Mocni Słowem

ks. Rafał Skitek

|

MGN 02/2020

publikacja 13.02.2020 09:35

Być może to jedyna tak oryginalna diecezja na świecie. I unikatowi ministranci. Tym razem zapraszam na południe Europy, do Kosowa.

Księża bardzo dbają,  by ministranci trzymali się razem i zawsze byli blisko Jezusa Księża bardzo dbają, by ministranci trzymali się razem i zawsze byli blisko Jezusa
archiwum prywatne

Diecezja Prizren-Prisztina obejmuje cały obszar Kosowa, państwa leżącego między Czarnogórą, Serbią, Macedonią i Albanią. Jego niepodległość, ogłoszoną w 2008 roku, uznało formalnie 115 państw należących do Organizacji Na-rodów Zjednoczonych. Co ciekawe, do tej pory nie uznaje Kosowa jako odrębnego państwa Watykan. Nie oznacza to jednak, że nie funkcjonuje tam Kościół. Nawet jeśli katolików jest tam zaledwie 60 tysięcy, czyli około 3 proc. wszystkich mieszkańców, bo większość, ok. 90 proc., to muzułmanie, to Kościół działa i zapewniam, że działa bardzo prężnie. Parafii katolickich jest w Kosowie 25, a księży 50. Dla porównania – w Polsce jest ponad 10 tysięcy parafii, a księży ponad 30 tysięcy. O tamtejszych ministrantów zapytałem ks. Marjana Topallego, odpowiedzialnego za służbę liturgiczną w diecezji Prizren-Prisztina. Jest on też zastępcą proboszcza parafii katedralnej św. Teresy z Kalkuty w Prisztinie. Oto, co mi powiedział.

Silna więź i wiara

– Ministrantów posługujących przy ołtarzu mamy obecnie około 100. To bardzo dzielni i zaangażowani w Kościół chłopcy. Są też dziewczyny. Przy ołtarzu posługują w białych albach – mówi ks. Marjan. – Historia naszego Kościoła jest bardzo bogata – opowiada. Pierwsza diecezja prisztińska (od miasta Prisztina, dziś uważanego za stolicę Kosowa) istniała już w 1000 roku. Trudne i bardzo burzliwe były jej losy. Kiedy po latach konfliktów i napięć Kosowo zajęła administracja ONZ, św. Jan Paweł II w 2000 roku utworzył administrację apostolską Prizren. A papież Franciszek we wrześniu 2018 roku podniósł ją do rangi diecezji o nazwie Prizren-Prisztina. Dziękujemy Bogu, że mimo iż nasza diecezja jest tak młoda, mamy tylu ministrantów. Nasze świątynie zawsze były otwarte, także podczas wojny. Tu zawsze wiara była silna – zapewnia ks. Topalli. – Bardzo o to dbamy, wiedząc, jak wiele trudności musieliśmy pokonać w przeszłości – dodaje ks. Fatmir Koliqi, proboszcz parafii katedralnej św. Matki Teresy z Kalkuty.

Najstarsi do katedry

W 25 parafiach diecezji Prizren-Pristina istnieje wiele różnych grup ministrantów. Wielu bierze udział w rekolekcjach, szczególnie podczas wakacji. Raz w roku spotykają się w katedrze na ministranckim dniu skupienia. Podobnie jak w Polsce mają swoje zbiórki, spotkania, próby. Regularnie się spowiadają i adorują Najświętszy Sakrament. Mają też swoje komunikatory i często spotykają się sami, w swoich zaprzyjaźnionych grupach. – Podziwiam ich, że tak świetnie się dogadują i są tak dobrze zorganizowani – mówi ks. Marjan Topalli. W najważniejsze święta kościelne, w Wielkanoc, w Boże Narodzenie czy Wniebowzięcie Matki Bożej, najstarsi, najbardziej doświadczeni ministranci są zapraszani do posługi w katedrze. Także na uroczystość ku czci św. Matki Teresy z Kalkuty, która jest patronką katedry w Prisztinie. – Problemem jest to, że tutejsi ludzie bardzo często się przemieszczają, zmieniają miejsce zamieszkania, więc wymiana ministrantów jest duża – mówi ks. Marjan. – Ale tych, którzy są, staramy się otoczyć jak najlepszą opieką. Ważny jest też przykład nas, duszpasterzy. Ufam, że dzięki temu ministranci będą dobrymi katolikami – mówi ks. Marjan. Inną trudnością, a właściwie wyzwaniem, są dobre relacje z sąsiadami. Naszych ministrantów jest zaledwie 100 i bardzo chcielibyśmy nawiązać kontakt ze wspólnotami w Albanii, Czarnogórze czy we Włoszech.

Przykład Matki Teresy

Dla mieszkańców Kosowa niezwykle ważną postacią jest św. Matka Teresa z Kalkuty. Nie tylko dlatego, że – tak jak ona – mówią tu po albańsku. Matka Teresa jest dla wielu przykładem życia dla Boga. Ministranci często o nią pytają: o jej powołanie, o to, skąd miała tyle siły i zapału, by służyć najbiedniejszym i chorym. – Czasami, kiedy ministranci mają jakiś problem, na przykład z modlitwą, albo przeżywają jakieś trudności, mówią: „Matka Teresa umiała sobie z tym czy z tamtym poradzić, dlaczego mnie nie wychodzi?…” – opowiada ks. Marjan. – Wtedy odsyłam ich do Pisma Świętego. Potem rozmawiamy, tłumaczymy. Jesteśmy z nimi. Ale też uczymy samodzielności. Żeby szukali sami. Jak ona. I przede wszystkim trzymali się Jezusa. Pamiętali o codziennej adoracji.

Słuchanie Jezusa

Niektórzy pytają: „Co mam zrobić? Jaką drogę wybrać?”. – Zwykle tłumaczę, że każdy ma swoją drogę, swoje powołanie. I dodaję: „Jeśli Pan cię wzywa, by Mu służyć w Kościele, słuchaj Go uważnie. I pamiętaj, że wspaniali ojcowie też są potrzebni” – uśmiecha się opiekun ministrantów w Kosowie.

Panowie Ministranci!

Imponuje mi to, że wielu waszych kolegów regularnie czyta Pismo Święte. Proboszcz katedry opowiadał mi, że nieraz ministranci sami pytają, jak rozumieć dany fragment, albo cieszą się, że Pan naprawdę jest obecny w życiu każdego człowieka. I zastanawiam się: czy my nie za rzadko sięgamy po Pismo Święte? Przecież słowo Boże można czytać częściej i uważniej. Nie tylko z ambony. Może właśnie na to chcą zwrócić naszą uwagę ministranci z Kosowa? Podejmiecie wyzwanie?

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.