Z pokolenia na pokolenie

ks. Rafał Skitek

|

MGN 12/2019

publikacja 19.12.2019 10:35

Jest ich niewielu, ale są bardzo dzielni, odważni i gorliwi. Ich służba przy ołtarzu jest dla parafii bezcenna.

Tradycyjny strój ministranta  w Czechach składa się z komży i sutanki Tradycyjny strój ministranta w Czechach składa się z komży i sutanki
c Stanislava Vitoňová

P o krótkiej wizycie u Polonii na Wyspach Brytyjskich zapraszam do sąsiadów zza miedzy. Przekonajcie się, kim są i jakie trudności napotykają ministranci i mieszkający w Czechach katolicy.

Nieliczni, ale oddani

Mimo że Polska i Czechy to dwa sąsiadujące ze sobą kraje, pod względem wiary mocno się różnią. Wiedzieliście, że w Republice Czeskiej, zwłaszcza w północno-zachodniej części kraju, w przeciwieństwie do Polski zdecydowana większość ludzi deklaruje się jako niewierzący? Zanim napiszę, na jakie trudności narażeni są ministranci mieszkający w Czechach, musicie poznać kilka faktów z życia tamtejszego Kościoła. Najlepiej na konkretnym przykładzie. W Uniczowie, małym czeskim miasteczku, proboszczem niemal od roku jest ks. Dariusz Trzaskalik. Ale to niejedyna parafia, którą mu powierzono. Wszystko dlatego, że w Czeskiej Republice księży jest naprawdę mało. Z tego powodu wielu z nich troszczy się o więcej niż jedną parafię. Ksiądz Darek jest duszpasterzem trzech wspólnot parafialnych. Poza Uniczowem są to Medlow i Renoty. W każdej parafii znajdują się piękne, zabytkowe kościoły. Ale to, co proboszcz ceni najbardziej, to wspaniali i oddani parafianie. I mimo że jest ich niewielu, bo na niedzielne Msze uczęszcza w sumie około 300 osób, to są to naprawdę świadomi, wierzący katolicy. W Czechach, zresztą podobnie jak w innych krajach, o przynależności do Chrystusa i Kościoła decydują przede wszystkim wychowanie i wartości przekazywane w rodzinie. – Można powiedzieć, że wiara jest tu przekazywana z pokolenia na pokolenie – wyjaśnia ksiądz Darek. – Każda parafia jest oparta na kilku wierzących rodzinach. Wszyscy się tu znamy. Nikt nie jest anonimowy – dodaje.

Wyśmiewani i obrażani

Katolicy w Czechach żyją na co dzień obok ludzi obojętnych lub po prostu niewierzących, co nie zawsze jest dla nich łatwe. – Tym bardziej – jak tłumaczy ks. Darek – że w grupie niewierzących są też zagorzali ateiści, którzy prześladują katolików. Nie omija to także ministrantów. Zwłaszcza w szkole i na podwórku. Zdarza się, że rówieśnicy po prostu ich wyśmiewają. Za to, że są wierzący i że chodzą do kościoła. – Ale nasi ministranci są bardzo dzielni – mówi ks. Darek. – Oni wiedzą, że są przyjaciółmi Pana Jezusa i dlatego wszystko cierpliwie znoszą. Jestem pod ogromnym wrażeniem ich odwagi i gorliwości przy ołtarzu – dodaje. – Muszę o nich szczególnie dbać, bo jest ich niewielu, dlatego często im powtarzam, że ich służba przy ołtarzu jest dla parafii bezcenna. Mimo tak licznych trudności w wielu czeskich parafiach, zwłaszcza na Morawach, ministrantów na szczęście nie brakuje. W każdej parafii zawsze ktoś służy do Mszy Świętej.

Pięciu braci

W parafiach księdza Darka przy ołtarzu posługuje kilku ministrantów. – Gorzej jest w Pradze i w zachodniej części kraju. – mówi ks. Jiři Škoda, rodowity Czech. Co ciekawe, czescy ministranci do Mszy służą w czarnej sutance i białej komży. – Niektórym ludziom przypominają kleryków – uśmiecha się ks. Darek. – Ale to typowy strój ministranta w Czechach. – Mam wrażenie, że czeski ministrant jest spadkobiercą tradycji ministranckich w rodzinie – zauważa proboszcz z Uniczowa. – Często jest tak, że ministrantem był kiedyś dziadek, potem tata, a dziś syn i wnuczek. Jak w sztafecie biegaczy wymieniają się tu pokolenia. Dlatego nie dziwi, że w jednej z moich parafii ministrantami jest pięciu braci. Zastąpili oni w służbie swojego ojca. Najstarszy jest lekarzem, a najmłodszy chodzi do szkoły podstawowej. Wszyscy perfekcyjnie służą do Mszy św. w niedzielę, a często i w tygodniu – opowiada z dumą duchowny. – Podobnie jest w innych parafiach – potwierdzają ks. Jiři Škoda i ks. Rafał Kaca, pracujący w Czechach od kilku miesięcy. – To piękne, kiedy do Mszy ministranci posługują rodzinnie, ojcowie z synami – dodają księża.

Zbiórki ze śniadaniem

W parafiach, w których posługuje ksiądz Darek, ministranci spotykają się regularnie na zbiórkach w jedną z sobót miesiąca. Zaczynają wspólnym śniadaniem – zwykle składają się na nie rogaliki, parówki, salami albo płatki czekoladowe z mlekiem, do tego ciepła herbata albo słynna kofola, czyli czeska coca-cola. Potem wspólna modlitwa i rozmowy o liturgii, a w kościele praktyczne ćwiczenia. Na pierwszy rzut oka wszystko wygląda podobnie jak w Polsce. A to dlatego, że w wielu miejscach ministrantami opiekują się księża pochodzący znad Wisły. Dobre, sprawdzone polskie praktyki przenieśli na czeski grunt. Czasem dochodzi do zabawnych sytuacji. – Czesi zamiast węgielków wykorzystują w kadzielnicy (trybularzu) węgiel drzewny, czego ja nie wiedziałem – opowiada ks. Rafał. – Wziąłem więc łyżkę, zasypałem mirrą trybularz, ale dymu było jak na lekarstwo. No to ponownie wsypałem mirrę – tym razem już więcej i… jak się zakopciło, to w ciągu paru chwil ministrant, który trzymał trybularz, postawił go na posadzce, uśmiechnął się do ludzi i powiedział: „Ten ksiądz z Polski lubi robić dym”. Odtąd parafianie mówią o mnie: „To ten ksiądz z Polski, który lubi dym”.

Planowanie z internetem

Zajrzyjmy teraz do parafii św. Jakuba w Prachaticach, w zachodniej części Republiki Czeskiej, gdzie proboszczem jest rodowity Czech. Tam jest już inaczej. Ministranci sami ustalają, kiedy i kto ma służyć do Mszy. Typowych zbiórek nie mają. Przy układaniu planu cotygodniowej służby korzystają z popularnych komunikatorów internetowych i mediów społecznościowych. – Razem spotykamy się na krótko po Mszy niedzielnej – wyjaśnia ks. Rafał. – Wtedy przekazuję im informacje na cały tydzień. Ministranci dostają też fragment Pisma Świętego, żeby przeczytali słowo Boże i modlili się nim przez kolejne dni – dodaje. Podobne spotkania dla ministrantów organizuje ks. Jiři Škoda w swojej parafii, w diecezji brneńskiej. Co dwa lata we wszystkich diecezjach katolickich w Czechach dla ministrantów organizowany jest specjalny dzień wspólnoty. Najważniejszym punktem jest wspólna asysta ministrantów na Mszy św. – Tysiące chłopców może wtedy poczuć siłę ministranckiej wspólnoty – mówi ks. Darek. – To jest im bardzo potrzebne.

Panowie Ministranci!

Zastanawiam się, czego mogą nas nauczyć ministranci z Czech. Podziwiam ich odwagę w wyznawaniu wiary i pragnienie przekazywania tradycji służby przy ołtarzu. Warto pomyśleć, czy mielibyście tyle odwagi, czy czasem nie wstydzicie się tego, kim jesteście... I jeszcze jedno: czy zaprosiliście już do wspólnoty ministranckiej waszych młodszych braci i kolegów?

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.