Doktor Paweł nie pisze bajek

Agata Puścikowska

|

MGN 11/2019

publikacja 19.12.2019 10:20

Ulubionej pomidorowej nie ma już ani ochoty, ani siły zjeść. Czasem chce być całkiem sam. Dziadek Antka i Gabrysi słabnie z każdym dniem.

Doktor Paweł nie pisze bajek Lekarz założył Domowe Hospicjum Proroka Eliasza Henryk Przondziono /foto gość

T rudno pogodzić się z chorobą wspaniałego dziadka. Dzieci każdą chwilę wykorzystują, by zagrać z nim w grę komputerową, posiedzieć w ogrodzie czy podziwiać bociany w gnieździe. Z takich obserwacji, rozmów i towarzyszenia chorym oraz ich bliskim powstała wyjątkowa książka „Dziadek Franek”. Napisał ją pan Paweł Grabowski, wrażliwy lekarz, założyciel Domowego Hospicjum Proroka Eliasza. Człowiek wielu talentów, pasji, dla którego ważny jest człowiek i jego potrzeby.

Lekarze w domu

Na pięknym Podlasiu, w niewielkim Michałowie, tuż przy granicy z Białorusią od kilku lat działa Domowe Hospicjum Proroka Eliasza. Domowe, czyli takie, w którym ciężko chorzy pacjenci, głównie ludzie starsi, przebywają we własnych domach, a lekarze i pielęgniarki regularnie przyjeżdżają, by się nimi opiekować, by ich badać, by im przepisywać i zmieniać leki, by czuwać nad nimi. – Jeździmy od domu do domu i pomagamy ciężko chorym, których leczenie w szpitalu już się zakończyło – opowiada dr Paweł Grabowski. – Czasem jest tak, że lekarze starają się uratować pacjenta, ale choroba jest śmiertelna. Wtedy chory wraca do domu i trzeba zrobić wszystko, by jego odchodzenie do nieba było jak najlepsze. Nasi pacjenci są otoczeni bliskimi, a my ich wspieramy. Pracownicy hospicjum, lekarze nie tylko dbają o chorych od strony medycznej, ale przede wszystkim towarzyszą. Rozmawiają, trzymają za drżącą, wyniszczoną chorobą rękę.

Dziadek Franek

Hospicjum domowe to też poznawanie całej rodziny chorego: współmałżonka, dzieci, czasem wnucząt czy innych bliskich. – Poznałem wiele świetnych dzieci. Rozmowy z nimi były tak inspirujące, ciekawe i ważne, że napisałem książkę o dziadku Franku i jego wnuczętach – Antku i Gabrysi – opowiada dr Paweł. – Chociaż to opowieść wymyślona, to jednak nie jest bajką. Bo powstała z obserwacji i prawdziwych historii. Antek i Gabrysia to przemiłe rodzeństwo, które mieszka z rodzicami w niewielkim miasteczku. Niedaleko, na wsi, mieszka ich ukochany dziadek Franciszek. Pod nieobecność rodziców dziadek opiekuje się wnuczętami. Bawi się z nimi, jest dla nich bardzo ważny. Któregoś dnia okazuje się, że dziadek jest ciężko chory, że musi mieć operację, a potem czeka go trudne leczenie onkologiczne. Niestety, lekarze nie są w stanie uratować jego życia. Dziadek powoli gaśnie, a rodzina towarzyszy mu w chorobie. Spędza z dziadkiem sporo czasu i stara się, by ostatnie chwile z ukochanym dziadkiem były jak najlepsze.

Blisko umierających

– Dzieci potrafią pięknie towarzyszyć umierającym dorosłym – mówi dr Paweł. –Smutno im, bo przecież powoli odchodzi babcia czy dziadek, ale jednocześnie cieszą się wspólnymi chwilami, rysują dla chorego, bawią się z nim, jeśli to tylko możliwe. Dzieci, które poznałem, uczą mnie, jak wspierać chorych. Są naturalne, ciepłe i serdeczne. Nie uciekają od bliskich, tak jak to czasem niestety zdarza się dorosłym. Postanowiłem więc napisać historię o rodzinie, która pięknie i mądrze towarzyszy w chorobie i śmierci – dodaje pan Paweł. Książka „Dziadek Franek” powstawała kilka miesięcy. – Całą historię miałem w głowie, ale po raz pierwszy pisałem dla dzieci – przyznaje lekarz. – Było to dla mnie ciekawe zadanie i wyzwanie. Chciałem, by opowieść o dziadku, Antku i Gabrysi zwanej Grusią była książką do rodzinnej lektury, by czytający momentami uśmiechnęli się, innym razem może wspólnie zapłakali. Książkę pięknie zilustrowała pani Kasia Kołodziej. Chciałbym, żeby ta historia pomogła rodzinom, które przeżywają chorobę bliskich osób, ale by też była okazją do rozmów o starości, chorobie czy śmierci. Bo czasem dorośli są przerażeni i swoim lękiem zarażają dzieci. Tak nie powinno być.

A potem spotkanie w niebie

Antkowi i Gabrysi, bohaterom książki „Dziadek Franek”, trudno pogodzić się z chorobą wspaniałego dziadka, ale grają z nim w grę komputerową, razem spędzają czas w ogrodzie. Rozumieją też, że dziadek słabnie i nie ma siły na zjedzenie ulubionej pomidorowej, że czasem chce zostać sam. – Możliwe, że jest to pewien wzór do naśladowania – mówi dr Paweł – ale takich dzieci i rodzin widziałem wiele. Tu, na Podlasiu, gdzie pracuję, naprawdę śmierć nie przeraża i ludzie głęboko wierzą, że gdy wszyscy umrzemy, spotkamy się w niebie. Doktor Paweł pisze też poezję. Rok temu ukazał się tomik jego wierszy. Czy to oznacza, że będą kolejne książki? – Jestem przede wszystkim lekarzem – odpowiada dr Grabowski. – Teraz jestem skupiony na pracy w hospicjum domowym, ale też na rozpoczętej budowie hospicjum stacjonarnego, czyli takiego, w którym chorzy mogą przebywać stale. – To ważne – dodaje lekarz – by jak najszybciej na Podlasiu ciężko chorym stworzyć takie miejsce.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.