Orły nad koszem

Piotr Sacha

|

MGN 10/2019

publikacja 19.12.2019 10:23

Górowali nad potężnymi jak góra Chińczykami i Rosjanami. Polacy uwierzyli w siebie, bo wierzył w nich pewien Amerykanin.

Mateusz Ponitka w turnieju  w Chinach zdobył w sumie 108 punktów. Miał najwięcej zbiórek w drużynie (54) i najwięcej przechwytów (11). Mateusz Ponitka w turnieju w Chinach zdobył w sumie 108 punktów. Miał najwięcej zbiórek w drużynie (54) i najwięcej przechwytów (11).
Meng Yongmin /Photoshot /pap

Z agrali na mistrzostwach świata. A to już sukces. Bo z najlepszymi na świecie polscy koszykarze rywalizowali tylko dwa razy – w czerwcu 1967 r. i we wrześniu 2019 r. Do Chin wylatywali rozkręceni serią zwycięstw w eliminacjach. Mało kto spodziewał się jednak, że dotrą aż do ćwierćfinału. Polacy górowali nad potężnymi Chińczykami i Rosjanami. I stawili czoła amerykańskiej ekipie złożonej z graczy San Antonio Spurs, Boston Celtics, Indiana Pacers i innych drużyn NBA.

Generał Mike

Gdy wrócili z mistrzostw, na lotnisku czekał na nich tłum wiwatujących kibiców. – Dzię-ku-jemy, dzię-ku-jemy! – to jedno słowo skandowano w nieskończoność. Powód? Cztery wygrane. Polacy walczyli do ostatniej minuty, pod koszem podejmowali ryzyko i twardo trzymali się wytycznych trenera. Amerykanin Mike Taylor prowadzi polską drużynę od blisko sześciu lat. Udało mu się stworzyć zgrany team, gdzie obowiązuje zasada „jeden za wszystkich, wszyscy za jednego”. A siła mięśni jest równie ważna jak siła pozytywnego myślenia. Kluczowy mecz z Chinami tak naprawdę rozpoczął się jeszcze w polskiej szatni. Trener Taylor wstał, spojrzał na swoich zawodników i wygłosił przemowę. Godną generała, który przed wielką bitwą zwraca się do żołnierzy. Zaczął od wspomnień. – Wiecie, gdy ja miałem słabszy dzień i nie odbierałem podań, nie trafiałem rzutów, to tata mi powtarzał: „Mike, w Chinach jest ponad miliard ludzi, którzy o tym nie wiedzą” – mówił trener polskiej kadry. – Jest nas tutaj dwudziestu czterech, włączając w to dwóch nowych fotografów – ciągnął dalej. – Zawodnicy, trenerzy, sztab. W sumie 24 ludzi. Jesteśmy jedną drużyną. I robimy to wszystko dla całego kraju – podkreślił. Na koniec nieco mocniej podniósł głos: – Gwarantuję wam, że po tym meczu oni będę wiedzieć, kim jest Mateusz Ponitka, kim jest A.J. Slaughter, kim jest Damian Kulig. Dowiedzą się, kim jest każdy z was, chłopaki, czym jest polska koszykówka!

Lider Mateusz

Richard Taylor, tata trenera reprezentacji Polski, też był trenerem koszykówki. – W 1974 roku obronił doktorat na uczelni w Springfield. Pomógł mi w młodych latach zrozumieć psychologię sportu – Mike Taylor opowiada Polskiej Agencji Prasowej. – Już jako dzieciak bawiłem się piłką na zajęciach, które prowadził. Przy nim nauczyłem się, jak sobie radzić z ludźmi, jak prowadzić drużynę – dodaje. Jego słowa z szatni polscy zawodnicy wzięli sobie głęboko do serca. Wygrali z Chińczykami po dogrywce 79:76. Aż 25 punktów zdobył Mateusz Ponitka. Prawie dwumetrowy skrzydłowy wyrósł na prawdziwego lidera. Sporo łączy go z Robertem Lewandowskim. Po pierwsze, jest liderem. Po drugie, jest skuteczny w ataku. Po trzecie, obaj grają z dziewiątką. No i jeszcze obaj są bardzo pracowici. Ponitka zjawia się na treningach jako jeden z pierwszych, a wychodzi z sali jako jeden z ostatnich. Dobrze wie, że aby być najlepszym, potrzeba talentu, ale przede wszystkim ciężkiej pracy. Efekty? W turnieju o mistrzostwo świata zdobył 108 punktów. Miał też najwięcej zbiórek w drużynie (54) i najwięcej przechwytów (11). Był drugi pod względem udanych bloków (7 razy zatrzymał w ten sposób rywala).

Dumna drużyna

Mateusz Ponitka po raz pierwszy zabłysnął 9 lat temu. Jako 16-latek zdobył wtedy wicemistrzostwo świata juniorów. Później próbował swoich sił w USA. Ale nie udało mu się dostać do NBA, najlepszej ligi świata. Za to z powodzeniem występuje w Europie. Obecnie zdobywa punkty w Rosji. W całej karierze Ponitka na reprezentacyjnym koncie ma 1177 punktów. I jeszcze sporo do zdobycia. Po mistrzostwach na uznanie na pewno zasłużył cały zespół. – Każdy ma w sercu drużynę, stawia ją na pierwszym miejscu, jest jej absolutnie oddany. Za to kocham swoich zawodników – wyznał trener w wywiadzie dla PAP. Na wyróżnienie zasługują też dwaj rozgrywający – A.J. Slaughter i Łukasz Koszarek. Szybkimi indywidualnymi akcjami podrywali cały team. Świetne mistrzostwa podsumował Adam Waczyński, kapitan polskiej reprezentacji: „Jesteśmy dumni z tego, co pokazaliśmy w Chinach”.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.