Biedronka zjada biedronkę

Przemysław Barszcz

|

MGN 10/2019

publikacja 19.12.2019 10:24

Kolorowe łąki zamieniają się w żółte pustynie. Raki pręgowane polują na raki szlachetne, a króliki zamiast biegać wśród traw zjadają wszystko, co zielone.

Króliki pochodzą z Hiszpanii – w Australii zamieniły się w żarłoczne potwory Króliki pochodzą z Hiszpanii – w Australii zamieniły się w żarłoczne potwory
przemysław barszcz

Ziemia jest urządzona dobrze, a człowiek ma zachować naturalną różnorodność naszej planety. Każda próba poprawiania przyrody kończy się źle. Przenoszenie gatunków w nowe miejsca to pod każdym względem pomysł zły.

Niewinne i niebezpieczne

Od pewnego czasu roślina o żółtych kwiatach jest dość powszechna w europejskim krajobrazie. Nieopatrznie sprowadzona z Ameryki Północnej bardzo szybko wymknęła się spod kontroli, porastając coraz większe powierzchnie i zagłuszając inną roślinność. Chyba każdy widział kwiaty nawłoci. Są ładne i tak często można je spotkać, że znalazły się nawet w bukietach przynoszonych do kościoła w święto Matki Boskiej Zielnej (15 sierpnia). Pozornie niewinne rośliny, rosnące głównie wzdłuż dolin rzecznych, są wyjątkowo niebezpiecznym przykładem gatunku inwazyjnego. Przypadkiem sprowadzony, błyskawicznie opanowuje nowe miejsca, wypierając, a nawet tępiąc to, co rosło tam od lat. Kolorowe, różnorodne naturalne łąki nadrzeczne znikają i zamieniają się w żółte, monotonne, nawłociowe pustynie.

Żarłoczne biedronki

Nawłoć zagłusza nie tylko roślinność. Z jej powodu odchodzą też motyle, chrząszcze, ważki, pająki i wiele innych stworzeń, które do życia potrzebowały łąki, a nie nawłociowego buszu. Tracimy piękno różnorodnych kwiatów, których nawet nie zdążyliśmy poznać. Obce gatunki to dzisiaj jedno z głównych zagrożeń dla świata przyrody. Złowrogi mechanizm działa w różne strony. Grzyby z naszego kontynentu z transportem drewna sprowadzane są do Ameryki Północnej, gdzie niszczą tamtejsze lasy. Szczury, koty i świnie, które dotarły na polinezyjskie wysepki, po prostu zjadły błyskawicznie ok. 90 proc. tamtejszej fauny – gatunków i odmian często niespotykanych w innych miejscach. Biedronki sprowadzone z Azji miały w Europie zwalczyć mszyce. Tymczasem biedronka arlekin rzuciła się na nasze biedronki dwu- i siedmiokropki, które żywiąc się mszycami, regulowały ich liczbę, nie wyrządzając zbyt dużych szkód roślinom. Mszycami nie zainteresowała się wcale. Skutek? Mszyc jest więcej, bo zabrakło ich naturalnych wrogów.

Obce raki

Sumiki karłowate miały w Polsce „wzbogacić” rybostan rzek i jezior. Co się okazało? Niewielkich rozmiarów sumiki są przede wszystkim bardzo żarłoczne. Podobnie jak krabom wełnistoszczypcym (do Bałtyku trafiły na statkach w zbiornikach balastowych napełnianych po jednej stronie oceanu i opróżnianych po drugiej) sumikom bardzo smakuje ikra miejscowych ryb, których z tego powodu jest coraz mniej. Kiedy w Europie wybuchła tak zwana racza dżuma, dziesiątkująca europejski gatunek raka szlachetnego, postanowiono „wspomóc” raczą społeczność. Zza oceanu przywieziono raki pręgowane. Niestety, nie dość, że przyniosły one nowe choroby, to jeszcze zaczęły konkurować z rakami szlachetnymi, pustosząc ten gatunek. Jeśli więc widzicie gdzieś raka, to najprawdopodobniej jest to rak pręgowany, bo rak szlachetny stał się rzadkością.

Kapryśne króliki

Przywiezione do Australii króliki miały dostarczać rozrywki podczas polowania, wielbłądy natomiast miały być wierzchowcami idealnymi do pokonywania pustyni. Zwierzęta jednak wolały co innego. Wcale nie miały ochoty na bieganie, zajadały się jedynie roślinnością i rozmnażały tak szybko, że wielkie obszary Australii zamieniły w pustynię. Dotąd trudno je opanować a dzieło zniszczenia postępuje. Nie pomogło nawet sprowadzenie drapieżnych gronostajów, które owszem, polowały, ale na miejscowe torbacze.

Maskotka szopa pracza

Kiedy czytam o azjatyckich jenotach pochodzących z najdalszych, wschodnich rejonów Azji, które uciekły z hodowli w europejskiej części Rosji, o amerykańskich szopach praczach hodowanych w Niemczech jako zwierzęta domowe, lub kiedy słyszę, że w polskim mieście zaobserwowano papugi aleksandretty obrożne, nie cieszę się wcale, że przybył nam nowy gatunek. Podobnie nie podoba mi się widok zielonych gąszczy winobluszczu, wyciągającego swoje wąsy, by rozrosnąć się dalej i dalej, a bujne kępy rdestu sachalińskiego wzbudzają mój niepokój.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.