Wspomagany w walce

Joanna Juroszek

|

MGN 10/2019

publikacja 26.09.2019 10:10

Ćwiczy karate, jest giermkiem zakonu, uczniem technikum i animatorem ministrantów.

Konrad karate ćwiczy już od pierwszej klasy podstawówki Konrad karate ćwiczy już od pierwszej klasy podstawówki
roman koszowski /foto gość

Przed każdą walką Konrad Peterko z Katowic modli się do Michała Archanioła. Prosi o ochronę dla siebie i swojego przeciwnika: „Święty Michale Archaniele, wspomagaj nas w walce, a przeciw zasadzkom i niegodziwości złego ducha bądź naszą obroną” – tak brzmi początek najważniejszej modlitwy za wstawiennictwem tego anioła. Na macie przyda się jak znalazł.

Szkoła wytrwałości

Konrad słucha rapu i hip-hopu, lubi strzelanki i inne gry, ogląda youtuberów i sam prowadzi kanał na YT pod nickiem Wargost. Obok medali, pucharów i worka treningowego w jego pokoju jest specjalna półka. Przy niej, swoim domowym ołtarzyku, modli się każdego dnia. Mają tam swoje miejsce święte obrazki i… miniprezbiterium z klocków lego. – Karate zacząłem trenować dzięki rodzinie. Od dłuższego czasu przyglądałem się, jak trenowali mój tata i moja siostra – wspomina Konrad. – I spodobało mi się. W pierwszej klasie podstawówki zacząłem z nimi chodzić na treningi. Nie zawsze było łatwo. Konrad chciał nawet zrezygnować. Na szczęście udało mu się przetrwać największe kryzysy. Teraz trenuje prawie codziennie. W zdobywaniu kolejnych sukcesów pomagają mu prawdziwi mistrzowie tej sztuki walki. Konrad ma zielony pas. Wcześniej zdobył biały, pomarańczowy, niebieski i żółty… Czekają jeszcze brązowy i czarny.

Więcej w najnowszym numerze Małego Gościa

Szkoła szacunku

Konrad w swojej kolekcji ma też sporo medali i pucharów. – Jedno z najważniejszych dla mnie zwycięstw to pierwsze miejsce w mistrzostwach Śląska – mówi, dotykając złotego medalu. Pośród medali wisi krzyż z bierzmowania. W karate Konradowi najbardziej podoba się… szacunek do innych. – Nie tylko do starszych, ale i do słabszych, i silniejszych, i do młodych, i nowych – wymienia jednym tchem. – Karate uczy też odwagi – zapewnia. – Wchodząc na matę, zazwyczaj widzę zawodników o wiele większych i cięższych ode mnie. Ja ważę około 72 kg, oni – po 80, 90! Najcięższy mój przeciwnik ważył 125 kg. Jestem mniejszy, ale bardzo dużo ćwiczę, a to daje mi sporo siły. Trenuję też specjalne metody, jak pokonać większego i cięższego zawodnika. W tym sporcie, jak w każdym innym, zdarzają się ból i niechciane kontuzje. – Modlę się do Michała Archanioła – przyznaje Konrad. – Proszę nie tylko za siebie, żeby nie stała mi się krzywda, ale też o to, żebym innym nie zrobił nic złego.

Szkoła odwagi

Konrad w szóstej klasie został lektorem. – Wychodzisz na ambonę, tłum ludzi przed tobą i wiesz, że słowo Boże musisz przeczytać jak najlepiej – mówi. – To jest szkoła odwagi. Do służby ministranckiej dołączył bardzo wcześnie. Jeszcze nie chodził do szkoły podstawowej. Służbę przy ołtarzu rozpoczął po Wczesnej Komunii Świętej. – Zachęcił mnie ksiądz – przyznaje. – A mnie bardzo ciekawiło, jak dzwoni się dzwonkami, jak się „gonguje”. Chciałem wiedzieć, co dzieje się w prezbiterium, więc się zgodziłem – uśmiecha się. – Na początku to była trochę zabawa – opowiada. – Dopiero z czasem zacząłem odkrywać większy sens służby ministranckiej. Choć, podobnie jak w karate, miałem też chwile kryzysu. Chciałem zrezygnować, stwierdziłem, że mam za dużo na głowie, że się do tego nie nadaję. Na szczęście i tu Konrad nie poddał się, również dzięki rodzicom. Nie żałuje tamtej decyzji. – Dziś Msza św. jest dla mnie naprawdę spotkaniem z żywym Bogiem – mówi.

Szkoła rycerza

Do wiary przyznaje się zawsze. Nie wstydzi się Jezusa przed rówieśnikami. Kiedy mają problemy, czasem zachęca ich, żeby pomocy szukali u Boga. – Jeśli ktoś mnie wyśmieje, trudno – mówi. Konrad jest też giermkiem zakonu rycerskiego templariuszy. To również sprawka jego rodziców, bo tata jest rycerzem, a mama damą Zakonu Rycerzy Chrystusa Świątyni Jerozolimskiej. To patriarchalny zakon rycerski, zwany potocznie templariuszami, nawiązujący do tradycji średniowiecznego zakonu. Miał on czuwać nad bezpieczeństwem pielgrzymów przybywających do Jerozolimy. Teraz rycerze i damy przede wszystkim pomagają biednym i niepełnosprawnym. Zakładają świetlice, uczą angielskiego, wspierają prześladowanych chrześcijan i modlą się za nich, a także za wrogów Kościoła. – Bardzo podoba mi się to, co robi zakon templariuszy – przyznaje Konrad, który chciałby zostać grafikiem komputerowym. Chciałby też lepiej opanować japoński. Póki co, po japońsku zna podstawowe komendy, umie liczyć do dziesięciu i powiedzieć: „dziękuję bardzo”. To już coś, prawda?

 

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.