Królowa Różańca Świętego

Gabriela Szulik

|

MGN 10/2019

publikacja 19.12.2019 10:22

W całkowicie bezwietrzny dzień, na szczycie sanktuarium w Pompejach zaczął poruszać się ciężki stalowy różaniec w ręce Matki Bożej.

Królowa Różańca Świętego zasoby internetu

Taka informacja w kwietniu zeszłego roku obiegła świat. To był dzień ataku na chrześcijan w Syrii. Włosi stwierdzili, że to szczególny znak Maryi, że po raz kolejny Matka Najświętsza wzywa do modlitwy. – Nigdy nie widziałam tu czegoś takiego – powiedziała staruszka mieszkająca w Pompejach. – Może Maryja chciała przekazać światu ważną wiadomość... Może i tak, ale czy świat zechce usłyszeć Jej wezwanie? Bartolo Longo usłyszał: „Jeżeli chcesz spokoju duszy, rozszerzaj nabożeństwo Różańca Świętego. Ten, kto to czyni, nigdy nie zginie”. Przejął się tymi słowami i zupełnie zmienił swoje życie. Gdyby nie to, dzisiaj Pompeje kojarzyłyby się tylko z wybuchem wulkanu

Bł. Bartolo Longo

„Kto szerzy Różaniec, będzie zbawiony” – te słowa były początkiem jego nawrócenia. Bartolo Longo całe swoje życie oddał Matce Bożej Różańcowej. Mieszkali na południu Włoch w Latiano. Od Adriatyku dzieliło ich jakieś 30 kilometrów. Jeśli ktoś chciałby znaleźć tę niewielką miejscowość na mapie Italii, kształtem przypominającej ogromny but, Latiano znajdzie w jego obcasie. Tam swoje dzieciństwo spędził Bartolo. Tata Bartolomeo był lekarzem, a mama Antonia zajmowała się domem. Rodzice chłopca byli bardzo pobożni. To mama nauczyła swojego synka modlitwy różańcowej. Kiedy Bartolo miał pięć lat, rodzice postanowili, że jak wiele dzieci w tamtym czasie ich syn rozpocznie naukę u pijarów we Francavilla Fontana. Bartolo u zakonników odebrał dobre wykształcenie i wychowanie, a oprócz tego nauczył się też grać na fortepianie i na flecie, był nawet dyrygentem szkolnej orkiestry. A potem przyszedł czas na studia. Bartolo wybrał prawo i wyjechał do Neapolu. Tam spotkał innych „nowoczesnych” ludzi. I tak jak oni poszedł za modą i wyśmiewał Kościół, księży i wszystko, co było związane z religią katolicką. Przez jakiś czas był nawet kapłanem szatana. Na szczęście Matka Boża, którą poznał jako dziecko, czuwała. Pewnego dnia będąc w wielkiej depresji, w jakimś okropnym obłędzie, miał wrażenie, że widzi zmarłego ojca, który mówi: „Bartolo…, wróć do Boga…”. To był przełom. Przyjaciela rodziny, profesora Vincenzo Pele, poprosił o pomoc. Ten, słysząc jego historię, zapytał wprost: „Chcesz umrzeć w przytułku dla obłąkanych i być potępionym na wieki?”. – Nie – odpowiedział Bartolo. I zaczął wracać do Boga. Nie chciał już nawet być prawnikiem. Chciał przede wszystkim odpokutować swoje grzechy. Ciągle jednak toczyła się walka. Szatan nie dawał za wygraną i wciąż niepokoił młodego Bartolo. Dopiero słowa zaprzyjaźnionego dominikanina ojca Alberta Radeute zmieniły wszystko: „Jeżeli chcesz spokoju duszy, rozszerzaj nabożeństwo Różańca Świętego. Ten, kto to czyni, nigdy nie zginie”.

Obraz Królowej Różańca

Nawrócony Bartolo kupuje w Neapolu obraz Matki Bożej z różańcem, który od 13 listopada 1875 roku znajduje się w Pompejach „Jeżeli te słowa są prawdą, osiągnę zbawienie. Matko, nie opuszczę tej krainy, dopóki nie rozszerzę Twego nabożeństwa różańcowego” – przyrzekał Bartolo Longo na kolanach. I słowa dotrzymał. Całe swoje życie poświęcił Maryi Różańcowej. Wszędzie opowiadał o swoim nawróceniu, o miłosierdziu Boga i zachęcał do modlitwy różańcowej, zaznaczając przy tym, jak bardzo jest do niej przywiązany. Zastanawiał się nawet, czy nie powinien zostać księdzem, ale ostatecznie obiecał Panu Bogu czystość do końca życia i został bratem Rosario (bratem Różańcem). Koledzy wyśmiewali jego nawrócenie – to niemożliwe, żeby tak się zmienić. Poznana w Neapolu hrabina de Fusco powierzyła mu zarządzanie majątkiem w okolicy Pompejów. Tak Bartolo poznał zaniedbaną parafię w Pompejach z niewielkim kościołem. Czuł, że powinien do niego, dla ratowania tej parafii, sprowadzić obraz Matki Bożej. Znalazł nawet odpowiedni w jednym z neapolitańskich sklepów, ale po pierwsze, obraz był bardzo drogi, a po drugie, nie był namalowany farbą olejną na płótnie czy drewnie, jak wymagało tego wtedy prawo. Znajomy zakonnik Alberto Radente opowiedział mu o obrazie przechowywanym w jednym z klasztorów. Wiedział o nim, bo sam kiedyś znalazł go sklepie ze starociami i kupił za jednego dolara, a potem podarował zakonnicy. – Idź i poproś o ten wizerunek – zachęcał ojciec Alberto. Obraz nie spodobał się Bartolo. „Nie dość, że podziurawiony przez robactwo, to Madonna miała taki pospolity wyraz twarzy... nad głową brakowało kawałka płótna... opończa cała była popękana. Nie wspomnę już, że św. Dominik wyglądał jak prostaczek. Na lewo od Maryi stała św. Róża. Potem zmieniłem ją na św. Katarzynę Sieneńską. Wahałem się, czy mam przyjąć ten podarunek, czy też podziękować. W końcu wziąłem go…”. Zresztą zakonnica zachęcała Bartolo: „Weź go, zobaczysz, że Matka Boża użyje go, by zdziałać mnóstwo cudów” – powiedziała. Te słowa okazały się prorocze. Obraz był duży, więc Bartolo zawinął go w płótno i oddał człowiekowi, który między Neapolem a Pompejami przewoził wozem różne towary. Tym razem jechał na pobliskie pole, więc paczkę położył na stercie obornika. Nie wiedział, co jest w środku. Tak Matka Boska Różańcowa przybyła do Pompejów.

Cuda i objawienie Matki Bożej

Ludzie wypraszali przed obrazem Matki Bożej różne łaski, a nieuleczalnie chorej Fortunatinie Maryja obiecała zdrowie, jeśli odmówi nowennę różańcową. Już kilka miesięcy po tym, jak obraz Matki Bożej wprowadzono do kościoła, w Pompejach opowiadano o pierwszych cudach. Jedni doświadczali uzdrowienia ciała, inni nawracali się po wielu latach. Jeden z pierwszych cudów zdarzył się w Neapolu. Mieszkała tam ciężko chora 19-letnia Fortunatina. Przykuta do łóżka, zmęczona chorobą serdecznie prosiła Matkę Najświętszą o zdrowie. W tym czasie w Pompejach budowano nowy kościół ku czci Królowej Różańca Świętego. Bartolo Longo odwiedzał okolicznych mieszkańców, prosząc o ofiarę. Trafił też do domu Fortunatiny. Dziewczyna z całą rodziną odmawiała Różaniec przez wstawiennictwo Maryi z Pompejów. Kiedy wydawało się, że modlitwa nie została wysłuchana, że nie przyniosła poprawy, sama Matka Boża Pompejańska przyszła do Fortunatiny i obiecała uzdrowienie: „Modliłaś się do mnie pod różnymi wezwaniami i zawsze odbierałaś łaski. Teraz, gdy mnie wzywasz pod imieniem Królowej Różańca Świętego z Pompejów, które mi jest bliższe ponad wszystkie inne, nie mogę ci odmówić. Odpraw trzy nowenny, oddawaj mi cześć, a wyzdrowiejesz”. Gdy wszyscy tracili nadzieję, Fortunatina trzymała się słów Maryi: „W trakcie ostatniej nowenny pogorszy ci się tak bardzo, że lekarz potwierdzi beznadziejny stan. A gdy już wszyscy zwątpią w twoje wyzdrowienie, ty tym bardziej ufaj”. Tak jak obiecała Maryja, cierpienia Fortunatiny skończyły się. Kilka miesięcy później po wytrwałej modlitwie przez wstawiennictwo Matki Bożej Różańcowej dziewczyna była już całkowicie zdrowa. Znakiem cudów, błogosławieństw wyproszonych u Matki Bożej z Pompejów, są ofiarowane wota: różańce, biżuteria srebrna i złota, drogocenne kamienie, które wypełniają ściany przy sanktuarium. Dzisiaj często są to również wyniki badań potwierdzone przez lekarzy, zdjęcia osób cudownie ocalonych od śmierci w różnych wypadkach drogowych, uratowanych małżeństw, wyproszonych dzieci czy podziękowania za znalezienie pracy.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.