Gotowi do startu

Adam Śliwa

|

MGN 07/2019

publikacja 19.08.2019 09:00

Promienie rentgenowskie, skanery, taśmociągi. A wszystko po to, by bezpiecznie i sprawnie wsiąść na pokład samolotu.

Liniowy samolot po 25 minutach powinien znów być  w powietrzu Liniowy samolot po 25 minutach powinien znów być w powietrzu
roman koszowski /foto gość

N ajpierw skaner bezpieczeństwa, potem sprawdzenie dokumentów i przez wyznaczone wyjście kierujemy się wprost na pokład. W tym czasie sporo ludzi i maszyn przygotowuje samolot, aby był gotowy na start. Pakują bagaże i dbają, by lot wystartował o czasie. Ruch na lotnisku trwa całą dobę. Kiedy odwiedzamy port Katowice w Pyrzowicach, trwa święto – jeden z przewoźników w ciągu 15 lat przetransportował 200 milionów pasażerów. Idziemy drogą, jaką przed wylotem musi przejść każdy pasażer.

Prześwietlanie

Wchodzimy do terminalu. Najpierw tak zwana odprawa. Nie zrobiliśmy tego przez internet, więc szukamy miejsca, gdzie odprawiany jest nasz samolot. Trzeba uważnie obserwować informacje wyświetlane na tablicach. Sprawdzenie biletu, bagaż na wagę – wszystko się zgadza i walizka oklejona banderolą z kodem kreskowym odjeżdża na gumowej taśmie. Pasażer z bagażem podręcznym idzie do kontroli bezpieczeństwa. Tam przejeżdża on przez skaner. Promienie rentgenowskie prześwietlają wszystko, co jest w środku, a na monitorze pojawia się obraz przypominający kliszę fotograficzną. Kontroler widzi rzeczy miękkie typu ubrania, elementy metalowe i płynne. Promieniowanie skanera jest niewielkie, więc nie ma obawy, że uszkodzi telefon czy laptop. Jeśli coś jest nie tak, kontroler przeciera szmatką podejrzany przedmiot i wkłada do spektrometru, który sprawdza, czy na przykład podczas używania laptopa mieliśmy na rękach ślady narkotyków.

Bramka

Bagaż prześwietlony, teraz kolej na pasażera, który musi jeszcze przejść przez bramkę. W tym miejscu nie wolno „zapiszczeć”. A jeśli dźwięk się pojawi, to oznacza, że ma przy sobie jakieś metalowe przedmioty. Bramka emituje niewielkie pole elektromagnetyczne i kiedy zostaje ono zakłócone, odzywa się alarm. Bramka jest tak ustawiona, żeby ignorować monety czy zamek w spodniach. Jeśli wyjeżdżamy poza Unię Europejską, za bramką straż graniczna sprawdzi paszport. Potem już tylko czekanie na godzinę odlotu samolotu. Ciekawe, co dzieje się z naszym bagażem…?

Kod kreskowy

Sprawdźmy, co się stało od momentu, gdy podczas odprawy bagaż został zarejestrowany i odjechał na gumowej taśmie. Najpierw kontrola – tego pasażerowie nigdy nie widzą. – Na kodzie kreskowym dołączonym do bagażu zapisane jest miejsce docelowe i samolot, do którego walizka musi trafić – wyjaśnia pan Cezary Orzech, rzecznik prasowy lotniska. – Laserowy skaner odczytuje te informacje i za pomocą ruchomych ramion kieruje bagaż na odpowiedni taśmociąg. Naklejka w czasie drogi może zmienić swoje położenie. Może się znaleźć na górze torby, na dole albo z boku. Dlatego skanerów jest kilka i z różnych stron starają się odczytać informacje. Czasem zdarza się, że bagaż trafi do innego miejsca na świecie niż chciałby jego właściciel. Dlaczego? – Bo to jednak tylko urządzenie – dodaje pan Cezary – i na przykład jeżeli zamiast skrótu KTC odczyta KTN, to bagaż zamiast do Katowic poleci do Katmandu.

Skanowanie bagażu

Każda torba czy walizka przekazana do luku bagażowego musi być prześwietlona. Skaner na duży bagaż ma większą czułość i jest przede wszystkim nastawiony na wyszukiwanie materiałów wybuchowych czy narkotyków. System analizuje obraz rentgenowski i obraz z tomografu, a następnie szuka zakazanych przedmiotów czy substancji. Gdy coś jest nie tak, włącza się alarm i wtedy wkracza pracownik. Sprawdza, czy bagaż jest bezpieczny. W skrajnych przypadkach zdarza się, że saperzy niszczą walizkę. Ludzi i skanery często wspomagają psy ze swoimi niezrównanymi nosami. Gdy wszystko jest sprawdzone i nie ma zagrożenia, bagaż podjeżdża do końca taśmociągu, a pracownik ładuje go na wózek transportowy albo do kontenera. Stamtąd torby jadą pod konkretny samolot, by zostać załadowane do luku bagażowego.

Karuzela

Gdy samolot wyląduje, pod jego drzwi wyjściowe podjeżdżają schody i pasażerowie wychodzą ze środka. W tym czasie wokół maszyny kręci się już mnóstwo ludzi – pracowników lotniska. Samolot trzeba zatankować i podłączyć do GPU (Ground Power Unit), czyli agregatu zasilającego, dzięki któremu nie wyładują się akumulatory, gdy silniki są wyłączone. Pod luk bagażowy podjeżdża specjalny pojazd i bagaż rusza w podróż w odwrotną stronę – do pasażera. Po wyładowaniu trafia na taśmociąg, kolejny raz sprawdzany jest skanerem i jedzie w stronę tak zwanej karuzeli, skąd pasażerowie po odbytej kontroli dokumentów mogą go odebrać. A samolot po 25 minutach może wyruszyć w drogę z nowymi pasażerami.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.