Wystarczy otworzyć oczy

Joanna Juroszek

|

MGN 07/2019

publikacja 19.12.2019 10:29

– Bałam się trochę, że wiara i wartości dla mnie ważne, to, jak żyję, nie zostaną dobrze przyjęte w show-biznesie – przyznaje. – Ale pozostałam sobą.

J ej przebój „Na wszystko przyjdzie czas” stał się radiowym hitem. Na YouTubie ma ponad 1,6 miliona odsłon. Drugi hit – „W moje oczy patrz” – ponad 80 tysięcy. Wkrótce (rozmawiamy pod koniec maja) poznamy trzecią piosenkę Agnieszki Adamczewskiej, zwyciężczyni „Bitwy na głosy” i finalistki programu „O! Polskie Przeboje”.

Dzięki mamie i tacie

Muzyczną karierę zaczęła na… festynie parafialnym w Siemianowicach Śląskich. Miała wtedy jakieś 13, 14 lat. – Zaśpiewałam trzy piosenki – wspomina. – Pamiętam ten stres... Miałam ściśnięte gardło, ale jak już wyszłam na scenę, wszystko puściło. Potem z tej sceny nie chciałam zejść, naprawdę. Nieco później Agnieszka miała już swoją gitarę elektryczną i własny zespół z prawdziwego zdarzenia, z którym piosenkarka grała prawie 10 lat. Początkowo na próbach spotykali się w… piwnicy. Później grali wiele koncertów, a także wydali swoją płytę. – Bardzo wiele zawdzięczam moim rodzicom. Mama zawsze wspierała nas podczas prób, a tata pomagał nam ze sprzętem muzycznym oraz zawoził nas na koncerty. Dopiero po latach widzę, jak bardzo potrzebna jest pomoc rodziców, by dziecko mogło realizować swoje marzenia – mówi wokalistka.

Stara gitara

Zanim Agnieszka stanęła na prawdziwej scenie, występowała właśnie dla rodziców, rodziny i sąsiadów. – To było u mnie na porządku dziennym. Gdy z rodzicami oglądaliśmy w telewizji festiwale w Opolu czy w Sopocie, wychodziłam na środek pokoju, wręczałam zrobione przez siebie zaproszenia i śpiewałam. Wszyscy musieli mnie słuchać – śmieje się. Agnieszka na scenie od zawsze czuje się jak ryba w wodzie. Poza muzyką bardzo lubi jazdę na łyżwach i rowerze. Kończy właśnie studia magisterskie na Politechnice Śląskiej. Na gitarze zaczęła grać w V, VI klasie podstawówki. – Pierw- szą dostałam od przyjaciółki siostry – opowiada. – Ta gitara była bardzo stara, miała zużyte struny, które na dodatek były daleko od gryfu i to bardzo utrudniało naukę. Nie było lekko – uśmiecha się – ale pokazało mi to, że w życiu opłaca się być wytrwałym, że trzeba włożyć dużo wysiłku, czasu i serca, by spełnić marzenia.

Pozostałam sobą

Dziś marzenia Agnieszki stają się rzeczywistością. Ma za sobą liczne koncerty i festiwale. Między innymi już dwa razy wystąpiła w Operze Leśnej w Sopocie, co, jak mówi, jest dla niej ogromnym wyróżnieniem i niesamowitą radością. Wystąpiła także w Stalowej Woli podczas Wakacyjnej Trasy Dwójki, gdzie śpiewała dla ok. 30 tysięcy ludzi, nie wspominając już o milionach przed telewizorami. – Miałaś wtedy krzyżyk na szyi, wiara jest dla ciebie ważna? – pytam. – On mi przypomina, do Kogo należę – uśmiecha się Agnieszka. – Uważam, że wiara jest częścią nas samych. Dlaczego więc miałabym wstydzić się siebie samej? Wiary uczyła się od rodziców. W dorosłym życiu świadomie wybrała Pana Boga. – Bałam się trochę, że wiara i wartości dla mnie ważne, to, jak żyję, nie zostaną dobrze przyjęte w show-biznesie – przyznaje. – Ale pozostałam sobą.

Życiowe wyzwanie

– Gdyby nie Pan Bóg, nie wiem, gdzie bym teraz była… Jeżeli On jest na pierwszym miejscu, to wszystko jest na właściwym – zawsze to sobie powtarzam. Potem jest rodzina, mój chłopak i przyjaciele. – Nie zawsze było łatwo – mówi Agnieszka – ale kiedy pojawią się trudności, nie wolno się poddawać. – Kiedyś wdałam się w relację z osobą, która była przeciwna moim marzeniom – opowiada. – Na dalszy plan zeszła muzyka i coraz bardziej czułam, że to nie jest dla mnie dobra znajomość... Trzeba bardzo uważać, w jakie relacje wchodzimy. Druga osoba nie może zabrać marzeń, nie może nas ciągnąć w nieszczęście. Kolejna trudność – wręcz załamanie – przyszła, kiedy Agnieszka straciła głos. – Wtedy bardzo dużo się modliłam – wspomina. – Myślałam, że już nigdy nie będę śpiewać, miałam guzki w gardle i niedomykalność strun głosowych. Wychodziłam na scenę, chciałam zaśpiewać wysokie dźwięki i nie umiałam wydobyć z siebie głosu. To było straszne... Lekarze nie dawali pewności, że będzie dobrze i że będę mogła w pełni śpiewać. Na szczęście stało się inaczej. Teraz uczę się emisji głosu i wszystko jest na swoim miejscu! – Jakie wakacyjne wyzwanie zostawisz naszym czytelnikom? – pytam Agnieszkę na koniec. – Zachęcam, byście rozejrzeli się wokoło i spojrzeli na drugiego człowieka. Nie warto cały czas siedzieć nad telefonem, w drugim człowieku można zobaczyć o wiele więcej, wystarczy tylko otworzyć oczy.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.