Dziecięcość to coś innego niż dziecinność. Od tego, która postawa się utrwali, może zależeć stan, w jakim opuścisz ten świat: jako dziecięcy starzec czy jako zdziecinniały dziad.
henryk przondziono /foto gość
Dialog ojca z siedmioletnim dzieckiem po jego pierwszej spowiedzi:
– Tato, w tym konfesjonale siedział Pan Jezus.
– Tak, tak, a konkretnie ksiądz proboszcz.
– Nie, Pan Jezus. Miał takie przenikliwe oczy.
– Aha, no to proboszcz.
Cóż, dzieci czasem widzą więcej niż dorośli. I lepiej rozumieją. Istoty rzeczy nie przesłania im doświadczenie, które choć samo w sobie cenne, bywa przeszkodą w przyjęciu tego, co mieści się poza jego zasięgiem.
„Z całego serca Bogu zaufaj, nie polegaj na swoim rozsądku” – wzywa autor Księgi Przysłów. Ludzki rozsądek bywa zwodniczy, gdy nie towarzyszy mu zaufanie Bogu. Dzieci nie mają z tym problemu – ufność to ich podstawowy atut.
Bóg z kolei nie ma problemu, żeby dzieci czynić swoimi posłańcami i powiernikami wielkich tajemnic. Mały chłopiec słyszy Boga, który woła go po imieniu: „Samuelu, Samuelu!”. Już wtedy jest prorokiem, choć jeszcze o tym nie wie. Niezbyt wiekowy musiał też być Jeremiasz w dniu, w którym usłyszał Boże wezwanie. „Ach, Panie Boże, przecież nie umiem mówić, bo jestem młodzieńcem!” – jęczy, gdy słyszy nad sobą słowa jak huragan: „Oto Ja czynię cię dzisiaj twierdzą warowną, kolumną żelazną i murem spiżowym przeciw całej ziemi”.
Świeższy umysł
Kto powierzyłby dzieciom najpoważniejsze tajemnice, dotyczące całej ludzkości? Kto pokazałby im skutki ludzkich nieprawości i grozę potępienia? Jest ktoś taki: Bóg.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.