Dobra Pani przyszła do Kibeho

Krzysztof Błażyca

|

MGN 06/2019

publikacja 19.12.2019 10:32

Każda z dziewcząt spotkała Ją osobno. Każda słyszała to samo: Jeśli ludzie się nie nawrócą… Kilka lat później w Rwandzie w ciągu trzech miesięcy zginęło prawie milion osób.

Procesja z figurą Maryi  we wspomnienie pierwszych objawień Marii-Klary Procesja z figurą Maryi we wspomnienie pierwszych objawień Marii-Klary
krzysztof błażyca /foto gość

A lfonsyna, Natalia i Ma-ria-Klara nie wyróżniały się wśród innych nastolatek. Chodziły do szkoły w Kibeho. Mieszkały w internacie. Natalia bardzo lubiła grać w siatkówkę. – Nie wiem, dlaczego Matka Boża wybrała akurat nas. Chyba po prostu tak chciała – mówi „Małemu Gościowi” dziś już 55-letnia Natalia. Ludzie nazywają ją tu „Mamą Natalią”, okazując jej w ten sposób szacunek. Wciąż mieszka w Kibeho niedaleko szkoły, gdzie wszystko się zaczęło. Maryja prosiła ją, by pozostała tam „aż do odwołania”, by modliła się za grzeszników i dusze czyśćcowe. W pokoju dawnego internatu, gdzie kiedyś mieszkały dziewczęta, dziś jest kaplica. Natalia modli się tam nocami, do wczesnych godzin porannych. Obok miejsca objawień stoi figura Maryi otoczona kwiatami. Kilka metrów dalej, nad zielonym wąwozem, wznosi się sanktuarium. Kościół Matki Bożej Bolesnej jest sercem Kibeho – małej wioski, do której w święta maryjne przybywa ponad 50 tys. pielgrzymów z różnych krajów. Naprzeciw kościoła niedawno powstała kaplica wieczystej adoracji.

Największa tragedia

Po raz pierwszy Maryja objawiła się w Rwandzie w  28 listopada 1981 r. Najpierw ukazała się Alfonsyna. „Kim jesteś, Dobra Pani?” – zapytała dziewczyna. „Ndi Nyina wa Jambo” – usłyszała odpowiedź w języku kinyarwanda, co oznacza „Jestem Matką Słowa”. Alfonsyna rozpoznała, że to Matka Jezusa. Potem Maryja ukazała się jej jeszcze wiele razy. Wzywała do nawrócenia, prosiła o wiarę i modlitwę. W styczniu 1982 r. objawiła się Natalii. W marcu tego samego roku po raz pierwszy rozmawiała z nią Maria-Klara. Każda z dziewcząt miała objawienia osobno, ale wszystkie dotyczyły tego samego – aby ludzie pojednali się z Bogiem. Maryja z bólem ostrzegała, że jeśli ludzie się nie nawrócą, czeka ich wiele nieszczęść. Maria-Klara otrzymała misję rozpowszechniania Różańca do Siedmiu Boleści, a Alfonsynie i Natalii Maryja ukazała przerażające obrazy. – To, co zobaczyły, było straszne – wspomina ks. Franciszek Harelimana, świadek objawień, który dziś przyjmuje pielgrzymów w sanktuarium. – Trudno było wtedy patrzeć na dziewczęta. To, co ukazała im Maryja Dziewica, budziło grozę. Widziały ludzi zabijających się nawzajem i rzekę krwi. Kilka lat później, w kwietniu 1994 r., w Rwandzie doszło do ludobójstwa. W ciągu trzech miesięcy zginęło prawie milion osób. Wiele zostało zabitych również w Kibeho. W czasie wojny zginęła też Maria-Klara. Była to jedna z największych tragedii XX wieku.

Ani biała, ani czarna

Panią Natalię odwiedzamy w domu razem z ks. Andrzejem Jakackim. To polski misjonarz, pallotyn, autor książki o objawieniach w Kibeho. Natalia właśnie zakończyła rekolekcje. Co roku na przełomie lutego i marca spędza tydzień w milczeniu, na modlitwie i umartwieniach. W małym pokoiku żarówka daje niewiele światła. Pani Natalia nie chce mówić o sobie. Nie czuje się kimś szczególnym. – Miałam 17 lat, gdy po raz pierwszy zobaczyłam Maryję – wspomina. – To wielka łaska, ale i wielkie cierpienie. – Co Pani wtedy poczuła? – pytam. – Najpierw przestraszyłam się – przyznaje. – A Ona mnie próbowała uspokoić, mówiła, bym się nie bała, że jest Matką Bożą. Jak wygląda? Tego się nie da opisać – uśmiecha się pani Natalia. – Jest piękniejsza niż każde Jej wyobrażenie. Ani biała, ani czarna. Jaśniejąca. Patrzyłyśmy na Nią, a Ona na nas… Podczas objawień do Kibeho przyjeżdżało wiele osób. Różni specjaliści badali, czy to nie oszustwo. – Wśród ludzi tymczasem było wiele nawróceń – przyznaje ks. Harelimana. – 29 czerwca  2001 roku miejscowy biskup wydał dokument, w którym potwierdził, że objawienia z Kibeho, jakie miały Alfonsyna, Natalia i Maria-Klara, są prawdziwe. Potem Natalia jeszcze wiele razy widziała Maryję prywatnie. Ostatni raz w styczniu 1999 r. I tęskni...

A rodzice są szczęśliwi

Od lat w Kibeho posługują polscy misjonarze i misjonarki. Ks. Zdzisław Prusaczyk, pracujący przy sanktuarium, zabiera nas do tamtejszej rodziny Pigmejów. Mamy ze sobą worek ryżu. – To bardzo biedni ludzie – mówi. – Żyją w skrajnych warunkach. Zresztą sami zobaczycie... Ulepiony z błotnej masy dom stoi na skarpie. W środku ciemno. Mieszkańcy cieszą się na wizytę misjonarza. Ksiądz Zdzisław błogosławi ich dzieci, razem się modlimy. Na koniec dziewczęta tańczą dla nas. W Kibeho jest też szkoła z internatem dla niewidomych i niedowidzących dzieci z biednych rodzin. Prowadzą ją Siostry Franciszkanki Służebnice Krzyża. Szkołę założyła siostra Rafaela Nałęcz, która trzy lata temu, w maju 2016 r., zginęła w wypadku samochodowym. Często powtarzała: „Chciałabym umrzeć w Rwandzie”. – Dziś mamy ponad 140 uczniów z Rwandy, dwoje dzieci z Konga i dwoje z Tanzanii – mówi prowadząca szkołę s. Bogusława. – Rok szkolny dzieli się tu na trzy części. Po każdym dzieci mają dwa tygodnie ferii. Siostra jest dumna ze swoich uczniów. – Dwie nasze dziewczyny znalazły się wśród 24 najlepszych w kraju – mówi, stojąc wśród dziewczynek w kraciastych czerwonych sukienkach. – Rodzice są szczęśliwi – dodaje – gdy widzą, że ich dziecko umie czytać i pisać. I to jest naszym celem: pokazać, że niewidome dziecko potrafi.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.