Grają geny

Piotr Sacha

|

MGN 05/2019

publikacja 13.06.2019 10:03

Włoch Chiesa, Holender Kluivert, Polacy Szczęsny i Klich… Słysząc te nazwiska, widzimy w akcji piłkarzy. Ojców czy synów?

Grają geny

T hiago Alcântara ciężko pracuje w linii pomocy Bayernu Monachium. To dzięki niemu Robert Lewandowski ma kolejne okazje na złowienie gola. Mattheus de Oliveira to motor napędowy drużyny Vitória SC z portugalskiego miasta Guimarães. Z kolei napastnik Romarinho strzela w brazylijskim klubie – czwartoligowym Tupi. Trzech piłkarzy łączy jedna… kołyska.

Mattheus

Historia z kołyską wydarzyła się 9 lipca 1994 r. w Stanach Zjednoczonych. Na stadionie w Dallas walkę o półfinał mistrzostw świata toczyły drużyny Brazylii i Holandii. Po godzinie gry Bebeto wbiegł z piłką w pole karne, minął holenderskiego bramkarza, kopnął piłkę w siatkę i ruszył w stronę kibiców. Dołączyli do niego Romario i Mazinho, a cała trójka… kołysała rękami. Dwa dni wcześniej w Rio de Janeiro urodził się Mattheus, syn Bebeto. Kibice z całego świata zobaczyli, jak Brazylijczycy dedykują mu gola. Bebeto mógł sobie wtedy wyobrażać, jak Mattheus drybluje i zdobywa bramki… na przykład w portugalskiej ekstraklasie. Na Romario czekał w domu dziewięciomiesięczny Romarinho, czyli mały Romario. Za Mazinho z kolei tęsknili trzyletni Thiago i roczny Rafael, znany dziś z Interu Mediolan jako Rafinha. Po tamtym mundialu w USA piłkarskie kołyski stały się popularne również w Polsce.

Mateusz

Droga do piłkarskiej kariery na wzór taty bywa dłuuuga i wyboista. W drużynie Jerzego Brzęczka nie brakuje takich wytrwałych. Mateusz Klich z rodzinnego Tarnowa wyjechał jako 13-latek. Bez rodziców i bez najlepszych kolegów. Rozpoczął naukę 70 km od domu w Szkole Mistrzostwa Sportowego w Krakowie. Miał pewność – jak powtarza w wywiadach – że zostanie piłkarzem. Takim jak tata. Wojciech Klich grał jako pomocnik w barwach aż 19 polskich klubów. Jego dwaj bracia, wujkowie Mateusza, też byli piłkarzami. Żaden z nich jednak nie spełnił marzenia o grze w reprezentacji. Po wielu latach zagranicznej tułaczki od klubu do klubu Mateusz odnalazł formę – i w angielskiej drużynie Leeds United, i w drużynie narodowej. – Niewielu jest graczy, którzy tak wiele rzeczy na boisku robią we właściwy sposób – niedawno chwalił Polaka klubowy trener, słynny Argentyńczyk Marcelo Bielsa.

Bartosz

Początkowo szedł za karierą taty krok w krok. Bartosz Bereszyński to obrońca, tak jak tata Przemysław. To po pierwsze. Obaj startowali w dorosłej piłce w Lechu Poznań. To po drugie. Po trzecie: Przemysław jest trzykrotnym mistrzem Polski, który grał przeciwko FC Barcelona. Bartosz to czterokrotny mistrz Polski, który grał przeciwko Realowi Madryt. Wreszcie syn zrobił krok dalej. Kiedy Przemysław miał 27 lat, był filarem obrony nieistniejącego już Sokoła Tychy. 27-letni Bartosz jest dziś filarem UC Sampdoria i reprezentacji Polski. Rok temu Bartoszowi urodził się syn, a Przemysławowi wnuk. Jak uczcił to piłkarz włoskiej Serie A? Oczywiście kołyską po golu.

wojciech

Bramkarzy Macieja i Wojciecha Szczęsnych wiąże podobna historia. Syn Wojciech nie tylko wzrostem (196 cm) przewyższył tatę (191 cm). Maciej zasłynął zdobyciem mistrzostwa Polski z czterema różnymi klubami – Legią Warszawa, Widzewem Łódź, Polonią Warszawa i Wisłą Kraków, a w reprezentacji Polski wystąpił siedem razy. Wojciech ma już na koncie 42 mecze w drużynie narodowej. Dwa razy zdobył z Arsenalem puchar Anglii, wicemistrzostwo Włoch z Romą, a z Juventusem mistrzostwo i puchar Włoch.

Justin

Ma 19 lat i znane piłkarskie nazwisko. Jego tata Patrick Klui- vert w koszulce FC Barcelona zdobył aż 90 bramek a w reprezentacji Holandii 40. Obaj zaczynali w Ajaksie Amsterdam i obaj przenieśli się z Holandii do Włoch. Tyle że Patrick wybrał obecną drużynę Krzysztofa Piątka, czyli AC Milan, a Justin AS Roma. Rok temu 19-latek wystąpił po raz pierwszy w dorosłej drużynie narodowej. Dziadek Justina, Kenneth Klui- vert, również strzelił mnóstwo goli. Tyle że w drużynie Surinamu, państwa leżącego nad Oceanem Atlantyckim, dawnej kolonii holenderskiej. Kopią także bracia Justina. Najmłodszy, 12-letni Shane jest nadzieją piłkarskiej akademii FC Barcelona. Kiedy w sportowej stacji Sky Sport padło pytanie o piłkarski wzór, Justin Kluivert stwierdził bez wahania: – Mój tata Patrick… Ale jestem też pod wrażeniem Cristiano Ronaldo. W Ajaksie Justin występował z numerem 45. Kiedyś wyjaśniał dziennikarzom, że 4 plus 5 daje 9, czyli numer na koszulce taty. W Romie gra z numerem 34. Justin tłumaczy, że wybrał go w hołdzie dla dawnego kolegi z Ajaksu. Abdelhak Nouri, który biegał po boisku w koszulce z numerem 34, dwa lata temu podczas meczu stracił przytomność i zapadł w śpiączkę.

Federico

Chiesa strzelił dotąd we Włoszech 14 goli. Jego tata Enrico – 171! Ale 21-latek to bardzo ambitny, a przy tym skromny zawodnik. – Ja – światowa klasa? Nie, absolutnie – mówił we włoskim dzienniku „Corriere della Sera”. – Cieszę się z osiągnięć. Ale na pewno wiele mogę jeszcze udowodnić – dodał. W Pucharze Narodów, w meczu przeciwko polskiej reprezentacji Federico dał próbkę swoich możliwości. To po jego akcji sędzia podyktował karnego dla Włochów. – Mój tata ma na mnie oko i daje mi mnóstwo rad – opowiadał Federico w telewizji Rai Sport. – Dostałem czerwoną kartkę po 30 minutach gry – wspominał dalej. – Wiedziałem, że popełniłem błąd. Tata nie odzywał się do mnie przez trzy dni… Wtedy dopiero zrozumiałem, że to było naprawdę złe zachowanie – zakończył napastnik Fiorentiny.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.