Perfekcyjny jak pradziadek

Adam Śliwa

|

MGN 05/2019

publikacja 13.06.2019 10:04

Piękny w każdym calu. Pod czarną maską 1500 koni. Z tyłu 6 rur wydechowych. I przedni grill, który sprawia wrażenie auta wręcz agresywnego. Taki wygląd to nawiązanie do historii jego przodka – atlantica.

Perfekcyjny jak pradziadek east news

Gdy w 1936 roku zaprezentowano Bugatti Type 57 SC Atlantic, wywołało to takie wrażenie, jakby spodek kosmiczny wylądował na Ziemi. Nikt nie tworzył takich samochodów. Szerokie błotniki, wystająca maska, duże reflektory, owszem – to standard tamtych czasów, ale okrągła dwuosobowa kabina, zakrzywione okna i ażurowa płetwa na dachu, to było coś... W najnowszym dziele producenta, którego siedziba znajduje się w niewielkim Molsheim, tego ducha czuć na każdym kroku. A pod maską...

Cztery auta syna

Ettore Bugatti swoją firmę założył na początku XX wieku w Alzacji, regionie w dzisiejszej wschodniej Francji. Zaczął od tworzenia samochodów wyścigowych. Po dwóch latach, w 1912 roku, wypuścił swój pierwszy samochód drogowy – w sumie było ich 2500. Wiele pojazdów zachowało się do dziś. Nic dziwnego, były świetne. Bugatti Royal, jak nazwa wskazuje, był autem dla arystokracji. Luksusowy i wyjątkowo drogi. Jego 13-litrowy silnik miał taką moc, że niewykorzystane w samochodach urządzenia napędzały pociągi Trans Europa Expres. W latach 30. firmę przejął Jean, utalentowany syn Ettore. Projektował wyjątkowe modele samochodów, wśród których był legendarny atlantic z 1936 roku. Powstały tylko cztery takie auta. Do naszych czasów zachowały się trzy.

Czarny samochód

Czarny atlantic Jeana zaginął, gdy w 1940 roku do Alzacji wkroczyli Niemcy. Dzisiaj byłby wart ponad 100 mln euro. Pozostałe samochody rzadko zmieniają właścicieli, a kiedy się pojawiają na drodze, budzą prawdziwą sensację. Ostatni wyprodukowany egzemplarz, należący obecnie do Ralpha Laurena, amerykańskiego projektanta mody, jest czarny – podobnie jak zaginiony egzemplarz Jeana. To właśnie utracony, prywatny samochód twórcy atlantica był inspiracją dla nowego La Voiture Noire, czyli czarnego samochodu. Podobno pierwszym kupcem La Voiture Noire został były właściciel Volkswagena. W przeliczeniu na złotówki auto kosztowało ponad 71 milionów. Oznacza to, że najnowszy model bugatti wśród nowych samochodów jest najdroższy na świecie. Wspólną cechą tych czarnych aut jest ażurowa płetwa biegnąca przez całą długość wozu. W latach 30. budziła duże zdziwienie, więc nie mogło jej zabraknąć w nowym samochodzie. Tu jest poprowadzona ciekawie, razem z pojedynczą wycieraczką szyby. Nadwozie wykonano ręcznie z włókna węglowego, zaznaczając też charakterystyczne wystające błotniki. Dwie czarne piękności, mimo że zupełnie różne, mają wiele cech wspólnych. Podobna jest linia biegnąca przez całą karoserię czy okrągłe elementy z tyłu auta. La Voiture Noire ma potężny ośmiocylindrowy silnik quad-turbo W16, znany z bugatti chiron. Pod czarną maską drzemie aż 1500 koni mechanicznych, które potrafią rozpędzić auto do ponad 400 km/h. Z tyłu, podobnie jak jego pradziadek atlantic, pojazd ma 6 rur wydechowych. Tym, co najbardziej odróżnia La Voiture Noir od innych supersamochodów, jest przedni grill. Bardzo podobny do grilla pradziadka sprzed wojny. To sprawia wrażenie auta dynamicznego, wręcz agresywnego. Atlantic wyprzedzał epokę, w której powstał. Jajowata tylna część mieściła tylko dwóch pasażerów. Wydaje się, jakby była narysowana jednym pociągnięciem ołówka. Boczne okna, wykrzywione jak łzy, nadają mu charakter. Wóz z 1936 roku miał 250 koni mechanicznych i rozpędzał się do 200 km/h. Nadwozie wykonano z używanego w lotnictwie elektronu, czyli stopu magnezu i glinu. Nie można go spawać, stąd słynne nitowane płetwa i błotniki. Pojazd nazwę zawdzięcza zaginionemu na Atlantyku przyjacielowi Bugattiego, Jeanowi Mermozowi.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.