Wielki Bóg, mały człowiek

Wasz Franek fałszerz

|

MGN 03/2019

publikacja 14.02.2019 09:45

Robi wrażenie, co? Jeśli coś zasługuje na nazwę „scena monumentalna”, to właśnie ten obraz.

Przedstawia moment wręczenia Mojżeszowi tablic dziesięciorga przykazań na górze Synaj. W dolnej części obrazu widzimy masę ludzi, a w górnej groźny masyw. Wokół góry snują się sine i bure dymy. A na szczycie widnieje sylwetka siedzącego Mojżesza z tablicą w ręku. A dlaczego ten Mojżesz taki wielki? – zapytacie może. Ano dlatego, że jego cień wyświetlił się na chmurach czy też na kłębach dymu – odpowiem. Czyli że prawdziwy Mojżesz byłby z pozycji widza niedostrzegalny, ale bijące z drugiej strony światło stworzyło coś w rodzaju powiększenia obrazu na zasadzie działania rzutnika. Taki sprytny zabieg wymyślił pan Jean-Léon Gérôme, autor obrazu. Dzięki temu widzimy i tłum na dole, i możemy też podglądnąć „spotkanie na szczycie”. Z czoła Mojżesza biją w niebo dwa promienie – to skutek spotkania z Bogiem. Boga nie widać, ale Jego obecność oznajmia złocisty blask, odbity na obłokach. Ogólnie mówiąc – strach bierze. No, może nie oglądających obraz (chyba że bardzo wrażliwych), ale tych namalowanych na pewno. Niektórzy z widocznych na pierwszym planie najwyraźniej zamierzają dać nogę.

Podobnie zresztą jak nogę (kopyto?) daje całe stado jakiejś rogacizny, widoczne z lewej strony u dołu. Pozostali reagują różnie. Ktoś klęczy skulony, ktoś wyciąga ręce, ktoś tylko stoi i patrzy. Można powiedzieć, że cały ten obraz to dość dokładny malarski odpowiednik opisu z Księgi Wyjścia o zawarciu przymierza Boga z Narodem Wybranym: „Góra zaś Synaj była cała spowita dymem, gdyż Pan zstąpił na nią w ogniu i uniósł się dym z niej jakby z pieca, i cała góra bardzo się trzęsła. Głos trąby się przeciągał i stawał się coraz donośniejszy. Mojżesz mówił, a Bóg odpowiadał mu wśród grzmotów” (Wj 19, 18-19). No no, mocna rzecz. Pan Gérôme starał się to pokazać – słabość i małość człowieka w obliczu potęgi Boga. Może dlatego zestawił ze sobą w jednym obrazie tak różniące się od siebie elementy. Część dolna jest pełna skrupulatnie przedstawionych szczegółów, namalowanych ciepłymi kolorami, a górna to wielkie plamy o jednolitych barwach. Przy tym plama największa – przedstawiająca masyw Synaju – wybija się z całości zimną barwą. U jego podnóża snują się jaśniejsze chmury, co daje efekt ogromu góry. To jedno z ostatnich dużych dzieł Jeana-Léona Gérôme’a, i jedno z wielu o tematyce historycznej i religijnej, związanej z Bliskim Wschodem.

Artysta wiele razy podróżował w tamte strony, szczególnie upodobał sobie Egipt, co widać, gdy się przejrzy jego dorobek malarski. Malował w stylu akademickim – czyli realistycznie, klasycznie. Nie lubił impresjonistów, którzy próbowali przedstawiać raczej wrażenia niż odwzorowywać rzeczywistość. To mu się nie podobało, chociaż pod koniec życia trochę korzystał z ich doświadczeń. W tym czasie zaczął też więcej myśleć o sprawach wiary, czytał Pismo Święte i modlił się. Obraz „Mojżesz na górze Synaj” pochodzi z tego okresu. Skończył go malować w roku 1900, czyli cztery lata przed śmiercią. Przyznaję, że tym razem szukanie fałszerstw nie będzie łatwe, z powodu natłoku szczegółów. Nie musicie jednak używać lupy, zapewniam, że wszystkie różnice są widoczne gołym okiem. A jest ich siedem. No to powodzenia.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.