Pstryczek w domino

Joanna Juroszek

|

MGN 03/2019

publikacja 14.03.2019 09:43

Odwiedzili dżunglę, spotkali Indian, mieszkali niemal na ulicy. Banany jedli na ostro, na słodko i na słono. Na drugim końcu świata przekonali się, że milczenie naprawdę może być złotem.

W Polsce szalała zima, a w Panamie – lato W Polsce szalała zima, a w Panamie – lato
Archiwum prywatne

Emilia Ulaczyk z pierwszej klasy liceum i o rok od niej starsza Basia Brożek razem z innymi młodymi z Katowic i Piekar Śląskich odwiedziły Panamę, malutki kraj łączący obie Ameryki. Ich podróż trwała dwa dni, z powrotem – około 14 godzin. Pokonały prawie 10 tysięcy kilometrów. Towarzyszył im ks. Dawid Lubowiecki. Jak wspominają Światowe Dni Młodzieży?

Banany

Młodzi ze Śląska odwiedzili dżunglę, spotkali się z Indianami, mieszkali u panamskich rodzin, skosztowali lokalnej kuchni. – Co jedliście? – pytam. – Głównie kurczak i ryż – odpowiada Emilia. – Na pewno zaskoczeniem był dla nas banan – dopowiada Basia. – Jak to? – Bo jest w każdej potrawie, nieważne czy na słodko, czy na ostro; smażony, gotowany. – Tak jak u nas jest kilka rodzajów jabłek, tak u nich jest kilka rodzajów banana – wtrąca Emilia. – Dobre te banany? – dopytuję. – Tak, za pierwszym razem, ale nie dwudziesty raz pod rząd! – śmieją się. W Panamie młodzi zobaczyli wiele kontrastów. Bieda miesza się tam z luksusem. Doświadczyli też, jak gościnni są ludzie mieszkający w tej części Ameryki Środkowej i jak radosne i kolorowe są ich Msze św. – Wyglądają totalnie inaczej niż nasze – ocenia Emilia. – W Panamie na Eucharystii wszyscy klaszczą, cieszą się. Jest o wiele mniej ciszy niż w Polsce. Kościół zwykle stoi w środku miasteczka, wszystkie drzwi są pootwierane, tak że na liturgii słychać każde auto, każdą rozmowę. Brakuje ciszy.

Polacy

Grupa z Katowic i Piekar Śl. w czasie Światowych Dni Młodzieży najpierw odwiedzała diecezję Penonomé, później, kiedy przyjechał papież Franciszek, pojechali do stolicy, czyli Panama City. – Rodziny, u których mieszkaliśmy, witały nas z otwartymi rękami – opowiada Basia. – Dawali nam wszystko, co mogli. Powtarzali, że jesteśmy dla nich wielkim błogosławieństwem. Nie pamiętam, czy wcześniej spałam w tak trudnych, a jednocześnie tak pięknych warunkach. Bardzo mnie uderzyło, że dobrobyt to niekoniecznie jest szczęście. Basia razem z Emilią spały w patio. To rodzaj dziedzińca. Od ulicy oddzielały ich jedynie kraty przesłonięte prześcieradłami i kocami. – Jasne, że się bałyśmy – śmieją się obie. – Ale zimno nam nie było – dodają. W Polsce w tym czasie szalała zima, a w Panamie temperatura w ciągu dnia dochodziła nawet do 40 stopni Celsjusza! Na ŚDM w Panamie królowali młodzi z Ameryki Południowej. Spośród Europejczyków największa ekipa przyjechała z Polski. Emilia i Basia do Panamy pojechały dlatego, że wcześniej – w 2016 roku – zachwyciły się spotkaniem młodych w Krakowie. – To był dla mnie moment oczarowania Kościołem i mocnego zbliżenia do Pana Boga. Taki pstryczek w domino – wspomina Basia. – Od tego czasu chciałam sama świadomie szukać Boga. I kiedy w Brzegach pod Krakowem usłyszałam, że kolejne ŚDM będą w Panamie, powiedziałam sobie: „W ogóle nie ma dyskusji, na pewno tam pojadę” – opowiada. – Przez trzy lata, mniej więcej co trzy miesiące męczyłam rodziców i zadawałam pytanie: „Możemy już zacząć na to odkładać?”.

Cisza

W spotkaniach, w których uczestniczą młodzi z całego świata, zawsze jest wiele radości. W autobusach, tramwajach, metrze śpiewają, grają na gitarach, przybijają sobie piątki. Polacy razem z innymi w wielu językach śpiewali „Barkę”, ulubioną pieśń Jana Pawła II. Oprócz tego wszędzie słychać było hymn ŚDM z 2016 roku – „Błogosławieni miłosierni”. Jednak w tej radości, krzykach i spontaniczności młodzi zauważyli, że brakuje im… ciszy i osobistej modlitwy. – Kiedy Mszę św. dla Polaków miał odprawić ks. Wojciech Polak, prymas naszego kraju, okazało się, że w kościele nie ma nagłośnienia – wspomina ks. Dawid. – Panamczycy raczej nie dbają o takie szczegóły. Czekaliśmy chyba pół godziny. W końcu prymas powiedział: „Zwołajcie młodych jak najbliżej”, a my, księża, zachęcaliśmy, żeby zachowywali się jak najciszej. W końcu byliśmy już bardzo blisko siebie. Wtedy pomyślałem, że cisza niesamowicie nas zbliża nie tylko do Boga, ale i do drugiego człowieka. W ciszy można więcej usłyszeć…

Lizbona

– Dla mnie bardzo znaczący był też moment ciszy na polach, kiedy czuwaliśmy z papieżem – przyznaje Basia. – Niesamowite było zobaczyć papieża, głowę Kościoła, który stoi przed Maryją jak małe dziecko. Jak ukochany synek. Zupełnie nie przejmował się tym, że czas nagli, że trzeba kończyć. On trwał w modlitwie. Do mnie bardzo mocno przemówiło też hasło ŚDM: „Oto Ja, służebnica Pańska”. Jak to wygląda u mnie? Czy umiem zgadzać się z wolą Bożą? Na ile staram się słuchać Boga? – pyta sama siebie Basia, która w Panamie świętowała swoje 18. urodziny. Dziewczyny w Ameryce doceniły… polski Kościół i naszą ojczyznę. Były dumne, kiedy razem z innymi zatańczyły poloneza, a na polskiej Mszy św. doświadczyły ciszy. Kolejne Światowe Dni Młodzieży odbędą się bliżej nas – na końcu Europy, w stolicy Portugalii, Lizbonie, w 2022 roku. Pojedziecie?

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.