„Cicha noc” w środku wojny

Adam Śliwa

|

MGN 01/2019

publikacja 14.02.2019 14:43

Zamiast do siebie strzelać, złożyli sobie życzenia. W Boże Narodzenie znów byli braćmi.

Pomysł wspólnego spędzenia świąt wyszedł od szeregowych niemieckich żołnierzy Pomysł wspólnego spędzenia świąt wyszedł od szeregowych niemieckich żołnierzy
Illustrated London News /wikimedia

Najbardziej niezwykłe wydarzenie w historii wojen. Cud Bożego Narodzenia. Wbrew dowódcom i politykom umilkły strzały, a żołnierze razem śpiewali kolędy, grali w piłkę. To było tylko jeden raz. Później potworna machina wojny i nienawiść zniszczyły wszystko.

Życzenia między okopami

Od wybuchu wojny latem 1914 roku zginęły tysiące żołnierzy. Front ciągnął się przez cały kontynent – na wschodzie, południu i na zachodzie. Walki były krwawe, a życie w okopach nie do pozazdroszczenia. Zimno, mokro, szczury i ciągłe zagrożenie życia. Pod miejscowością Ypres, w północno-zachodniej Belgii, miesiąc wcześniej zakończyła się bitwa. Zginęło w niej tylu żołnierzy, przede wszystkim młodych, że Niemcy nazwali ją rzezią niewiniątek. W grudniu 1914 roku w jednym z okopów siedzieli żołnierze niemieckiej armii, głównie z Saksonii, a naprzeciwko Walijczycy z armii brytyjskiej. Między okopami leżeli zabici w poprzednich walkach, a zryte bombami pole przystrojone było drutem kolczastym. 24 grudnia noc była mroźna, ale pogodna. Biały śnieg wszystko przykrył, a po niemieckiej stronie pojawiły się kolorowe lampki i przystrojone choinki. Żołnierze zaczęli śpiewać „Cichą noc” i wykrzykiwać do drugiej strony frontu bożonarodzeniowe życzenia.

Siła Europejczyków

Zaczęło się od zwykłych żołnierzy. Mimo że do rozejmu, chociaż na czas świąt, nawoływał papież Benedykt XV, nikt go nie słuchał. Przywódcy pragnęli tylko jednego: zwycięstwa za wszelką cenę. Na pewno nie chcieli, aby żołnierze w przeciwniku zamiast wroga dostrzegli młodego, przestraszonego i tęskniącego za domem człowieka. Nie przewidzieli jednak siły, jaką ma wspólna tożsamość Europejczyków i wiara w Chrystusa, którego narodzenie wspominali co roku. Po tym, jak niemieccy szeregowi zaczęli wykrzykiwać życzenia i śpiewać kolędy, nad polem bitwy umilkły strzały. Pojedynczy żołnierze najpierw nieśmiało zaczęli wychodzić z okopów jednej i drugiej strony. Zaczęli częstować się nawzajem słodyczami, które znaleźli w paczkach z domu, i papierosami, wymieniali się adresami. „Jeden Anglik zagrał na harmonijce ustnej niemieckiego żołnierza, inni tańczyli. Nie zapomnę tego widoku przez resztę mojego życia” – zanotował Josef Wenzel z 16 bawarskiego pułku piechoty.

Koniec Europy

Podobne braterstwo pojawiło się wzdłuż całego zachodniego frontu. Prezentami wymieniali się Brytyjczycy i Niemcy. „Rozmawialiśmy, jakbyśmy znali się od lat”– zapisał kapral John Ferguson. Nastrój udzielił się oficerom. Niemcy sprezentowali Brytyjczykom beczkę piwa. W zamian dostali pudding śliwkowy. Żołnierze pośród drutów kolczastych rozegrali chyba najbardziej niezwykły mecz w historii futbolu. W tak zwanym rozejmie bożonarodzeniowym uczestniczyło ok. 100 tysięcy żołnierzy. Trwał on do drugiego dnia świąt, a na niektórych odcinkach frontu nawet do Nowego Roku. W wielu przypadkach żołnierze nie chcieli już potem walczyć z poznanym przeciwnikiem. Żeby temu zaradzić, przeniesiono niektóre jednostki na inne odcinki frontu, a do żołnierzy próbujących się bratać z wrogiem strzelali snajperzy. Święta się skończyły, a wojna stawała się coraz bardziej bezduszna i krwawa. W następne święta takie Boże Narodzenie nie miało już szans się powtórzyć. 1914 rok był ostatnim podmuchem belle époque (pięknej epoki), czyli dawnej, wielkiej, pięknej Europy.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.