Skąd ja znam ten głos?

Piotr Sacha

|

MGN 01/2019

publikacja 14.02.2019 14:42

„Mam tę moc” – śpiewa Elsa z „Krainy lodu”. W jej słowach odnajdą się aktorzy, których na ekranie... nie widać. Dają za to postaciom własny głos i emocje.

Ja jestem Merida. Pierworodne dziecko władcy klanu DunBroch. Jestem Zygzak, jestem piorun, jestem syn burzy. Kowalski, raport taktyczny. Zanim bohaterowie kreskówek przedstawią się widzom z ekranu, ktoś musi dać im głos. W studiu nagraniowym aktorzy mają pole do popisu. Zadanie jest niełatwe, bo nie wystarczy po prostu wypowiedzieć słowa dialogu. Każda bajkowa postać ma własny charakter, który widać, słychać i czuć. Aktorzy głosem wyrażają radość, podekscytowanie, strach, żal i wiele innych emocji. Śmieją się do mikrofonu, to znów szlochają, krzyczą i szepczą. W dodatku pod ręką, a właściwie w strunach głosowych, mają pełną paletę barw. Głos jasny, ciemny, gładki, szorstki... Nad wszystkim czuwa reżyser dubbingu. Pierwszy polski dubbing do amerykańskiej kreskówki powstał ponad 80 lat temu. Przedwojenni aktorzy wcielili się w role Królewny Śnieżki i siedmiu krasnoludków. – W pracy przed mikrofonem na pewno przyda się dobry słuch muzyczny – radzi czytelnikom „Małego Gościa” aktor Piotr Bajtlik. – Aby słyszeć, w jakim rytmie mówi postać, której dajemy głos – wyjaśnia. O swojej pracy opowiedzieli aktorzy dubbingowi znani z ról w „Minionkach”, „Rio”, „Krainie lodu”, „Żółwiku Sammym” i wielu innych filmach.

Piotr Bajtlik

Między innymi Herb O’Haracz z „Minionków”, Mruk z „Trolli”, Roger z „Epoki lodowcowej”, Nico z „Rio”, Leonardo z „Wojowniczych żółwi ninja”. – Niemal każdego dnia staję przed mikrofonem i nagrywam głos, który potem można usłyszeć w filmach, serialach czy reklamach telewizyjnych. A moich kreskówkowych bohaterów są już chyba setki. Trudno mi wybrać jedną ulubioną postać... Może Mruk z kinowej produkcji „Trolle”?... Moje córki uwielbiają tę bajkę, a zwłaszcza jej głównego bohatera. (śmiech) Zdarza się, że znajomi, których dzieci lubią na przykład „Trolle” czy serial „Blaze i megamaszyny”, proszą mnie o powiedzenie do telefonu kilku zdań głosem Mruka albo Blaze’a. (śmiech) Wcielam się i w bohaterów pozytywnych, i w złoczyńców. Z dubbingiem jest podobnie jak z grą na scenie czy przed kamerą – aktor przez chwilę przeżywa to, co jego postać. Tekst, który w odpowiednim rytmie wypowiadam przed mikrofonem, musi idealnie wpasować się w ruch ust postaci na ekranie. Co wcale nie jest łatwym zadaniem. Myślę, że każdy aktor stara się dać postaci coś od siebie. Ale w dużym stopniu wzorujemy się na wersji oryginalnej filmu czy bajki. Czasem zdarza się, że ktoś powie: „Skądś znam ten głos...”. (śmiech) Jednak na co dzień mówię nieco inaczej. Są dziesiątki sposobów, by dostosować brzmienie głosu do konkretnego zadania aktorskiego. Można mówić cienkim głosikiem albo niskim, grubym, chropowatym głosem. Bardziej flegmatycznie albo dynamicznie. Groźnie lub przyjaźnie... Każdy aktor ma bazę własnych głosów, którymi operuje. A czasem miesza jedne z drugimi. Wszystko po to, by dobrze oddać charakter, temperament postaci. W studiu czasem pomaga... kanapka albo kubek wody... Ale nie dlatego, że jestem głodny albo chce mi się pić. (śmiech) Gdy mój bohater mówi coś z ustami pełnymi jedzenia, wtedy też mogę coś przegryźć... (śmiech) Po prostu to brzmi bardziej naturalnie. Podkładałem kiedyś głos głównemu bohaterowi filmu „Życie Pi”. Pi płynie przez ocean w szalupie ratunkowej. Nieraz wpada do wody, zachłystuje się nią. Musiałem to odegrać przed mikrofonem. Wtedy przydał się ten kubek z wodą.

Paweł Ciołkosz

Między innymi Dos z „Fernando”, Kevin z „Minionków”, Tadashi z „Wielkiej szóstki”, Kristoff z „Krainy lodu”, Jack Mróz ze „Strażników marzeń” – Spośród postaci, którym użyczyłem głosu, najbliższą mi jest chyba Jack Mróz. Jestem bardzo zadowolony z tej roli. Czuję, że jest zagrana bardzo prawdziwie i od serca. Poza tym cały film jest piękną historią, w którą całkowicie wpadłem podczas pracy nad dubbingiem. Zazwyczaj podczas nagrania w studiu pracują trzy osoby – aktor, reżyser i realizator dźwięku. Reżyser czuwa nad tekstem, spójnością emocji, tempa i rytmu. Kontroluje tekst i dba o czystość dykcji. Realizator dźwięku stara się to wszystko ładnie nagrać, a potem zmontować tak, aby dokładnie zgadzało się z ruchem ust bohatera na ekranie. Dubbing to nie takie łatwe zadanie, jak mogłoby się wydawać. Pomimo że aktora nie widać, powinien dać filmowej postaci tyle samo emocji, ile ma ona w wersji oryginalnej. Wychodzę jednak z założenia, że każdy może nauczyć się wszystkiego... Dubbingu też można się nauczyć. Niewątpliwie przyda się szkoła teatralna, gdzie uczymy się tajników zawodu aktora, które w pracy nad dubbingiem są wykorzystywane. Każdemu poleciłbym też otwartość i poczucie humoru.

Skąd  ja znam  ten głos?   Mieczysław Włodarski /REPORTER/east news Joanna Pach-Żbikowska

Między innymi Sandra z „Żółwika Sammy’ego”, Masza z „Maszy i Niedźwiedzia”, Eleanor z „Alvina i wiewiórek” Dubbingowych ról było tak wiele... Z niektórymi postaciami bardzo się zżyłam. Na przykład z syreną Cleo z serialu „H2O – wystarczy kropla”. W kreskówce „Ben 10” wcielam się w Gwen, kuzynkę Bena. Towarzyszę jej już od kilkunastu lat. Można powiedzieć, że w tym czasie dojrzewałyśmy razem. Gwen z małolaty stała się młodą kobietą, a ja założyłam rodzinę i doczekałam się dwóch wspaniałych córek – dziewięcioletniej Antoniny i czteroletniej Noemi. Nie ma chyba dziecka, które by nie pokochało uroczej Maszy. Baaardzo trudno było mi się z nią rozstać po kilkudziesięciu odcinkach. Musiałam oddać tę rolę młodszej aktorce. Zdarzało się, że w jednej kreskówce podkładałam głos kilku postaciom. Byłam i mamą, i córką... Czasem w jednej serii bajek gram mrówkę, torbę na zakupy, klapę od śmietnika albo rurę od kanalizacji. W świecie bajek wszystko może się zdarzyć! (śmiech) Głos mają nie tylko ludzie, ale też zwierzęta, rośliny i rzeczy. Podczas dubbingu aktor w dużym stopniu wzoruje się na wersji oryginalnej. W polskich bajkach mamy szansę tchnąć w postać życie. Tworzymy jej głos od podstaw. A później nasz głos staje się pierwowzorem dla wersji zagranicznych. W studiu trzeba być bardzo czujnym. Bo na aktora czekają różne niespodzianki. Czasem trzeba coś skrócić albo coś dopowiedzieć. Kiedyś zmieniłam słowo „poważany” na „poważny”. A ze słowa „zbawić” wyszło „zabawić”. Cała sztuka polega na tym, aby w jednej chwili czytać tekst, patrzeć na ekran, śledząc swoją postać, i do tego jeszcze nasłuchiwać w słuchawce głosu oryginalnego. Ale wszystkiego z czasem można się nauczyć. Na początek warto ćwiczyć samemu w domu z książką. Polecam wiersze dla dzieci. Można się wcielać w różne role i bawić swoim głosem! Na pewno pomaga słuch muzyczny. Można też spisać fragment tekstu z kreskówki, wyłączyć w telewizorze dźwięk i potem próbować podkładać głos ulubionemu bohaterowi.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.