Pole słoneczników

publikacja 04.11.2018 18:29

Decyzja była natychmiastowa- musimy dojść do tego miejsca, będzie sesja zdjęciowa, bo takie piękne kwiaty o tej porze roku to coś niesamowitego. Byłam zachwycona. Po drodze wykopałam chyba z dziesięć dołków. Wprost krztusiłam się od wyrywanych kęp trawy. Za każdym razem dzieci przystawały i bardzo chwaliły mój zapał

Pole słoneczników

Niedziela, 4 listopada, 2018 r.

Hau, Przyjaciele!

Podobno od jutra wszyscy wracają do obowiązków. Kuba do szkoły, Zuzia do przedszkola. Ale dzisiaj na pożegnanie tych sympatycznych dni Pani wywiozła nas na pobliskie pola. Zaparkowała obok ogródków działkowych. Wyskoczyliśmy z samochodu i dzieci krzyknęły prawie równocześnie: „Mama, patrz, jakie cudowne słoneczniki”. Decyzja była natychmiastowa- musimy dojść do tego miejsca, będzie sesja zdjęciowa, bo takie piękne kwiaty o tej porze roku to coś niesamowitego. Byłam zachwycona. Po drodze wykopałam chyba z dziesięć dołków. Wprost krztusiłam się od wyrywanych kęp trawy. Za każdym razem dzieci przystawały i bardzo chwaliły mój zapał. Tym szybciej kopałam. Kuba trochę straszył siostrę, że pewnie wnet wyciągnę spod ziemi kreta, lisa lub borsuka. Zuzia niby się bała, ale chyba marzyła o takiej sytuacji. Okazało się, że pole słoneczników tylko pozornie jest blisko. Szliśmy naprawdę długo, ale Pani stwierdziła, że było warto. Ja oczywiście dałam nurka między rośliny i zaczęło się zgadywanie, gdzie akurat jestem. Nie mogłam się ukryć, bo albo zdradzały mnie chwiejące się łodygi, albo mój biały ogon połyskiwał w słońcu wśród ciemnych kwiatów. Sesja zdjęciowa trwała długo, bo dzieci absolutnie nie chciały pozować. Mogłam więc węszyć, tropić i kopać. A powrót? Trwał jeszcze dłużej, bo ciągle trafialiśmy na coś pasjonującego. Oto rzepy, którymi dobrze jest rzucać w siostrę, a to norki myszy, a to pszczoły, które jeszcze fruwają i pracują. Ciekawe, czy  w najbliższych dniach jeszcze  tu zajrzymy. Cześć. Koka