Tylko nie biały sztandar

Przemysław Barszcz

|

MGN 11/2018

publikacja 22.11.2018 10:26

Bili się wszędzie. Niektórzy zostali nawet karaibskimi piratami. Jednak nie o złoto walczyli Polacy, ale o wolność, niepodległość swojej ojczyzny.

Obraz Januarego Suchodolskiego z 1845 r., pokazujący bitwę o San Domingo. Podczas walk na Haiti 4/5 Polaków umarło na żółtą febrę, a pozostali albo zginęli w starciach z niewolnikami, albo przeszli na ich stronę. Do Polski wróciło bardzo niewielu Obraz Januarego Suchodolskiego z 1845 r., pokazujący bitwę o San Domingo. Podczas walk na Haiti 4/5 Polaków umarło na żółtą febrę, a pozostali albo zginęli w starciach z niewolnikami, albo przeszli na ich stronę. Do Polski wróciło bardzo niewielu
wikimedia commons

Pod każdym sztandarem, byle nie białym, szukają zwycięstwa rozbite oddziały (…) – tak śpiewał Jacek Kaczmarski o polskich żołnierzach w czasach rozbiorów. Pod koniec XVIII wieku, kiedy Rosja, Prusy, czyli Niemcy, i Austria napadły na nasz kraj i podzieliły go pomiędzy siebie, Polacy nie poddali się. Walczyli wszędzie i zawsze, kiedy tylko nadarzyła się okazja zmierzenia się z ciemiężącymi nas siłami. Walczyli pod każdym sztandarem, pod którym mogli ruszyć do boju, unikając tylko białego, oznaczającego poddanie się. Mimo że wspólna siła trzech zaborców była znacznie większa, z najwyższym trudem powstrzymywali oni kolejne zbrojne zrywy naszych rodaków. Wielokrotnie udowadniali, że nie ma dzielniejszych i bardziej walecznych żołnierzy niż Polacy. To, że w tym roku możemy obchodzić 100. rocznicę odzyskania niepodległości, zawdzięczamy naszym dzielnym przodkom.

Nieustraszony jak Polak

Kiedy Napoleon Bonaparte, cesarz Francuzów, rozpoczął wojnę, między innymi z naszymi zaborcami, Polacy oczywiście przyłączyli się do armii francuskiej. Napoleon obiecał, że jeśli pokona wspólnych nieprzyjaciół, znowu powstanie wolna Polska. Cesarz bardzo cenił swoich sojuszników, ufał im jako najlepszym, najwaleczniejszym żołnierzom w osobistej gwardii. Polacy wielokrotnie dowiedli, że tak faktycznie było – wygrywali bitwy nie do wygrania, zdobywali umocnienia nie do zdobycia, a w razie konieczności bez wahania poświęcali swoje życie. Tak umarł na przykład książę Józef Poniatowski. Zamiast ewakuować się z resztą wojsk napoleońskich po jednej z bitew, pozostał, by osłaniać odwrót – powstrzymał wroga, jednak on zginął. Wielki pisarz francuski Honoriusz Balzac stwierdził, że nie zna nikogo poza Polakami, kto nie okazywałby strachu przed śmiercią.

O wolność na Haiti

Polacy w owych czasach bili się w najróżniejszych miejscach świata, z nadzieją, że ich walka przyniesie wolność ojczyźnie. Tak trafili na… Karaiby. Francja w tamtych stronach miała swoje kolonie i walczyła z Anglikami, którzy też mieli tam swoje ziemie. Warto postawić pytanie, czy na pewno swoje. Bo mieć kolonie, to znaczy zabrać, zawłaszczyć jakiś kraj tylko dlatego, że jest się silniejszym. Wojska francuskie nie tylko walczyły na odległych morzach z Anglią. Miały też stłumić powstanie na Haiti. To już nie spodobało się Polakom. Dopóki przeciwnikami byli ci, którzy napadali na Polskę, albo wrogowie naszej wolności, walka była słuszna. Nie chcieli natomiast walczyć nasi przodkowie z Haitańczykami, którzy zapragnęli wolności. Niektórzy z Polaków przeszli na stronę powstańców. Czy byli dezerterami? Nie nazwałbym ich tak – przecież nadal walczyli o wolność i sprawiedliwość, bo nikt nie powinien być niczyim niewolnikiem. Ponieważ po tym, jak stanęli po stronie Haitańczyków, nie mieli już dokąd wracać, bo nawet Francuzi wsadziliby ich do więzienia lub ścięli gilotyną, wielu z nich pozostało na Haiti. Do dziś w tym tropikalnym, wyspiarskim kraju żyją ludzie o polskich nazwiskach i rysach twarzy, szczycący się pochodzeniem od polskich żołnierzy.

Na pirackim statku

Podczas walk z Anglikami polski oficer Ignacy Blumer dostał się do niewoli. Kiedy tylko udało mu się wydostać z wilgotnego, pełnego szczurów więzienia, został korsarzem pływającym po ciepłych morzach i atakującym angielskie okręty. Izydor Borowski natomiast przeszedł na stronę powstańców haitańskich. Nie chciał jednak walczyć przeciwko dotychczasowym towarzyszom broni. Popłynął na wyspę Tortuga, która wtedy była pirackim gniazdem. Tam szybko zyskał sławę jako „Sinior Isidoro” – postrach Anglików. Walczył zawsze dla ideałów, a najważniejszym z nich była wolność. Nie mogąc póki co dać jej Polsce, przyłączył się do Simona Bolivara, walczącego z Hiszpanami o wyzwolenie Wenezueli, Kolumbii i innych południowoamerykańskich krajów. Kazimierz Lux z kolei także stał się korsarzem odległych mórz. Nie był jednak typowym piratem, lubującym się w okrucieństwach i złocie, nie gromadził skarbów dla siebie. Ponieważ sam zaznał niewoli, dobra zdobyte w walce z Anglikami przeznaczał na wykup jeńców (Francuzów, którzy cierpieli w angielskich więzieniach). Wspomagał też dawnych towarzyszy, którzy zostali inwalidami. „I cierpią, gdy śmieje się z nich świat zwycięski, niepomny, że mądry nie śmieje się z klęski” – śpiewał Kaczmarski we wspomnianej piosence. I chociaż Polaków spotkało jeszcze wiele klęsk, na końcu czekało zwycięstwo – wolna Polska.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.