Tylko las

publikacja 18.10.2018 16:00

Pani rusza z koszem, bo ma nadzieję na grzyby. Kuba uzbrojony jest w scyzoryk i lupę. Zuzia trzyma w ręce ulubioną lalkę i nieustannie do niej przemawia. Brat przewraca oczami, bo faktycznie, mała siostra nie milczy nawet przez minutę. Wszyscy znamy drogę, biegnę przodem i sprawdzam, czy rodzina kroczy za mną. Rzucam się przed siebie, bo czuję ciekawy trop. Pędzę na złamanie karku w stronę strumienia. Zuzia krzyczy, że będę cała z błota. Pani jest spokojna, bo wie, że nim wrócimy na parking, będę sucha i biała jak zawsze.

Tylko las

Czwartek, 18 października, 2018 r.

Hau, Przyjaciele!

Gdy tylko usłyszę krótkie i tak miłe memu sercu słowo „las”, natychmiast stawiam moje uszy do góry, staję się czujna, nerwy mam napięte, skupiam się na tym, by jak najszybciej dowiedzieć się, czy czeka nas wyprawa do lasu. W samochodach siadam w dziecięcych fotelikach, bo wtedy dobrze widzę, w którą stronę jadę. Czy to Lisia i Las Łabędzki? A może kierujemy się na Ostropę i w takim razie wylądujemy w Tworogu, a może w Rachowicach? No i jest, pada hasło, Zuzia podskakuje i śpiewa, że kocha las, kocha mamę, tatę i Kubę. O mnie już nie zaśpiewała, bo Pani zakłada pas, ja pcham się na fotelik obok Zuzi, a Kuba zasiada z przodu. Wyciągam szyję, obserwuję drogę i już wiem, że przed nami potężny, gęsty, pełen starych drzew las w Rachowicach. Pani rusza z koszem, bo ma nadzieję na grzyby. Kuba uzbrojony jest w scyzoryk i lupę. Zuzia trzyma w ręce ulubioną lalkę i nieustannie do niej przemawia. Brat przewraca oczami, bo faktycznie, mała siostra nie milczy nawet przez minutę. Wszyscy znamy drogę, biegnę przodem i sprawdzam, czy rodzina kroczy za mną. Rzucam się przed siebie, bo czuję ciekawy trop. Pędzę na złamanie karku w stronę strumienia. Zuzia krzyczy, że będę cała z błota. Pani jest spokojna, bo wie, że nim wrócimy na parking, będę sucha i biała jak zawsze. Ścieżka prowadzi nas raz w dół, to znowu ostro pod górę. Kuba zachwyca się sporymi skolopendrami. Chciałby je wziąć do domu, ale już wie, że one, jak wszyscy, chcą żyć w swoim środowisku. Gdy wspinamy się w stronę słonecznej polany, rzucam się do przodu i nagle czuję coś dziwnego, ostry ból. Piszczę bardziej ze strachu i zaskoczenia niż bólu. Kuba dobiega do mnie w kilkanaście sekund. Ja jęczę i użalam się nad sobą, Zuzia pędzi, ile siły, Pani gubi dwa grzyby. Oglądają mnie dokładnie, ale przecież nie ma żadnej rany. Kuba spogląda przed siebie i nagle krzyczy: „patrzcie, tu jest elektryczny pastuch, ochrona pola przed zwierzętami. Koka została porażona prądem, ale to nic groźnego.” Pani kręci z niedowierzaniem głową, Zuzia w kółko pyta, co to jest prąd, a mi trochę głupio, że się na tym nie znam, że trochę zbyt histerycznie zareagowałam. Idę przez kilka minut przy nodze Pani, ale szybko otrząsam się z szoku i gnam tropem zająca. Cześć. Koka