Mocno o słabościach

MGN 09/2018

publikacja 06.09.2018 09:13

Wiecie kto to taki Hans Fugel? Myślicie, że skoro o to pytam, to pewnie malarz? Otóż nie. Malarzem był Gebhard Fugel. A Hans?

Nie mam pojęcia kto to taki, ale imię w Niemczech popularne, więc na pewno niejednego Hansa Fugla tam mieli i mają. To mnie jednak mało interesuje. Dla mnie ważny jest Gebhard Fugel. W moim rodzinnym domu wisiała reprodukcja jego obrazu – tego właśnie, który tu widzicie, tyle że nie była kolorowa. Czyli jaka była? Tak jest – niekolorowa, brawo. No i tak sobie wisiała i wisiała, a ja na nią tak sobie patrzyłem i patrzyłem, i zastanawiałem się, kto ten obraz namalował. Bo nie wiedziałem (jakbym wiedział, to bym się nie zastanawiał – proste).

Dopiero wynalazek internetu pozwolił mi znaleźć nie tylko autora dzieła, ale nawet jego kolory (to znaczy kolory tego obrazu, nie Fugla). Okazało się, że to jedno z najwybitniejszych dzieł tego autora. Po wystawie w Monachium, na której zaprezentowano ten obraz, jego autor stał się znany w kraju i za granicą.

A kim był ten Fugel? No, malarzem, ale to już wiemy. Nie wiemy natomiast, że motywy chrześcijańskie w obrazach to u niego była norma. Zajął się tą tematyką już na studiach i tak już mu właściwie zostało. Trudno znaleźć w jego dorobku jakikolwiek obraz, który nie byłby związany z wiarą w Boga. To była jego pasja. Założył nawet z grupą kolegów Niemieckie Towarzystwo Sztuki Chrześcijańskiej. Jego dzieła to często freski malowane w kościołach lub obrazy ołtarzowe. Zazwyczaj mają duże rozmiary, a jeśli nie duże, to tylko dlatego, że bardzo duże. Jeden z nich wynosi, uwaga, 95 metrów długości i 12 metrów wysokości! To „Panorama Jerozolimska” przy sanktuarium w Altötting, jedyna taka o tematyce religijnej w Niemczech. Zbudowano dla niej specjalny budynek i ogląda się ją „dookoła”, podobnie jak polską „Panoramę Racławicką” we Wrocławiu. Pokazuje scenę ukrzyżowania Jezusa, a widz ma wrażenie, że znajduje się w środku wydarzeń w starożytnej Jerozolimie.

Obraz, który tu prezentuję, taki duży oczywiście nie jest, ale też znajduje się w Altötting, no i też dotyczy życia Jezusa. Scena nie wymaga specjalnych wyjaśnień: Jezus uzdrawia. Wokół niego gromadzą się ludzie chorzy, kalecy, matka kładzie przed Jezusem martwe dziecko, w głębi widać opętanego. Właściwie nic odkrywczego – znamy te sceny z licznych obrazów. Ten jednak ma w sobie coś, co przykuwa uwagę – jakiś niepokój, napięcie, jakieś emocje. Wynika to chyba z atmosfery obrazu. Nieco zachmurzone niebo, ciemne zaułki miasta i ludzie w dramatycznych pozach powodują, że widzimy nie kolejny polukrowany „święty obrazek”, tylko jakby malarską relację z miejsca wydarzeń.

A czemu ja obraz o uzdrawianiu chorych prezentuję akurat teraz, gdy wracacie do szkoły, moje wy biedne smoki? Otóż dlatego, że niejeden uczeń mówi w takich warunkach: „Gdy widzę szkołę, to jestem cały chory”. Nie twierdzę, że sposobem na ten rodzaj choroby będzie cudowne zawalenie się szkoły, twierdzę natomiast, że Pan Jezus ma na wszystko najlepszy sposób. Na szkołę też. Trzeba się tylko do Niego zwrócić, opowiedzieć Mu o swoich problemach i pozwolić Mu działać. On już najlepiej wie, co ma zrobić, żeby było dobrze.

Fałszerstw jest osiem. Powodzenia.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.