Odlot

Piotr Sacha

|

MGN 09/2018

publikacja 22.11.2018 10:28

W rękach potężne silniki odrzutowe. Na głowie gogle z kontrolką paliwa. Człowiek naprawdę może latać...

Richard Browning jest angielskim wynalazcą. Jego tata też był wynalazcą. Dziadek ze strony taty niczego nie wynalazł. Sterował za to samolotami wojskowymi. A dziadek ze strony mamy pracował w fabryce helikopterów. Nic dziwnego, że pan Browning chciał skonstruować coś, czym można by… latać.

Nauka lądowania

Jak unieść się w górę bez samolotu, helikoptera, balonu wypełnionego gorącym powietrzem, bez paralotni?... Jak robią to filmowi superbohaterowie, tacy jak Iron Man? Richard Browning zadawał sobie kolejne pytania. I szukał sposobu, by pokonać grawitację. Założył przedsiębiorstwo Gravity i zbudował kostium z silnikami odrzutowymi. Prace trwały wiele miesięcy. Krok po kroku. Krok pierwszy to odpalenie jednej mikroturbiny gazowej. Krok drugi zrobił Richard Browning szybko – w rękach trzymał już nie jedną, ale dwie turbiny. Silne podmuchy powietrza miotały trawą, a on… wciąż twardo stał na ziemi. Potrzebował więc nie dwóch, lecz czterech turbin. I jeszcze zatyczek do uszu. Bo z każdą kolejną turbiną zwiększał się hałas. Podskoki pana Browninga zaczęły przypominać podskoki na trampolinie. Piątą i szóstą turbinę wynalazca przymocował do swoich nóg. By uruchomić sprzęt, wchodził na stół i uczył się bezpiecznego lądowania... Początkowo upadał na twardą ziemię. Ale w końcu przeleciał w powietrzu kilka metrów. Jak Iron Man.

Rower, kajak, maraton

– Ludzie myślą, że mam wyjątkowe zdolności do panowania nad swoim ciałem w locie – opowiada telewizji CNN Travel Richard Browning. – A ja nie potrafię jeździć na desce snowboardowej ani na nartach, ani na rolkach – dodaje. Obecnie w „zestawie do latania” są cztery turbiny na rękach, a piąta na plecach. Aby utrzymać się w powietrzu, wystarczy dobrze panować nad swoim ciałem. Przyda się siła mięśni. Silnik odrzutowy dosłownie rzuca człowiekiem we wszystkie strony. „To mniej niebezpieczne niż jazda na motocyklu” – zapewnia wynalazca, który planuje jeszcze nieco mniejsze, elektryczne wersje kostiumu dla dzieci. Naukę latania porównuje do nauki jazdy na rowerze. Aby latać szybciej, wyżej i bezpieczniej, pan Richard trenuje codziennie. Jeździ na rowerze. Biega w maratonach. Pływa kajakiem. Podciąga się na drążku... Rozpoczął też ochotniczą służbę w brytyjskiej piechocie morskiej. W locie może liczyć na moc 1050 koni mechanicznych. Dzięki temu mógłby pędzić naprawdę wysoko z prędkością nawet 100 km/h. Dla własnego bezpieczeństwa porusza się jednak nisko – tuż nad ziemią lub wodą.

Dedal z rekordem Guinnessa

Swój wynalazek Richard Browning nazwał „Dedal”. W znanym greckim micie ojciec Dedal ostrzegł syna Ikara, aby leciał równo i nie szybował w kierunku słońca. Nieroztropny Ikar wpadł do wody... W listopadzie minionego roku pan Browning trafił do „Księgi rekordów Guinnessa”. Silniki w rękach i na plecach odpalił nad jeziorem w Anglii, 40 minut drogi od Londynu. Leciał nad wodą w odrzutowym kombinezonie przez ponad 100 metrów z prędkością ponad 50 km/h. Dzięki specjalnym goglom mógł kontrolować poziom paliwa, obserwować wskaźniki bezpieczeństwa, mieć pod ręką wi-fi. Od niedawna „Dedala” można kupić za 340 tys. funtów. W przeliczeniu na złotówki to ok. jednego miliona i sześciuset tysięcy, czyli… odlot.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.