Inny poranek

publikacja 03.09.2018 17:00

Zosia jest bardzo podekscytowana, a na komodzie leży cudownie pachnąca tytka. Mogliby ją dać na podłogę, a szybko bym ją opróżnił i uratował zęby dzieci przed próchnicą. Przecież Pani ciągle mówi, że słodycze są tak niezdrowe, więc chcę moje dziewczynki ratować i chętnie się poświęcę. Zjem każdego batonika i każdą czekoladę.

Inny poranek

Poniedziałek, 3 września

Hau, Przyjaciele!

Dziwny poranek. Nikt nikogo nie budzi, a wszyscy wstają bardzo wcześnie. Brakuje mi typowego porannego ślamazarnego dochodzenia do siebie. W kilka minut Pan na mnie gwiżdże i już biegniemy na alejki. A tam Kuba prowadzi Kokę. Podobno jest już w trzeciej klasie i od dzisiaj spacery z psem to jego obowiązek. Oj, gdy moją smycz powierzą Loli, to jak będę ciągnął? Przewrócę ją w kilka sekund! Może za rok będzie silna jak kuzyn, a ja stateczny i spokojny? Tak rozmyślając rzuciłem się witać Kokę. Natychmiast rzuciliśmy się do gonitwy, a Kuba mógł zarzucać wujka dziesiątkami pytań związanych z grami. Po co grać na telefonie, jeśli można się ścigać do utraty tchu? Wreszcie obaj gwizdnęli, zapięli nas i za pół godziny Kuba będzie czekał na dziewczynki, by mogli razem pójść na mszę rozpoczynającą rok szkolny. Czyli psy zostają w domu. Ale najpierw trochę zamieszania, bo Pani wiele razy poprawia białe bluzeczki, podciąga spódniczki, spina włosy, wpina spinki. Zosia jest bardzo podekscytowana, a na komodzie leży cudownie pachnąca tytka. Mogliby ją dać na podłogę, a szybko bym ją opróżnił i uratował zęby dzieci przed próchnicą. Przecież Pani ciągle mówi, że słodycze są tak niezdrowe, więc chcę moje dziewczynki ratować i chętnie się poświęcę. Zjem każdego batonika i każdą czekoladę. Wreszcie wychodzą, a ja wskakuję na parapet. Chodnikiem nadciąga Kuba z mamą i siostrą. Mała poważnie kroczy, ale co chwilę zapomina o powadze 3-letniego przedszkolaka i wesoło podskakuje. No tak, Zuzia pójdzie do przedszkola. Oj, to Koka schudnie, gdy nie będzie przez cały dzień podbierała małej jedzenia. Pewnie siedzi teraz przy bramie zawiedziona. Idę spać i jej też bym doradził, tym bardziej, że po południu wszyscy umówili się na rajd rowerowy i to bardzo długi. Koka da radę, nikt nie wątpi. A ja? Muszę nabrać sił. Cześć. Tytus