Pod gliwicką radiostacją

publikacja 30.08.2018 17:00

Zosia tłumaczyła, że powinienem być bardziej przyjazny. Jesteśmy w miejscu, gdzie wiele lat temu zaczęła się II wojna światowa. Ok, postaram się. „Dobry Tytus, dobry”- zapewniała mnie Lola i jakoś pod jej ufnym głosem warczenie ustało, a ogon sam zaczął merdać. „Wojny są niemądre”- dodała Zosia, a właściciel Elbrusa umówił się z dziadkiem, że pozwolą się nam za chwilę wyhasać i zaprzyjaźnić. Zerknąłem na niego nieufnie.

Pod gliwicką radiostacją

Czwartek, 30 sierpnia 2018 r.

porannych szybkich spacerów z Panią lub z Panem udaje mi się zapisać na blogu chociaż kilka zdań. Muszę jednak uważać, bo sprytna Pani już mi się nieufnie przyglądała, gdy kopałem w „moim dołku”. Rano dziadek zawiezie nas do prababci, a potem pójdziemy z hulajnogami, rolkami pod radiostację. Średnio się cieszę, bo przecież lasy są najlepsze. Przede wszystkim z powodu schowanej smyczy, możliwości swobodnego biegania. No, ale jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się nie ma. Chociaż o ile dobrze myślę, to od radiostacji do lasu jest blisko, więc może pozwolą się wyhasać? Teren wokół radiostacji jest lekko wzniesiony, często tu wieje, a radiostacja z drzewa modrzewiowego góruje nad całą okolicą. Dziadek mnie zapiął, dziewczynki ruszyły najpierw na hulajnogach. Ile tu ludzi, o, są nawet psy. W bojowej pozie zbliżałem się do jakiegoś labradora, ale dziadek mocno mnie szarpnął i musiałem powstrzymać agresję. Zosia tłumaczyła, że powinienem być bardziej przyjazny. Jesteśmy w miejscu, gdzie wiele lat temu zaczęła się II wojna światowa. Ok, postaram się. Przecież nie ścigam nigdy biegaczy ani rowerzystów. Ludzie są mi obojętni, ale na widok samca mojego wzrostu i w moim wieku coś dziwnego się ze mną dzieje. Dziewczynki wołały, by podjechać do parku nauki, gdzie są bardzo ciekawe urządzenia. Lola przypięła moją smycz do jednej z ławek, a przy sąsiedniej ujrzałem Elbrusa, z którym stoczyłem niedawno krótką i nierozstrzygniętą walkę, Warknęliśmy bez zbytniej złości, tylko tak, dla zachowania godności i honoru. „Dobry Tytus, dobry”- zapewniała mnie Lola i jakoś pod jej ufnym głosem warczenie ustało, a ogon sam zaczął merdać. „Wojny są niemądre”- dodała Zosia, a właściciel Elbrusa umówił się z dziadkiem, że pozwolą się nam za chwilę wyhasać i zaprzyjaźnić. Zerknąłem na niego nieufnie. Ciekawe, jak szybko biega, bo wygląda, że jest raczej ciężki, więc ma ze mną małe szanse. Tymczasem dziewczynki z dziadkiem bawiły się różnymi urządzeniami związanymi z akustyką i właśnie Lola krzyczała do siostry: „Tytus lubi Elbrusa”, a Zosia na to: „Elbrus lubi Tytusa”. Oj, te pokojowo nastawione dziewczynki zrobią z nas naprawdę bardzo przyjazne psy. Poczułem, że wszelka agresja ulatnia się ze mnie, że mam ochotę tylko i wyłącznie na zabawę. Cześć. Tytus