Mrówka w kosmosie

Piotr Sacha

publikacja 22.03.2018 10:59

Fragment rury wędruje w kosmos. Na rurze leci mrówka. A w rurze działają czujniki ciśnienia, wilgotności i temperatury.

Koło robotyków i ich elektroniczne wynalazki Koło robotyków i ich elektroniczne wynalazki
henryk przondziono /foto gość

Tak w dużym skrócie można opisać to, co przez rok planowali uczniowie Katolickiej Szkoły Podstawowej Księży Michalitów. Planowali i... pracowali. Sonda kosmiczna to ich dzieło w każdym calu (a jeden cal to 2,54 cm). – Do tego pomysłu zapalił nas ksiądz dyrektor – mówią na dzień dobry 15-letni konstruktorzy. A ks. Grzegorz Sprysak, dyrektor i opiekun koła robotyków, wyciąga krótkofalówkę. Dzięki niej można śledzić obiekt startujący z Marek, niedaleko Warszawy.

Niski kosmos

Sonda nazywa się „Błogosławiony Markiewicz”. – To na cześć patrona szkoły – tłumaczą uczniowie. A z portretu na ścianie zerka na nich ksiądz Bronisław Markiewicz, założyciel Zgromadzenia Świętego Michała Archanioła, zwanego krótko michalitami. W szkolnej piwnicy urządzili laboratorium elektroniczne – miejsce spotkań koła robotyków. Tu chłopcy i dziewczyny poznają tajniki lutowania, budują radioodbiorniki sterowane cyfrowo, uczą się programowania, tworzą moduły sterujące aparatami fotograficznymi podczas lotu... Jednym słowem: kosmos. Rozmawiamy na kilka dni przed startem sondy. – Powinna wzbić się na wysokość 30 kilometrów, czyli dotrzeć do tak zwanego niskiego kosmosu. Po drodze zrobi serię zdjęć – opowiada Maciek Drzewiecki. –  Udowodnimy, że Ziemia nie jest płaska – żartuje ks. Grzegorz. A Janek Zakrzewski wyjawia szczegóły lotu. – Wypełniamy helem balon o średnicy trzech metrów – tłumaczy. – Hel jest gazem lżejszym od powietrza, dzięki czemu sonda unosi się wysoko, aż biały balon pęka pod wpływem ciśnienia, a urządzenie spada bezpiecznie na czerwonym spadochronie.

Więcej w najnowszym numerze "Małego Gościa".

Cztery godziny lotu

– Taka podróż, tam i z powrotem, trwa około czterech godzin. Po tym czasie rozpoczynają się... poszukiwania – uśmiecha się ksiądz dyrektor. – Nie wiemy, gdzie dokładnie wyląduje nasza sonda. Znajdziemy ją dzięki odbiornikowi GPS! – mówi Maciek. – Sporo zależy od siły wiatru i ciśnienia powietrza – dodaje. Aby uczniowie mogli śledzić lot sondy, ks. Grzegorz Sprysak zrobił licencję krótkofalowca. – Teraz krótkofalarstwo to moje hobby – mówi ksiądz. – Dzięki specjalnemu systemowi APRS możemy ustalić pozycję ruchomego obiektu wysoko nad Ziemią – wyjaśnia. A Janek prezentuje nadajnik radiowy, czyli małą płytkę z anteną. – Co jeszcze znajduje się na pokładzie sondy? – pytam konstruktorów. – Mózgiem sondy jest mikrokontroler. Są dwie kamery, GPS, czujniki do pomiaru ciśnienia powietrza, temperatury i wilgotności – wylicza Maciek. – No i powerbank, który dostarczy czujnikom potrzebnej energii, oraz brzęczyk wydający sygnały dźwiękowe. Opowiadanie o mrówce Obudowa sondy powinna być lekka i wytrzymała – uczniowie z Marek wiedzieli to od samego początku. Dlatego wybrali... – ... kawałek rury kanalizacyjnej z zatyczką ze styropianu – Bartek Izdebski prezentuje dzieło. Jest nawet pasażer... Figurka mrówki. – Całkiem zwyczajna mrówka miała wielkie marzenie. Pewnego dnia to marzenie zaczęło się spełniać. Poleciała w kosmos… – Dominika Lipka zdradza swój pomysł na opowiadanie o mrówce. Razem z koleżankami pisze dla koła robotyków potrzebne podania. – Na przykład pismo z prośbą o możliwość wizyty w Centrum Badań Kosmicznych PAN – mówi Dominika. – Dzięki temu widzieliśmy modele polskich satelitów – Lema i Heweliusza – wspominają koledzy Dominiki. Żeby mrówka mogła wybrać się w tak daleką podróż balonem, też potrzebne było ważne pismo. O swoich planach gimnazjaliści powiadomili Polską Agencję Żeglugi Powietrznej, która dba o bezpieczeństwo samolotów.

Cukierek za datę

Młodsi uczniowie z koła robotyków tworzą proste roboty. – My też od tego zaczynaliśmy – wspomina Janek. – Zlecaliśmy im różne zadania, na przykład roboty śledziły ruch światła – dodaje gimnazjalista. – A pamiętacie nasz budzik w pudełku po lodach? – pyta ktoś, a Maciek stawia na stole pudełko... nie po lodach. – To pudełko do nauki dat – wyjaśnia. – Zamontowaliśmy w nim klawiaturę z kalkulatora – przedstawia wynalazek. – Na wyświetlaczu pojawia się „Bitwa pod Grunwaldem”. Wpisuję datę 1410 i… co widzę? Unosi się pokrywa, a przy dźwiękach sensacyjnego filmu „Mission: Impossible” ukazuje się nagroda – cukierki. – Po odebraniu nagrody uruchamia się czujnik, a pudełko się zamyka – dodaje Janek. Innym razem uczniowie rozebrali na części zepsuty rzutnik. Ktoś wyjął obiektyw i lustro, ktoś inny przyniósł karton po papierze do drukarki i powstało całkiem nowe urządzenie. – Obraz ze smartfona odbijał się w lustrze i padał na soczewkę obiektywu, by wyświetlić się na ścianie – opisują gimnazjaliści.

Kamery w minidomu

– Powstała też makieta inteligentnego domu – opowiada Bartek. – Takiego z czujnikami przeciwwłamaniowymi w oknach, czujnikami, które reagują na wodę zalewającą łazienkę, z kamerami... W sprawach elektroniki, i nie tylko, mogą liczyć na swojego dyrektora... – Jako dziecko uwielbiałem rozkręcać stare radia – uśmiecha się ks. Grzegorz Sprysak. – Teraz buduję radiostację – zdradza. Starsi uczniowie z michalickiego liceum podczas zajęć komputerowych też tworzą własne wynalazki. W szkole powstała prawdziwa stacja meteorologiczna. A gimnazjaliści i uczniowie z młodszych klas snują nowe kosmiczne plany. – Chcielibyśmy co roku wysyłać sondę z nową misją. Na szkolnym zegarze dobiega trzynasta. Wszystkie klasy schodzą na stołówkę. Po obiedzie jest czas na spowiedź w kościele. Ten stary zegar ma nowy mechanizm... To też sprawka uczniów z koła robotyków.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.