Nie wstydzę się

Gabriela Szulik

publikacja 23.05.2018 11:57

Na podłodze siedzi 8-letnia dziewczynka. Uśmiecha się do kolorowego świata, który właśnie powstał na białej komodzie. Jeszcze tylko swoją dłoń próbuje dorysować... Nie mieści się…

Nie wstydzę się Rachel Joy Scott była pierwszą spośród 13 osób, które zginęły 20 kwietnia 1999 r. w Columbine High School

Rachel lubiła te chwile, kiedy kredkami, gdzie tylko się dało, opowiadała swoje myśli i marzenia, tęsknoty. Potem jako nastolatka zapisywała je w pamiętniku, który dostała od ciotki podczas karnych wakacji. Chowała go przed światem. „Chcę być światłem, ale ogarnia mnie mrok. Tak mi ciężko na sercu… Jest we mnie coś, co sprawia, że chce mi się płakać. Zupełnie nie wiem, co to jest…” – pisała. Mama o jej bólu związanym z odkrywaniem, zrozumieniem siebie, szukaniem swojego miejsca w życiu przeczytała dopiero, gdy po śmierci swej 17-letniej córki znalazła pamiętnik. Na podstawie zapisków Rachel Joy Scott powstał film „Moja miłość”, który od początku marca można oglądać w kinach.

Szkolna gwiazda

Mieszkali w Littleton w stanie Kolorado. Rachel, jej dwie starsze siostry, dwaj młodsi bracia, mama i przybrany ojciec. Przeprowadzili się tam z pobliskiego Lakewood rok po tym, jak tata zostawił mamę. Rachel miała wtedy zaledwie 7 lat. Dzieci bardzo przeżyły rozwód rodziców. Dla wszystkich było to trudne, tym bardziej że rodzina uchodziła za bardzo religijną. Z czasem dzieci dorastały, starsze kończyły, młodsze zaczynały naukę w kolejnych szkołach. Mama, bardzo wymagająca, podejmowała dodatkowe prace, by niczego im nie brakowało. Rachel uwielbiała kapelusze. W szkole średniej należała do szkolnego koła teatralnego. Marzyła o głównej roli. Bardzo chciała spotkać – jak mówiła przyjaciółkom – prawdziwego chłopaka. Gdy wydawało się, że w końcu trafiła, że szkolna gwiazda – najlepszy aktor w szkole – zwrócił na nią uwagę, że nadają na tych samych falach, że znalazła w nim bratnią duszę, okazało się, że nie tylko dla niej był miły. Rachel była jedną z wielu. A najgorsze, że wybrał w końcu jej przyjaciółkę...

Oddam Mu życie

Rachel Joy Scott była nastolatką, jakich wiele. Nie wyróżniała się specjalnie. Choć było w niej coś takiego… Mało kto wiedział, że jest chrześcijanką, że należy do wspólnoty. Tylko najbliższe przyjaciółki mówiły jej czasem, że przyznawanie się do Jezusa to nie jest dobry pomysł. „Nie zamierzam ukryć światła, które dał mi Bóg. Jeśli muszę poświęcić wszystko, zrobię to…” – pisała Rachel w pamiętniku. Nie chciała nikogo nawracać. „Nie mam takiego zwyczaju” – mówiła. Kiedy na przerwie kolega zaczepił ją, twierdząc, że Bóg to coś przestarzałego, odpowiedziała: – Chcę żyć z Jezusem, a ludzie niech z tego korzystają, jak chcą. Pod koniec roku szkolnego uczniowie dostali zadanie: „Jak chcesz zmienić świat?”. Mogli coś powiedzieć, napisać, nagrać. Rachel zrobiła miniplakat. Wyszła na środek klasy i zaczęła go objaśniać: „Zawsze pociągały mnie ręce. Chyba dlatego, że dzięki nim dotykamy innych. Bóg dotyka całego świata, trzyma go w swoich dłoniach. (…) Jestem chrześcijanką” – przyznała wobec całej klasy. „Nie chcę was nawracać, czy coś w tym stylu – dodała. – Chcę tylko być z wami szczera. Jezus za mnie oddał życie. Ja Mu oddam swoje…”. Jedni rysowali, inni udawali, że to, co mówi Rachel, jest słabe. A niektórzy nie mogli od niej oderwać oczu. Po lekcjach dogonił ją kolega. Niedawno dołączył do klasy. – Nie wiedziałem, że jesteś chrześcijanką… – powiedział. – To było za dużo? – zapytała Rachel. – Nie! To było spoko.

Ostatnia rozmowa

Przez cały czas Eric Harris i Dylan Klebold, siedzący w rzędzie pod ścianą, uważnie obserwowali Rachel. Słuchali każdego słowa, gdy mówiła, że „jutro nie daje nam szansy, ale daje obietnicę, byś mógł rozpocząć reakcję łańcuchową dobra, miłości, przebaczenia, współczucia”. Przecież dzień wcześniej oni rozmawiali o innej reakcji łańcuchowej. Obaj zadawali sobie podobne pytania jak Rachel. Chcieli po sobie zostawić ślad. Tyle że odpowiedzi szukali gdzie indziej. Ona chciała świat przemienić, a oni zniszczyć. Wybrali 20. dzień kwietnia. Kilka tygodni przed końcem roku szkolnego. Rachel pierwsza stanęła na ich drodze. Tego dnia razem z Richardem Castaldo podczas lunchu wyszli przed szkołę. Chcieli spokojnie porozmawiać. Siedli na trawniku. – Czy to jakiś żart? – w pewnej chwili zapytał Richard. W ich kierunku, w dziwacznych, długich czarnych płaszczach, szli Eric i Dylan. Padły strzały. Richarda postrzelili osiem razy. Rachel dostała trzy kule. – No i co, Rachel, gdzie jest twój Bóg? – śmiali się, gdy próbowała się podnieść. Eric podszedł całkiem blisko. – Nadal wierzysz w Boga? – Wiesz, że wierzę… – odpowiedziała cicho. – Więc idź do Niego! – krzyknął morderca i strzelił. Richard przeżył. Jest sparaliżowany. To on wspominał, że mordercy pytali o wiarę w Boga. Jego też. Powiedział, że nie wierzy.

Dłoń Rachel

„Myślę, że Bóg niczego nie marnuje. Nawet złych rzeczy” – powiedziała Rachel Richardowi, który przeżywał rozwód swoich rodziców, dosłownie na kilka sekund przed tym, nim padły strzały. Gdy po jej śmierci mama odsunęła białą komodę, z tyłu zobaczyła odrysowaną dłoń najmłodszej córki, a w niej słowa: „Ta dłoń dotknie kiedyś miliony serc”. – Jesteśmy dumni, że mogliśmy pomóc marzeniu Rachel – powiedział Benny Proffitt, producent filmu o nastolatce z Columbine High School. W Ameryce od 2016 r. obejrzało go ok. 20 milionów ludzi. W Polsce właśnie jest wyświetlany. Film „Moja miłość” – tytuł chyba niezbyt szczęśliwy – w angielskiej wersji nazywa się „I’m not ashamed”, czyli „Nie wstydzę się”. Taka była Rachel. Nie wstydziła się wiary, Jezusa. Nie wstydziła się być dobra. Nie wstydziła się przebaczać.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.