Japonia przywieziona z podróży

Przemysław Barszcz

publikacja 16.02.2018 09:01

Ludzie podróżują. Odkrywają nieznane miejsca. Odpoczywają. Zdobywają świat.

Do podróżników zdobywających świat należał Julian Fałat, malarz, mistrz akwareli. Pochodził z chłopskiej, niezbyt zamożnej rodziny, a studia w Krakowie były sporym wydatkiem. Akwarele, zdecydowanie tańsze niż farby olejne, były więc początkowo koniecznością. Z czasem stały się ulubioną techniką malarza. Fałatowi udało się ukończyć studia w Szkole Sztuk Pięknych w Krakowie. Po latach, mimo że nie dojadał, mieszkał kątem u kolegów i na nic nie było go stać, w swoich pamiętnikach wspominał z radością niepowtarzalny czas życia studenckiego. W 1884 roku bogaty przyjaciel zaprosił go w podróż dookoła świata.

Dama z parasolką

Wystartowali z Marsylii. Okręt parowy kierował się na południe. Statek płynął wzdłuż wybrzeży Afryki. Fałat wszystko chłonął, a potem malował. Akwarelami szybko kreślił obrazek. Nie potrzebował rozbudowanego warsztatu malarskiego. Na Sri Lance, wyspie o kształcie łzy, tuż przy Półwyspie Indyjskim, zafascynowały go postacie Syngalezów, mieszkańców wyspy. Jeden z portretów, zatytułowany „Syngalez”, można znaleźć w zbiorach Muzeum Narodowego w Warszawie. Podczas długich dni na statku malował arcydzieła przedstawiające sceny związane z morzem. Z tamtej podróży pozostał obraz, na którym znudzona dama z parasolką wyleguje się w fotelu tuż przy burcie, w otoczeniu handlarzy oferujących jej swoje towary. Najciekawsze motywy znajdują się za kobietą – morze pełne statków i białych żagli, zachwycające nieuchwytną tęsknotą i zapowiedzią przygody.

Bańki mydlane na cmentarzu

Kolejnym punktem na trasie Fałata był Singapur, gdzie spędził kilka miesięcy, a potem Morze Południowochińskie, które przepłynął za 100 dolarów otrzymanych za portret brytyjskiego bankiera. Przeżycia Fałata na wodach Morza Śródziemnego, Morza Czerwonego i Oceanu Indyjskiego były zapowiedzią wydarzeń w Japonii. Warto pamiętać, że w tym czasie w Europie panowała moda na Daleki Wschód. Japonią fascynowali się tacy malarze jak Leon Wyczółkowski czy Stanisław Wyspiański. Malowali oni obrazy z japońskimi elementami, choć w Japonii nigdy nie byli. Fałat do Japonii dotarł i wchłonął jej tyle, że ten kraj przez całe życie pozostał w jego malarstwie. W Japonii zdarzyło się coś, co pozostawiło ślad w jego życiu. Na jednym z cmentarzy artysta obserwował mężczyznę puszczającego bańki mydlane. Malarska wrażliwość kazała mu udokumentować ten obraz farbami. Dzięki temu w teczce malarza wśród licznych akwareli przyjechała do Europy i ta, zatytułowana „Bańki mydlane w Japonii”. Do dziś nie wiadomo, jaki zwyczaj namalował Fałat i kogo przedstawia ten obraz. Warto dodać, że nikt przed Fałatem ani potem nie uwiecznił na obrazie japońskiego cmentarza.

Zaginione obrazy

Jeszcze dziwniejsze niż sam obraz są jego losy. Gdzie znajduje się obecnie? Kto jest jego właścicielem? No i czy w ogóle istnieje? Dwie inne akwarele, namalowane przez Fałata nieco później, pokazują, że warto szukać zaginionych dzieł sztuki. W 2006 r. na aukcji w Nowym Jorku odnaleziono obrazy skradzione podczas II wojny światowej: „Nagonka na polowaniu w Nieświeżu” i „Przed polowaniem w Rytwianach”. Obydwa dzieła Fałata wróciły do Polski i teraz można je podziwiać w Muzeum Narodowym w Warszawie. Może i z obrazem „Bańki mydlane” tak się stanie?... Pamiętać trzeba, że Julian Fałat jest pierwszym Polakiem, który plenery miał w Japonii. Sztuka japońska, przesycona pustką, prostotą i spokojem, zagościła w malarstwie Fałata na dobre. W europejskiej sztuce pojawiły się dzięki niemu wschodnie elementy.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.