Nie mój problem

Notował Adam Śliwa

publikacja 16.02.2018 09:00

Gdy rosną problemy, trzeba zaufać Panu Bogu. Opowiedzieli o tym nasi rozmówcy, którym z Bożą pomocą udało się pokonać przeciwności.

Magdalena Korzekwa-Kaliszuk

prawniczka, dyrektor międzynarodowej organizacji CitizenGO w Polsce – Było upalnie, a ja odpoczywałam nad morzem na pięknej wyspie. Nagle, podczas świetnej zabawy w wodzie, kilka metrów od brzegu, niespodziewanie pojawiła się duża fala, która powaliła mnie na dno. Upadek był tak niefortunny, że złamałam rękę. Złamanie kości to nic nadzwyczajnego – to się zdarza. Problemem było to, że najbliższy szpital, który mógł przeprowadzić operację, znajdował się kilka godzin jazdy samochodem od tej pięknej plaży. Najpierw długo czekałam na przyjazd karetki, a potem również długo jechałam do szpitala. W tym czasie razem z mężem modliliśmy się o wsparcie Pana Boga. Swoje cierpienie i lęk, czy lekarze zdążą mi pomóc, ofiarowałam w intencji nawrócenia bliskiej osoby. Wiara pomogła mi przetrwać te trudne godziny. Nawet lekarze dziwili się, że nie skarżę się, że spokojnie znoszę ból. Przekonałam się, że wiara przenosi góry, że pomaga w znoszeniu codziennych i tak ekstremalnych, niespodziewanych cierpień.

Jasiek Mela

podróżnik, założyciel fundacji „Poza horyzonty” – Niedawno dostałem zaproszenie do parafii tuż przy granicy ukraińskiej. Przed zakończeniem podróży zatrzymałem się na chwilę, by zrobić zdjęcie pięknej okolicy. Tymczasem auto zgasło i... nie chciało odpalić. Tak jakby skończyły się baterie. Dosłownie sekundę później zjawił się człowiek, który samochodem terenowym holował mnie przez ostatnie kilometry, jakie zostały mi do celu. Pożyczoną ładowarką doładowałem akumulator. Odpaliłem, ale energii miałem na przejechanie zaledwie 30 km. A do najbliższego serwisu, jak się okazło, było dokładnie… 30 km. Zdążyłem. Mechanik naprawił auto, a ja poznałem ciekawego człowieka, kochającego podróże i polskie Bieszczady. Czasem świat wygląda jak pogoda za oknem. Wszystko wydaje się beznadziejne. Problemy przygniatają. W takich sytuacjach trzeba zaufać. Pan Bóg wyciągnie nas z tarapatów, gdy Mu mocno i szczerze ufamy. Gdyby auto się nie zepsuło, nie poznałbym wielu dobrych ludzi na drodze. Pan Bóg chyba specjalnie czasem psuje samochody...

Michał Bukowski „Pax”

Raper – Na Facebooku zobaczyłem ogłoszenie, że potrzebny jest ktoś, aby powiedzieć świadectwo o Panu Bogu. Ale… po pierwsze, była sobota, mój dzień wolny od wszystkiego, a po drugie, to było 60 km za Warszawą, a ja jestem z Krakowa. Mimo to czułem, że powinienem tam jechać. Chwilę po mojej decyzji zadzwonił człowiek z Warszawy, że chce kupić mój samochód, którego od dwóch miesięcy nie mogłem sprzedać. Mówił, że weźmie go w ciemno i jeszcze odwiezie mnie na to spotkanie. Pomyślałem: super, Bóg już działa. Tymczasem dzień przed wyjazdem zaczęły rosnąć problemy. Samochód koniecznie chcieli kupić ludzie z Krakowa, nawet za więcej, niż chciałem. A organizatorzy zniechęcali mnie do przyjazdu, że nie ma ani pieniędzy, ani właściwie czasu dla mnie. Do tego rozchorowała się koleżanka, która miała ze mną jechać. Góry stanęły przede mną. Mimo to pojechałem. Gdy zacząłem mówić, wszystko się wyprostowało. Na spotkaniu była dziewczyna, która miała identyczny problem ze swoim życiem jak ja kiedyś. Ksiądz przepraszał, że dopiero teraz widzi, jak byłem tam potrzebny. Nawet zawiózł mnie na dworzec i zapłacił za powrotny bilet. Ludzie jeszcze długo po tym spotkaniu pisali do mnie, a wszystko dzięki temu, że zaufałem Panu Bogu.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.