W kuchni najprzytulniej

publikacja 19.12.2017 15:00

W kuchni najprzytulniej

Środa, 20 grudnia, 2017r.

Hau, Przyjaciele!

Barszcz się kisi, blaszane pudełka są pełne niezwykłych pierników, wczoraj Pani z Pauliną lepiły wielkie ilości uszek. Ledwo zaczęły, a do kuchni zajrzał Kuba. „Mamo, może ja pobiegnę po Alę? Niech się wczuwa w atmosferę świąt, co?” Wiedziałam, że Pani się zgodzi, więc już stanęłam przy drzwiach gotowa do drogi. To było chyba jakoś ukartowane, bo spotkaliśmy Alę w połowie drogi. Nawet sobie nie pobiegałam, ale co tam, nie narzekam. Przy uszkach co prawda niezbyt sobie podjem, ale lubię, gdy kuchnia jest pełna osób, gdy wszyscy się cieszą, Pani wspomina dawne Wigilie, Pan kosztuje uszka i ocenia. Oj, będzie wesoło. Już wpadamy do mieszkania, już chłoniemy zapach gotowanych i smażonych grzybów. Pakuję się na swoje stanowisko pod stołem. Pani wita Alę i ze śmiechem wskazuje na mnie cytując proroka Izajasza, że „ wół rozpoznaje swego pana i osioł żłób swego właściciela.” Astra wie, że dzisiaj w kuchni koncentruje się życie rodzinne. Hm, tradycja nie zostaje zachowana, bo Kuba nie ma ochoty wyjść, a Pan też usiadł przy stole. Ależ wre praca. Tu wałkowanie, tak mielenie, szatkowanie, smażenie, nakładanie farszu, no i najważniejsze, czyli klejenie uszek. Tylko przez 10 minut Ala była nieco spięta, a rodzinka sztucznie wesoła. Teraz każdy jest naturalny, stolnica jest pełna zgrabnych uszek. Jeszcze telefon do babci, że nasza ekipa kuchenna jest tak sprawna w tym roku, iż obdzieli chętnie rodzinę. A ponieważ brakuje miejsca zamrażalniku, to zaraz Kuba z Alą pójdą do babci i oczywiście zabiorą mnie na spacer. Nigdzie się jednak nie ruszymy bez kolacji, bez degustacji chociaż kilku pierników. Lubię czas przygotowań do świąt i czas pełnej ludzi kuchni. Cześć. Astra