Warcelona

Piotr Sacha

publikacja 26.10.2017 07:00

Chłopcy z Ursynowa, Targówka czy Tarchomina trenują jak ich rówieśnicy w Barcelonie. Noszą te same koszulki. I słuchają wskazówek, jakich dawniej słuchali Messi i Iniesta.

Bruno i Mateusz z pucharem zdobytym na Litwie Bruno i Mateusz z pucharem zdobytym na Litwie
Henryk Przondziono /Foto Gość

Lionel Messi, Andrés Iniesta, Cesc Fàbregas, Gerard Piqué, Jordi Alba... Lista supernazwisk ciągnie się dalej. Wszyscy ci piłkarze jako dzieci zaczynali kopać piłkę w szkółce FC Barcelona. Dziś na sześciu kontynentach istnieje 37 podobnych szkółek. A największa mieści się w... Warszawie.

Najważniejsze trzy litery

Nad osiedlem Tarchomin oberwała się chmura. Deszcz spłukał boisko na moment przed treningiem sześciolatków. Chłopcy wybiegają z piłkami z szatni, ubrani w ortaliony i czapki z napisem FCB. Dla wielu z nich to trzy najważniejsze litery alfabetu. – Kiedy biegamy, jest ciepło – śmieją się z niepogody. FCB Escola Varsovia szkoli zawodników w wieku od sześciu do dwunastu lat również w innych dzielnicach Warszawy – Wilanowie, Ursynowie, Bemowie i na Targówku. – Treningi wyglądają podobnie jak w hiszpańskiej szkółce La Masia – mówi Dawid Wiejowski, koordynator szkółki. Ale szczegółów ćwiczeń nie zdradza. To tajemnica. – Jako pierwsi na świecie stworzyliśmy FCB Kids dla dzieci od trzech do sześciu lat – dodaje pan Dawid. Z kolei Escola Varsovia prowadzi młodzików i juniorów w rozgrywkach ligi mazo- wieckiej. – W sumie mamy ponad 1400 zawodników – informuje Maciej Kublik, który właśnie wyszedł z narady trenerów. – Takie narady mamy przed każdym treningiem – wyjaśnia. – A raz w miesiącu przygotowujemy dokładny plan pod okiem dyrektora z Hiszpanii.

Więcej w najnowszym "Małym Gościu"

 

Wielkanoc w Barcelonie

Warszawska szkółka powstała sześć lat temu jako pierwsza w Europie akademia FC Barcelona poza Hiszpanią. Zgłosiło się trzy tysiące chłopaków. Prawie dwa i pół tysiąca wróciło do domu z ponurymi minami. Stasiek i Franek (obaj rocznik 2003) znaleźli się w grupie szczęśliwców. W roku ich urodzenia inny wychowanek szkółki Barcy, Andrés Inie- sta (rocznik 1984), grał już na słynnym Camp Nou. Dziś jest kapitanem drużyny. A niedawno ogłosił, że zwiąże się z FCB do końca życia. – To mój idol – stwierdza Franek Polowiec. I przypomina sobie święta w Barcelonie. – Co roku w okresie wielkanocnym odbywa się międzynarodowy turniej szkółek FCB – opowiada zawodnik. – Pierwszy raz pojechaliśmy tam jako dziewięciolatki – wspomina Stasiek Popiel. – Codziennie graliśmy mecze tuż obok stadionu Barcy, który zresztą mogliśmy zwiedzać. – W klubowym muzeum oglądaliśmy puchary Ligi Mistrzów i Złote Piłki Leo Messiego – wtrąca Franek. – A w hotelu czekała na nas superniespodzianka – mówi Stasiek. – Na łóżku każdy znalazł podpis od któregoś z piłkarzy. Miałem prawdziwe szczęście. Dostałem autograf Messiego! – dodaje 14-latek. – A ja Fàbregasa – rzuca Franek.

Zaproszenie jak marzenie

– Rok później zajęliśmy w Barcelonie trzecie miejsce. A medale na szyi zawiesił nam sam Adriano! – wspominają zawodnicy. Stasiek i Franek strzelają dziś gole w drużynie Escola Varsovia. W ostatnich ośmiu meczach ligowych wygrali... osiem razy. A niedawno rozmawiali ze swoim starszym kolegą... z Londynu. Dwa lata temu bramkarz Escoli Marcin Bułka dostał zaproszenie na testy do FC Barcelona i do Chelsea FC. Spodobał się trenerom w La Masia, ale wybrał klub z Londynu. W tym roku 18-letni Marcin zdobył młodzieżowy Puchar Anglii. Dziewięcioletni Bruno i Mateusz pokazują puchar zdobyty we wrześniu na Litwie. I wspominają wakacyjny obóz piłkarski. – Codziennie dwa treningi, a wieczorem wspólne odśpiewanie hymnu FC Barcelona – opowiada Mateusz Sas. – Hymnu uczyłem się jeszcze w domu – zaznacza. – Były też zajęcia z taktyki – opowiada Bruno Puchalski. – Oglądaliśmy fragmenty meczów. Analizowaliśmy na przykład to, jak Piqué współpracuje w obronie z Mascherano i Albą.

Nie zawsze tiki-taka

– Już sześciolatki łapią, jak poruszać się na boisku, jak ustawić się w defensywie, a jak w ofensywie – mówi trener Maciej Kublik. – A tiki-taka? – dopytuję. – Nie uczymy tiki-taki jako sztuki dla sztuki, czyli podawania piłki dla samego podawania piłki – odpowiada Dawid Wiejowski. – Dajemy chłopakom sporo swobody. Zawodnik w trakcie gry sam musi ocenić, jaka decyzja przyniesie drużynie korzyść – dodaje. Na boisko w Tarchominie wbiega kolejna grupa piłkarzy w czerwonych ortalionach. Na dzień dobry każdy przybija piątkę z trenerem. Zaczyna się zabawa z piłką. Później gierka. Po każdym faulu trener przerywa akcję. – Gramy dalej dopiero wtedy, kiedy faulujący przeprosi kolegę – mówi pan Maciej. Obok szatni – lista z nazwiskami i datą. Po treningu każdy przy swoim nazwisku stawia cyfrę. To poziom trudności, jaką sprawiły zawodnikom ćwiczenia.

Semedo kontra Rakitić

Sześcioletni Antek Popiel w FCB Escola Varsovia jest od września. – Trenuję w poniedziałki i środy – mówi. – I jeszcze w piątek – przypomina sobie. Tego dnia spotyka się na boisku reprezentacja każdego rocznika. A co sobotę odbywają się mecze ligi FCB. Bo w jednej grupie wiekowej jest kilka drużyn. Ich nazwy to nazwiska piłkarzy Barcy. Na przykład w najbliższej kolejce Semedo gra z Rakiticiem, Alba z Vidalem, a Busquets z Rafinhą. – W sumie mam już trzy koszulki Barcelony – opowiada Antek. – A odkąd zacząłem trenować, częściej oglądam mecze – dodaje. – Oglądamy razem – zapewnia tata Antka. Pan Rafał podwozi na treningi dwóch synów. Mieszkają w Tłuszczu, aż 40 km od Warszawy. – Teraz Stasiek trenuje już codziennie. Kiedy zaczynał w szkółce, Antek był paromiesięcznym niemowlakiem – uśmiecha się.

 

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.