Dobry Biały Bóg

Przemysław Barszcz

publikacja 26.10.2017 09:00

Zesłany na Syberię, odkrył tajemnicę martwych ryb na Bajkale. Był przyjacielem Kamczadałów.

Szkielet krowy morskiej do dziś przechowywany jest w Muzeum Zoologicznym Uniwersytetu Lwowskiego Szkielet krowy morskiej do dziś przechowywany jest w Muzeum Zoologicznym Uniwersytetu Lwowskiego
polona.pl

W Adamarynie na Kresach Wschodnich Rzeczypospolitej (dzisiaj to teren Białorusi) przyszedł na świat Benedykt Dybowski. Polska była wtedy w niewoli trzech zaborców: Rosji, Prus i Austrii, a Polacy w kolejnych powstaniach walczyli o wolność. Chociaż zaborcy mieli lepsze uzbrojenie i było ich więcej, z najwyższym trudem powstrzymywali naszych. Odwaga i niezłomność Polaków były potężniejsze od armat i karabinów. Benedykt dorastał i kiedy wybuchło powstanie styczniowe, nie wahał się ani chwili – postanowił walczyć o wolność ojczyzny. Niestety, powstanie upadło, a Dybowskiego, tak jak wielu innych, skazano na śmierć przez powieszenie. Na szczęście wyrok zmieniono na 12 lat na Syberii.

Święte morze

Rosjanie często stosowali tak surową karę. Widzieli, że większość zesłańców i tak zginie na obcej ziemi, nie wytrzymując strasznych syberyjskich mrozów. Benedykt Dybowski jednak w każdej, najgorszej nawet sytuacji umiał znaleźć dobre strony. A jako że od dziecka interesował się przyrodą i medycyną, badał skorupiaki i chciał leczyć ludzi, pomyślał, że przecież jako lekarz także na Syberii może pomagać ludziom. Na dodatek zainteresowała go przyroda tego olbrzymiego, nieznanego do końca terenu. Dybowski marzył, by zbadać Bajkał – jeden z największych na świecie zbiorników słodkiej wody i najgłębsze na świecie jezioro (1640 metrów!). W jego głębinach żyją niespotykane gdzie indziej zwierzęta, jak choćby słodkowodne foki. Dla okolicznych mieszkańców Bajkał był miejscem świętym. Swoją potęgą budził szacunek, a dzięki obfitości ryb zapewniał wyżywienie. Jezioro kryło jednak pewien sekret.

Tajemnica gołomianek

Każdego roku – tak zresztą dzieje się do dziś – na powierzchnię wody wypływały martwe, niewielkie ryby zwane gołomiankami. Może to zapowiedź wielkiej katastrofy? – myśleli ludzie. Może z dna jeziora uwalnia się trujący gaz...? Martwiono się, bo gdyby wszystkie gołomianki wyginęły, większe ryby nie miałyby co jeść, padłyby z głodu, a ludzie mieszkający nad Bajkałem nie przetrwaliby. Benedykt Dybowski próbował odkryć tajemnicę. Zimą wjeżdżał saniami na Bajkał skuty lodem i wiercił przeręble. Niekiedy spędzał tam całe tygodnie. Zagadkę rozwiązał wiosną. Wtedy jako pierwszy człowiek zobaczył żywą gołomiankę. Schwytał ją i umieścił w wielkim szklanym słoju, a rano… zobaczył ją martwą. Wydawało się, że wszystko na nic. Jednak Benedykt odkrył, że rybka ma w brzuchu żywe, gotowe do przyjścia na świat młode! Gołomianka okazała się wyjątkiem w świecie ryb. Nie znosi ona jaj zwanych ikrą, ale jej młode – podobnie jak u ssaków – w brzuchu wykluwają się z jajeczek, po czym przychodzą na świat. Tajemnica gołomianek wyjaśniła się. Ryby ginęły, by na świat mogły przyjść ich młode. To odkrycie przyniosło Dybowskiemu sławę i uznanie na całym świecie.

W kraju wulkanów i niedźwiedzi

Kiedy skończyła się kara zesłania, powstaniec wrócił do Polski. Jednak zauroczony przyrodą Syberii, po jakimś czasie wrócił w miejsce, które wielu uważało za najstraszniejsze na świecie. Pracował jako lekarz na Kamczatce, wielkim półwyspie na wschodzie Azji, pełnym wulkanów i niedźwiedzi. Mieszkańcy zwani Kamczadałami – prości, ale bardzo szlachetni ludzie – żyli w wielkiej biedzie. Oszukiwali ich carscy kupcy, ograbiali moskiewscy żołnierze, dręczyły ich najgorsze choroby. W tym trudnym, twardym życiu Kamczadałowie próbowali zachować wolność i swoje zwyczaje. Pomagał im Benedykt Dybowski. Leczył za darmo, zakładał szpitale dla trędowatych, bronił przed niesprawiedliwym traktowaniem. Kupił nawet stado reniferów i nauczył, jak hodować te użyteczne zwierzęta. Dzięki nim ludzie Północy mieli mleko, mięso i skóry. Dybowski poświęcił Kamczadałom sześć lat życia, a oni nazywali go Dobrym Białym Bogiem.

Jedyny taki szkielet

Kiedy po latach Benedykt Dybowski wrócił do Polski, pracował we Lwowie jako profesor zoologii. Pewnego dnia z najdalszego zakątka Azji dotarła niezwykła przesyłka. Wdzięczni Kamczadałowie, którzy znali zainteresowania swojego przyjaciela z dalekiej Polski, przysłali mu kompletny szkielet krowy morskiej, zwierzęcia podobnego do morsa, ale dużo większego. Było to o tyle ważne i ciekawe, że ostatnie krowy morskie wyginęły w Morzu Beringa ponad sto lat wcześniej. Szkielet, który dla Dybowskiego wyszukali ludzie z Syberii, do dziś znajduje się we Lwowie i jest jedynym pełnym szkieletem krowy morskiej na całym świecie.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.