Kto nosił medalik św. Jacka?

Przemysław Barszcz

publikacja 26.10.2017 08:56

Maleńki miedziany medalik sprzed 400 lat przedstawiający polskiego świętego Jacka Odrowąża odnaleziono niedawno w Jamestown. Jak się tam znalazł?

Pionierzy Polscy w Wirginii w XVII wieku, fragment cyklu Obrazy z Chlubnych dni Braterstwa Polsko-Amerykańskiego przygotowanego na Wystawę Światową w Nowym Jorku w 1939 r. przez Artura Kszyka Pionierzy Polscy w Wirginii w XVII wieku, fragment cyklu Obrazy z Chlubnych dni Braterstwa Polsko-Amerykańskiego przygotowanego na Wystawę Światową w Nowym Jorku w 1939 r. przez Artura Kszyka
www.theepochtimes.com/n3/author/katy-mantyk

W jaki sposób ten katolicki przedmiot pojawił się wśród wykopalisk na terenie protestanckiej osady w Stanach Zjednoczonych? Dlaczego wizerunek polskiego patrona wydobyto po drugiej stronie oceanu razem z przedmiotami pierwszych osadników europejskich z początków XVII wieku? Historia zaczyna się już w XVI wieku, podczas wojen z Turkami i Tatarami. W jednej z potyczek do niewoli bisurmańskiej dostaje się John Smith, angielski żołnierz. Dzięki sprytowi udaje mu się zbiec od tureckiego paszy i przez Polskę oraz Skandynawię wrócić do Anglii. Po drodze poznaje Polaków: ludzi ciężkiej pracy, praktycznych, którzy radzą sobie w najróżniejszych warunkach.

Wśród bagien

Na świecie trwała pogoń za bogactwami w krainach „za morzem”. Na wielkim kontynencie Ameryki Północnej swoje kolonie zaczęli tworzyć Brytyjczycy. Choć od odkrycia Ameryki przez Kolumba minęło już 100 lat, nikomu dotąd nie udało się założyć tam ani wsi, ani miasta, ani nawet najprostszej osady. Anglicy, liczący na wielkie zyski z nowych ziem, zaczynali niecierpliwić się taką sytuacją. Za ocean wysłano Johna Smitha, awanturnika, który znał Indian i wiedział, jak walczyć z dzikimi plemionami. Smith wydawał się idealnym człowiekiem do misji założenia angielskiej osady. Tak się też stało, ale o zyskach nie było mowy. Malutkie Jamestown – pierwszy przyczółek europejskiej cywilizacji w Ameryce Północnej – było zaledwie ogrodzonym fortem położonym nad rzeką, wśród nieprzebytych lasów i moczarów. Grupka nieznających ciężkiego życia dżentelmenów z Anglii umierała tam ze strachu przed Indianami Powatan. Nie tylko nie produkowali nic, co można byłoby sprzedać na międzynarodowych rynkach, nie zdobywali bogactw nowego lądu, ale i sami ginęli w walkach z Indianami oraz z głodu i z powodu chorób. Na szczęście przywódca osady kapitan John Smith przypomniał sobie o ludziach, którzy nie boją się ciężkiej pracy – o Polakach, którzy na pewno poradzą sobie w tych niezwykle ciężkich warunkach w Jamestown!

Smolarze do Ameryki

I tak się stało. Na początku XVII wieku, a dokładnie w 1608 roku, do Jamestown na statku Mary&Margaret przypłynęła grupa rzemieślników pracujących dotąd w najgęstszych borach należących do króla Zygmunta III Wazy. Czy poradzą sobie w leśnych ostępach? Oczywiście! Byli doskonałymi drwalami, cieślami, stolarzami, ale przede wszystkim z drewna umieli wyprodukować smołę, potaż i dziegieć – materiały niezwykle cenne w tamtym czasie. Smoła służyła im do konserwacji okrętów, dziegieć konserwował, impregnował, leczył rany, potaż wykorzystywano przy produkcji mydła i szkła. Polacy szybko wzięli się do pracy i założyli… hutę szkła – pierwszą na kontynencie północnoamerykańskim. Po kilku miesiącach dumny kapitan John Smith wysyłał do Europy beczki pełne dziegciu.

Pocahontas

O dokonaniach Polaków w Jamestown dowiadujemy się z pamiętnika kapitana. Wiadomo więc, że w 1609 roku Polacy uratowali Smitha z pułapki zastawionej na niego przez Indian. Czyżby wtedy, podczas szarpaniny, został zerwany z szyi mały medalik? Nie wiadomo. Warto w tym miejscu wspomnieć, że Jacek Odrowąż, którego wizerunek widnieje na wydobytym spod ziemi medaliku, został wyniesiony na ołtarze w 1594 roku, czyli zaledwie 14 lat przed tym, zanim Polacy dotarli do Ameryki. Osadnicy musieli więc być jego czcicielami. Ciekawostką jest to, że znany film „Pocahontas” (historia miłości Indianki z plemienia Powatanów do jednego z europejskich osadników) pokazuje właśnie ten czas i to miejsce w scenerii, wśród której rozgrywały się wszystkie przygody Polaków na kontynencie amerykańskim.

Prawo głosu

Ze wszystkich relacji wyłania się obraz szlachetnych Polaków, którzy ratują swoich, nie zabijają wrogów, sumiennie pracują, nie wstydzą się swojej wiary, związani są ze swoją ojczyzną. Historia pierwszych Polaków w Ameryce Północnej ma też niezwykłe zakończenie. Otwiera nowe rozdziały historii USA. Osada, w której pracowali, rozrosła się i doczekała nawet wyborów. Niestety, na członków rady głosować mogli jedynie mieszkańcy pochodzący z Anglii. Polacy uznali to za niesprawiedliwość. Pracowali równie ciężko, ramię w ramię budowali kolonię i tak samo jak inni byli założycielami tej wspólnoty. Dlaczego mieli być pozbawieni prawa głosu? Polscy rzemieślnicy podjęli strajk – pierwszą walkę na amerykańskiej ziemi o równe prawa dla wszystkich. Przestali pracować, a bez ich pracy osada nie miała szans na przetrwanie. Ostatecznie prawo głosu Polakom przyznano. Mało tego, w uznaniu ich zasług przydzielono im uczniów, aby ich wiedza i umiejętności nie przepadły.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.