Jazda z prądem

Adam Śliwa

|

MGN 05/2017

publikacja 26.10.2017 08:55

Nie ma kierownicy. Kiedyś konny, potem na parę, na benzynę, a teraz na prąd. Codziennie przewozi setki pasażerów.

Najstarsza linia tramwajowa działa nieprzerwanie od 1835 roku do dziś w Nowym Orleanie. W Polsce tramwaje – początkowo konne – pojawiły się niecałe sześćdziesiąt lat po brytyjskich, najpierw w Warszawie, potem w Gdańsku, Wrocławiu, Szczecinie, Lwowie, Poznaniu, Krakowie, a nawet w Sopocie i Kostrzynie nad Odrą.

Tramwaj na powietrze

Tramwaj w mieście – znaczy miasto nowoczesne. Tak mówiono w XIX wieku, kiedy to w Wielkiej Brytanii konny tramwaj zaczął transportować najpierw węgiel, potem pasażerów. Sunął po specjalnych szynach i mógł zabrać więcej ludzi niż zwykły powóz konny. Konia zastąpiła potem maszyna parowa. Był to rodzaj minipociągu z miniparowozem w środku miasta. Kiedy Ludwik Mękarski, Francuz polskiego pochodzenia, wymyślił napęd pneumatyczny, tramwaje na powietrze zastąpiły tramwaje konne. Specjalne zbiorniki uzupełniano na stacjach końcowych.

Same zalety

Dziś tramwaje napędzane są elektrycznością. Pierwszy taki pojazd skonstruował Werner Siemens jeszcze w XIX wieku. Przed pierwszą wojną światową na prąd działały już wszystkie dotychczasowe linie tramwajowe. W wielu miastach świata jeździły nawet tramwaje piętrowe. W Polsce w różnych miejscowościach tramwaje miały różne szerokości torów. W najstarszych miastach pozostawiono na pamiątkę dawne wąskie torowiska. Dziś większość torów biegnie na szerokości 1 m 43,5 cm. Tylko w Łodzi, Bydgoszczy, Elblągu, Toruniu i Grudziądzu tory są węższe. Mają 1 metr szerokości. Tramwaj w mieście ma wiele zalet: jest pojemny, szybki, porusza się po torowisku oddzielonym od jezdni pełnej samochodów i... nie pozostawia po sobie spalin. Obok prezentujemy najnowszy, demonstracyjny tramwaj Moderus Gamma.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.