Polski ambasador cesarza Chin

Przemysław Barszcz

|

MGN 05/2017

publikacja 26.10.2017 08:54

Listów nie dostarczył, ale zadanie godne największych bohaterów wykonał. Mnich z Polski przedstawił Europie Chiny.

Polski ambasador cesarza Chin biblioteka watykańska

Karty polskiej historii pełne są królów, wodzów i rycerzy, którzy prowadzili wojny, zawierali pokój, tworzyli nowe granice. Postać Michała Boyma, żyjącego 360 lat temu, złotymi zgłoskami zapisała się w dziejach świata, a jednak wciąż jest mało znana.

Chrześcijanie w dynastii Ming

Pochodził ze Lwowa, uczył się w Krakowie. Chciał zostać misjonarzem. Po studiach u jezuitów przez oceany wyruszył do Chin, gdzie miał głosić Ewangelię Jezusa. Michał Boym był człowiekiem wybitnym. Podczas bardzo ciężkiej podróży morskiej, kiedy żeglarzom brakowało nawet wody do picia, kiedy dokuczały im głód i choroby, Boym obserwował i opisywał nieznane lądy. Tak powstały kolorowe dzieła o zwierzętach i roślinach Afryki oraz o zwyczajach mieszkających tam ludzi, których nazywał Kaframi. W Azji mnich Michał nauczył się chińskiego. Dzięki temu łatwiej mu było Dobrą Nowinę zanieść mieszkańcom wielkiego cesarstwa. Niemal cały dwór panującego wtedy cesarza Yongli dzięki jezuitom z Europy został ochrzczony. Chrześcijanami byli matka cesarza, jego żona i synek, pierwszy kanclerz oraz dworzanie. Dynastia Ming wiodła Chiny ku chrześcijaństwu. Jednak wciąż poza Kościołem pozostawał cesarz. I pewnie udałoby się Boymowi przebywającemu w Pekinie ochrzcić władcę, gdyby nie Mandżurowie nadciągający z północy.

Z Chin do Watykanu

Chrześcijański dwór Mingów znalazł się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. W państwie rozpętała się wojna. Najeźdźcy opanowywali państwo, a nowy cesarz z mandżurskiej dynastii Qing tylko czekał na przejęcie władzy. W takiej sytuacji cesarz powierzył polskiemu zakonnikowi szczególne zadanie. Boym miał przedrzeć się do Europy, by u papieża i królów prosić o wsparcie dla Chin. Wiózł pisane na czerwonym i żółtym jedwabiu listy oraz srebrne tablice i świeczniki jako prezenty dla europejskich przywódców państw. Towarzyszył mu dzielny dworzanin Cheng, który od chrztu nosił imię Andreas. Tak rozpoczęła się trwająca 10 lat misja Polaka – z Chin do Europy i z powrotem do Chin. Od początku posłowie cesarza Chin mierzyli się z ogromnymi trudnościami. W Indiach nie pozwolono im wsiąść na żaden statek płynący do Europy. Posłów to jednak nie zniechęciło. Boym postanowił wielki bagaż pozostawić w Indiach. Zabrał jedynie listy polecające, srebra oraz najpotrzebniejsze rzeczy i razem Chengiem drogą lądową ruszyli przez Azję w kierunku Europy.

Cierpliwe czekanie

Boym i Adreas Cheng mieli przed sobą setki dni morderczego marszu. Z indyjskiego Goa do Watykanu było 8 tysięcy kilometrów. Dzień po dniu, odcinkami po kilkadziesiąt kilometrów, zbliżali się do celu. Czasem dołączali do karawan, niosły ich spotkane wielbłądy, osły czy konie. Kawałek po kawałku zdobywali pustynne obszary Persji i imperium osmańskiego. Wędrówka trwała niemal dwa lata. Polak miał przed sobą cel: dostarczyć listy i zdobyć pomoc dla Chin. Do brzegów Italii przez Morze Śródziemne dopłynęli z kupcami weneckimi. Byli już niemal u celu, gdy znów pojawiły się przeszkody. Kilka lat upłynęło, zanim dopuszczono ich do papieża. Od Aleksandra VII dla cesarza chińskiego Boym otrzymał list z zapewnieniem o modlitwie, a od króla Portugalii obietnicę wsparcia militarnego.

Wygrana misja

W drodze powrotnej, z dokumentami w ręku, Michał Boym i Andreas Cheng natknęli się znów na niewyobrażalne przeciwności. Półwysep Indochiński opłynęli na statku piratów. Nie omijały ich sztormy, bunty załogi, grożenie śmiercią, brak wody i dotkliwy głód. Misjonarz nie zdążył ze swoim poselstwem. Zmarł na południu Chin w 1659 roku w obecności Andreasa Chenga, swojego wiernego towarzysza. A jednak jezuita Michał Boym, zwany ambasadorem Chin, wygrał. Dzięki ciężkiej pracy, głębokiej wierze i wierności ideałom pozostawił po sobie wiele dzieł. I na statkach, i w drodze przez pustynię, i w klasztornej celi ciężko pracował. Dzięki niemu mamy wiele dzieł opisujących Chiny: atlasy, albumy przyrodnicze, opracowania poświęcone medycynie, opisy zwierząt, minerałów oraz substancji leczniczych. I choć listów osobiście nie dostarczył cesarzowi, to zadanie wypełnił. Życie i praca Michała Boyma pomogły we wzajemnym poznaniu i zrozumieniu Chin oraz Europy. Rysunki Boyma przedstawiające chińskie zwierzęta i rośliny były przez długie lata wykorzystywane jako ilustracje do książek o Państwie Środka. Mapy Chin jego autorstwa możecie zobaczyć na stronach biblioteki watykańskiej (digi.vatlib.it/view/MSS_Borg.cin.531). Nie wiemy, jak wyglądał. Pewnie ubierał się jak Mateusz Ricci (na sąsiedniej stronie z lewej), jezuita pracujący w Chinach przed Boymem (obok niego Paweł Li, chiński dostojnik krzewiący chrześcijaństwo).

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.