W  kraju łez i nadziei

Krzysztof Błażyca

publikacja 13.06.2017 11:03

– A jeśli was zabiją? – zapytali misjonarze. – Wtedy pójdziemy do raju – odpowiedzieli Daudi i Jildo.

Ksiądz David Okullu z dziećmi z wioski. Ks. David prowadzi organizację, ktora pomaga w rozwoju lokalnych społeczności. Ksiądz David Okullu z dziećmi z wioski. Ks. David prowadzi organizację, ktora pomaga w rozwoju lokalnych społeczności.
Krzysztof Błażyca

Dziesięć lat temu, w 2007 roku, w Ugandzie skończyła się jedna z najstraszliwszych wojen w Afryce. Trwała ponad 20 lat, a jej „żołnierzami” były dzieci porywane przez rebeliantów do buszu. Wśród nich Evelyn. Wojna zaczęła się w 1986 roku, na północy kraju. Jeszcze podczas konfliktu do Ugandy w 1993 roku przyjechał Jan Paweł II. Modlił się wtedy o zakończenie wojny. Pięć lat później, w 2002 r., dwóch chłopców pochodzących stamtąd – Daudiego Okelo i Jildo Irwę – ogłosił błogosławionymi.

Daudi i Jildo

Na początku XX wieku do Ugandy przyjechali z Włoch misjonarze kombonianie. Miejscowym czarownikom się to nie podobało. Sprzeciwiali się nowej wierze przywiezionej z Europy, a tych, którzy przyjmowali Chrystusa, traktowali jak zdrajców Wśród „zdrajców” byli 16-letni Daudi i 14-letni Jildo pochodzący z plemienia Aczoli. Po odpowiednim przygotowaniu chłopcy przyjęli chrzest, wkrótce zostali katechistami i sami uczyli innych modlitwy oraz podstawowych prawd wiary. Zdarzało się, że miejscowi byli do nich wrogo nastawieni. Misjonarze coraz bardziej bali się o życie chłopców. – A jeśli was zabiją? – zapytali kiedyś. – Wtedy pójdziemy do raju – odpowiedzieli. – Nie boję się śmierci – dodał Daudi. – Przecież Jezus też umarł za nas. Daudiego i Jildo oskarżono fałszywie o współpracę z Brytyjczykami. W wiosce pojawiło się pięciu obcych, którzy rozkazali chłopcom wyrzec się wiary. Gdy odmówili, zginęli. Było to w październiku 1918 roku – dwa lata po tym, jak przyjęli chrzest. Wizerunek błogosławionych Daudiego i Jildo znajduje się dziś w katedrze w Gulu na północy Ugandy. Tam, gdzie siedemdziesiąt lat po ich śmierci zaczęła się okrutna wojna.

Evelyn

Miała 15 lat, gdy rebelianci uprowadzili ją do buszu. – Porwali nas, gdy z koleżankami szłyśmy do szkoły – wspomina Evelyn. Podczas walk dziewczynka została trafiona odłamkiem granatu. Do dziś ma z tego powodu kłopoty ze wzrokiem. Grożono jej śmiercią, ale na szczęście udało jej się uciec. Od tamtego czasu minęło już 10 lat, ale Evelyn na myśl o wojnie od razu płacze. – I w nocy wciąż się boję… – dodaje. Uprowadzone dzieci podczas wojny wiele razy próbował ratować arcybiskup John Odama z Gulu, który chodził do buszu, do rebeliantów. – Nigdy się nie zawahałem – mówi. – Czułem, że mam to robić. Bóg był ze mną. Biskup często całe noce spędzał wśród dzieci, które ze strachu przed rebeliantami pozostawały na ulicach, chowając się w różnych zakamarkach miasta. – Jesteśmy winni przeprosiny naszym dzieciom, bo pokazaliśmy im zły świat, pełen przemocy i nienawiści – mówił biskup. – Choć wojna się skończyła, to w sercach ludzi wciąż jest wiele ran.

Ksiądz David

Pochodzi z Gulu. Pracuje z biskupem Odamą. Ksiądz David Okullu chciał być księgowym albo żołnierzem. Zaczął nawet naukę w szkole wojskowej, ale po dwóch latach wstąpił do seminarium. – Moja pierwsza parafia była tak biedna, że nie było tam nawet wody – opowiada. – Wszystko zostało zniszczone podczas wojny. Ks. David postanowił im pomóc. Razem z ludźmi z wiosek budują studnie, starają się remontować szkoły, pomagają kobietom, które w czasie wojny straciły mężów i same wychowują dzieci. – Wielkim problemem są choroby: HIV, cholera, dur brzuszny – mówi ks. David. – Brakuje nam czystej wody. To jest przyczyną wielu chorób. Niedawno ksiądz David został proboszczem miejscowości Pabo. – Mamy trzy zrujnowane szkoły. Brakuje nam wody i jedzenia. A mamy ponad 2 tysiące dzieci, 40 nauczycieli i tylko… 95 ławek do siedzenia. Ale ks. David się nie poddaje. – To mały wkład w polepszanie świata – uśmiecha się.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.