Mroźny wyścig

Adam Śliwa

|

MGN 01/2017

publikacja 18.05.2017 11:01

Dwaj podróżnicy, dwie wyprawy, jeden cel. Biegun południowy. Ekstremalna pogoda, trudny teren i wspaniała nagroda.

Namiot na polarnym obozowisku Amundsena ogrzewany piecykiem Namiot na polarnym obozowisku Amundsena ogrzewany piecykiem
De Agostini /G. Dagli Orti/East News

N a świecie coraz mniej było nieznanych terenów, dlatego wielu przyciągał kontynent skuty lodem. Pierwszymi śmiałkami byli Brytyjczyk Robert Scott, oficer Royal Navy, oraz Norweg Roald Amundsen, doświadczony badacz Arktyki. Gdy 7 kwietnia 1908 roku Amerykanin Robert Peary jako pierwszy dotarł na biegun północny, oczy obu panów skierowały się na południe. Czas start.

Psy i futra

Pakujemy zapasy. Pan Amundsen ma duże doświadczenie w ekstremalnych wyprawach. Do skrzyń zapakował focze futra, które podobno świetnie chronią przed zimnem. Czeka nas długa droga. Podzielimy ją na etapy. Na każdym z nich zostawimy żywność, która przyda się w drodze powrotnej. To będą nasze pewne i bezpieczne bazy. A w drodze do celu, coraz bardziej zmęczeni, będziemy się pozbywać zbędnego bagażu. Zabieramy tylko takie jedzenie, które zapewni nam sporo energii. Przydają się pemikan, czyli mięso suszone na słońcu, czekolada, suchary i jarzyny. Nasz transport prowadzić będzie sfora psów. Powozić takim zaprzęgiem to świetna zabawa, choć mroźny wiatr trochę mnie przeraża. Jest 19 października 1911 roku. Pora wyruszać. Jest nas pięciu na czterech saniach i 52 czworonożnych towarzyszy.

Foki na kolację

Mija miesiąc naszej wędrówki. Wokół tylko biała, mroźna pustynia. Psy w większości wytrzymują, choć muszę uczciwie powiedzieć, że nie wszystkie. Część już padła. Mówią, że w podobną podróż wyruszył Robert Scott. On nie ufał psom – zabrał kucyki z Islandii i motorowe sanie. – To nie jest najlepszy pomysł – mówi pan Amundsen. Bo konie podczas wysiłku pocą się całym ciałem i trzeba je okładać kocami, żeby się nie wychłodziły. Poza tym muszą mieć zimowe podkowy, a i tak mogą zapadać się w śniegu. Co do sań z silnikami to też nie wiadomo, co z nimi będzie, bo nikt wcześniej ich nie testował w tak trudnych warunkach. Nie chcę nawet myśleć, co się stanie z drugą wyprawą, gdy zawiodą konie i sanie motorowe. No ale dość już tego myślenia, pora na kolację. Dziś jemy tłuste mięso fok. Jutro zwijamy obóz i ruszamy dalej.

Na południowym biegunie

Już niedaleko. Sił mamy coraz mniej. Odpoczywamy po 16 godzin dziennie. Psy dokarmiamy mięsem upolowanych fok i pingwinów. Scott musi mieć znacznie gorzej. Jego konie nie mogą jeść mięsa zwierząt… I wreszcie… jest! Jest biegun! Przynajmniej tak wskazują przyrządy, bo wokół wszystko wygląda tak samo. Nie ma śladu człowieka. Jesteśmy pierwsi na południowym biegunie kuli ziemskiej. Zostawiamy namiot, trochę zapasów, wbijamy norweską flagę i piszemy krótki list dla Brytyjczyków. Wygraliśmy! Teraz pora wracać. Jesteśmy spokojni, bo w drodze powrotnej czekają zapasy, które sami zostawiliśmy. Suniemy gładko na drewnianych nartach. Ciekawe, kiedy dotrą tu nasi konkurenci. Ciekawe, czy zabrali narty. Ech, ta brytyjska pewność siebie.

Tragiczny finał

Minęło kilka miesięcy, od kiedy wróciliśmy do domu, do naszych rodzin. Długo jeszcze przy ciepłym kominku wspominać będziemy mroźną Antarktydę. Z wyprawy Scotta nikt, niestety, nie wrócił. Podobno źle ją przygotowali. Paliwo do ogrzewania jedzenia i topienia śniegu na wodę wyparowało od słońca, bo beczki uszczelniali skórą. Nasze beczki były szczelnie zamknięte – Amundsen, doświadczony podróżnik, wiedział, jak to robić. Wyprawa Scotta dotarła wprawdzie do bieguna, podróżnicy znaleźli naszą flagę, ale na drogę powrotną brakło im sił. Scott i jego towarzysze często sami, po tym jak padły ich wszystkie konie, musieli ciągnąć sanie. Zmarli z wycieńczenia. Ciała brytyjskiej ekspedycji znaleziono zaledwie 11 km od składu żywności. Gdyby tam dotarli, uratowaliby życie. W 1957 roku na geograficznym biegunie południowym założono stację badawczą. Na cześć dwóch zdobywców bieguna nazwano ją Amundsen-Scott. Stacja zaopatrywana jest dziś drogą lotniczą. Najniższa zanotowana tam temperatura powietrza wynosi –88,9 st. C, a najwyższa –12,3 st. C. Noc na stacji trwa 6 miesięcy. Stale przebywa w niej ponad 70 ludzi.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.