Autostradą do nieba

Barbara Jaworska

|

MGN 01/2017

publikacja 18.05.2017 11:02

Nie mógł zrozumieć, że stadiony są przepełnione, a kościoły stoją puste. Lubił powtarzać, że wieczność to ojczyzna, gdzie od zawsze czeka na nas niebo, a Maryja jest jedyną kobietą jego życia.

Niewykluczone, że geniusz komputerowy Carlo Acutis zostanie kiedyś ogłoszony patronem internetu Niewykluczone, że geniusz komputerowy Carlo Acutis zostanie kiedyś ogłoszony patronem internetu
zdjęcia www.carloacutis.com

C arlo Acutis, młody chłopak z Mediolanu, znany był ze swoich powiedzeń. Do dziś jego koledzy modlą się jak on: „Panie, uczyń mnie świętym w taki sposób, w jaki chcesz” albo tymi słowami, które powtarzał po przyjęciu Komunii: „Jezu, rozgość się w moim sercu, potraktuj je jako swój dom!”. „Wszyscy rodzą się oryginalni, ale wielu umiera jako fotokopie” – to też jego słowa. Zresztą potwierdził je swoim życiem. Umarł jako 15-latek. W tak krótkim życiu Carlo znalazł swój sposób, by pozostać niepowtarzalnym.

Geniusz informatyczny

Miał bardzo bogatych rodziców. Urodził się w Londynie, bo tata miał tam dobrą pracę. Ale kilka miesięcy po narodzinach Carla, 13 maja 1991 roku, rodzina wróciła do ojczystych Włoch. Zamieszkali w Mediolanie. Babcia Carla ze strony taty była Polką. Szybko okazało się, że Carlo jest bardzo zdolny. U sióstr marce- linek kończył podstawówkę i gimnazjum, a liceum u jezuitów. Nigdy nie był kujonem. Ale uwielbiał informatykę. Już jako nastolatek pisał programy (znał kilka języków programowania informatycznego), tworzył algorytmy, montował filmy, budował strony internetowe, redagował i łamał gazetki na komputerze. Jest autorem istniejącej do dziś strony internetowej www.miracolieucaristici.org. Pokazane są tam miejsca cudów eucharystycznych. Strona przetłumaczona jest na 16 języków, również na polski. Dorośli po studiach inżynierskich uznawali go za geniusza. Byli zdumieni, jak łatwo i szybko pojmuje to, nad czym studenci informatyki głowili się miesiącami. Ale choć informatyka była jego wielką pasją, więcej czasu poświęcał jeszcze ważniejszym sprawom...

Jerozolima pod domem

Pierwszą Komunię św. Carlo przyjął dwa lata wcześniej niż jego rówieśnicy. Miał 7 lat, musiał dostać specjalne pozwolenie i zdać egzamin u samego arcybiskupa. Od dnia, kiedy mógł przyjmować Pana Jezusa, codziennie uczestniczył we Mszy św. Każdego dnia odmawiał Różaniec, a co tydzień się spowiadał. Nigdy nie przegapił pierwszego piątku. Często wstępował do kościoła, by choć chwilę adorować Jezusa w Najświętszym Sakramencie. – Carlo nie mógł zrozumieć – wspomina mama – że stadiony podczas meczów piłkarskich czy koncertów są przepełnione, a kościoły stoją puste. Lubił powtarzać: „Eucharystia to moja autostrada do nieba” i „Maryja to jedyna kobieta mojego życia”. Swojej mamie i kolegom mówił: „Jesteśmy większymi szczęściarzami niż pierwsi uczniowie Jezusa. Oni musieli za Nim podążać, a nam wystarczy wejść do kościoła, żeby być blisko Niego: Jerozolimę mamy pod domem”.

Przyjaźń z archaniołem

Carlo często jeździł z rodzicami na pielgrzymki. Najbardziej lubił sanktuaria maryjne. Był w Fatimie, w Lourdes, u Matki Bożej z Pilar w Saragossie, we francuskich Laus, Pontmain, a także u Matki Bożej od Cudownego Medalika w Paryżu. Oczywiście pielgrzymował też po rodzinnych Włoszech: do Matki Bożej Królowej Gór w Oropie – ulubionego sanktuarium bł. Piera Giorgia Frassatiego – czy do Matki Bożej od Źródła w Caravaggio. Pojechał też z rodzicami do Matki Bożej Różańcowej w Pompejach. – Przypominam sobie szczególnie tę ostatnią podróż w 2004 r., czyli dwa lata przed śmiercią syna – wspomina mama Carla, Antonia Salzano. – Po drodze do Pompejów postanowiliśmy zboczyć z drogi, by pomodlić się przy grobie św. ojca Pio w San Giovanni Rotondo. Spotkaliśmy tam pewnego taksówkarza, który znał dobrze świętego kapucyna. Opowiadał, że o. Pio zachęcał, by opętanych przez złego ducha zawozić do sanktuarium św. Michała Archanioła na półwyspie Gargano, bo tylko tam możliwe jest uzdrowienie ich duszy i ciała. Carlo natychmiast poprosił mamę, by go tam zabrała. Mocno się zdziwił, gdy zobaczył, że sanktuarium znajduje się w głębokiej grocie. – To ma pokazywać, że trzeba przejść bardzo głęboką wędrówkę, by oczyścić się z grzechów i wyjść uzdrowionym – tłumaczyła przewodniczka.

Szczery przed Bogiem i kolegami

To święte miejsce zrobiło na chłopcu ogromne wrażenie. Odtąd zaczął odmawiać Koronkę Anielską (tzw. Różaniec św. Michała), poświęconą dziewięciu chórom anielskim. Carlo najczęściej modlił się za grzeszników i za dusze cierpiące w czyśćcu. Chodził do bezdomnych, dzielił się z nimi jedzeniem, a nawet ubraniami i butami. Jednemu, który spał na kartonach, podarował swój śpiwór. Kolegom pomagał w nauce, opiekował się młodszymi. O Panu Bogu opowiadał swoim życiem. – Nie był jakimś świętoszkiem. Jego wiara była szczera, dlatego koledzy go szanowali – zapewniał włoskich dziennikarzy o. Roberto Gazzaniga, jezuita pracujący wtedy w liceum, do którego uczęszczał Carlo. – On miał bardzo silny charakter – dodał zakonnik. Chłopak miał jeszcze dwie pasje, które zjednywały mu przyjaciół: świetnie grał na saksofonie i kochał zwierzęta. Wszyscy znali zwyczaje jego czterech psów i dwóch kotów.

Patron internetu?

W pierwszych dniach października 2006 r. zachorował. Nikt nie spodziewał się, że to, co wydawało się zwykłą grypą, jest ostrą białaczką. Ku zdumieniu lekarzy Carlo nie przeraził się. – Są tacy, którzy cierpią bardziej – stwierdził. Miał 15 lat. Swój ból ofiarował Panu Jezusowi w intencji papieża i Kościoła. Zmarł po kilkunastu dniach od lekarskiej diagnozy. Jego serce przestało bić 12 października 2006 r., na dzień przed rocznicą ostatniego objawienia fatimskiego. Carla pochowano w Asyżu. To kolejna „tajemnicza” sprawa w życiorysie Carla. Dlaczego? Dwa miesiące przed śmiercią, nie wiedząc jeszcze, że jest ciężko chory, nagrał film. Zapowiedział w nim, że umrze młodo, niedługo. A rodzicom powiedział, że chce być pochowany w mieście św. Franciszka. Wiadomość o śmierci chłopca rozeszła się błyskawicznie. Młodego Włocha żegnały prawdziwe tłumy. Miesiąc temu, w listopadzie 2016 r., 10 lat po śmierci Carla, zakończył się w Mediolanie pierwszy etap jego procesu beatyfikacyjnego. Teraz dokumenty zostaną przesłane do Watykanu i być może Carlo zostanie kiedyś patronem... internetu. Zobacz nagranie Carla: malygosc.pl

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.