Czuwam nocą

Adam Śliwa Adam Śliwa

|

MGN 12/2016

publikacja 17.11.2016 10:13

Dbają o zdrowie i bezpieczeństwo innych. To ich praca. O trudach nocnej służby opowiedzieli żołnierz, pielęgniarka, operator telefonu alarmowego i dróżniczka.

Czuwam nocą   St. szer. Krzysztof Hoffman

żołnierz Batalionu Reprezentacyjnego
Wojska Polskiego

 

Warta przy Grobie Nieznanego Żołnierza w Warszawie jest wyjątkowa. To dla mnie wielki zaszczyt i przeżycie. Od dziesięcioleci pełnimy ją nieprzerwanie 24 godziny na dobę przez 365 dni w roku. Z posterunku warty nigdy nie zszedł i nie zejdzie nasz żołnierz.

Na służbie jesteśmy uzbrojeni, w pełnym umundurowaniu występowym i podkutych butach, żeby się wzorowo prezentować. Warta to zadanie na całą dobę, dlatego po zaprzysiężeniu muszę wytrzymać niezależnie od tego, jak się czuję, czy pada deszcz, czy jest mi za gorąco, czy marzną mi ręce i nogi.

Nasze obowiązki to jednak nie tylko godne reprezentowanie Wojska Polskiego. Zdarza się, że ludzie naruszają porządek czy szacunek tej mogiły upamiętniającej żołnierską krew przelaną za ojczyznę, i wtedy oczywiście reagujemy.

 
 
 
 
 
 

Czuwam nocą   Karolina Słaboń

pielęgniarka w Śląskim Centrum Chorób Serca

 

Pracuję w szpitalu, na oddziale intensywnej terapii. Mój nocny dyżur trwa 12 godzin. To bardzo trudny czas. Nie jest łatwo się skupić i trzeba walczyć ze zmęczeniem. Często pomaga mi kawa :)

Na początku dyżuru zawsze muszę się dowiedzieć, jak pacjentowi minął dzień, jak się czuje, jak reaguje na przewracanie na boki. To bardzo ważne, bo później robię mu toaletę, muszę go umyć, przebrać pościel i podać leki.

Pielęgniarki w naszym szpitalu mają swoją konsolę, czyli rodzaj dyżurki, w tej samej sali co pacjenci. Dzięki temu stale jesteśmy przy nich. Oprócz tego na monitorach ciągle kontrolujemy oddech i akcję serca pacjentów. Nie ma czasu na odpoczynek, bo stale coś się dzieje. Pacjenci są podłączeni do kroplówek, trzeba je wymieniać, kiedy lekarstwo się skończy.

Na naszym oddziale leżą ludzie bardzo chorzy. Dla nich noc jest szczególnie męcząca. Zdarza się, że w ciągu dnia jest z nimi kontakt, a w nocy przychodzą lęki, niepokój. Pamiętam pacjenta, który wyraźnie patrzył na mnie, widziałam przerażenie w jego oczach, a on mnie… nie widział. Musiałam mu pomóc, żeby się uspokoił i zasnął. Bardzo trudne są te noce, kiedy nagle przyjmujemy kogoś z zagrożeniem życia. Wtedy liczy się każda sekunda.

Niezwykłe jest to, kiedy w oczach tych tak bardzo chorych ludzi, którzy nic nie mogą zrobić, nawet buzi sobie umyć, widzę wdzięczność. Pamiętam panią, która podała mi rękę i dziękowała, że nie jest sama, że razem z nią walczymy o jej zdrowie.

I choć po takiej intensywnej nocy jestem bardzo zmęczona,
to ta praca daje mi dużo radości. Bardzo ważne jest, że pracujemy w zespole i wzajemnie sobie pomagamy.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Czuwam nocą  

 

Michał Grzesiek

operator w Centrum Powiadamiania Ratunkowego w Katowicach

 

Mój dyżur trwa 12 godzin. Od siódmej do dziewiętnastej albo od dziewiętnastej do siódmej. W ciągu doby w naszym centrum odbieramy nawet ponad cztery tysiące zgłoszeń od ludzi dzwoniących pod numer 112. Wiele z nich to pomyłka albo, niestety, głupi żart. Jednak każdego rozmówcę musimy traktować poważnie. W specjalnym formularzu zapisujemy, jak się nazywa, skąd dzwoni, co się stało, jakiej pomocy potrzebuje i, najważniejsze, gdzie znajduje się osoba poszkodowana. Te informacje wysyłamy policji, straży pożarnej albo – jeśli trzeba – wzywamy pomoc medyczną i łączymy rozmowę bezpośrednio z pogotowiem.

Ludzie potrzebują pomocy o każdej porze, więc praca w nocy jest podobna do tej w dzień. Pamiętam, kiedyś podczas nocnego dyżuru wybuchł pożar – zapalił się fosfor. Odebrałem telefon, zapisałem wszystko, a po chwili już wszystkie aparaty na sali dzwoniły i ludzie informowali o tym pożarze. Najtrudniejsze są telefony od ludzi, którzy chcą sobie odebrać życie. Muszę wtedy jak najdłużej utrzymać rozmówcę na linii, by dowiedzieć się jak najwięcej i wysłać odpowiednie służby we właściwe miejsce. Często wtedy działamy w dwójkę. Jedna osoba rozmawia, a druga wszystko zapisuje. Sporo jest też telefonów o przemocy w rodzinie. Zdarza się, że dzwonią same dzieci. Ludzie zwykle są zdenerwowani, ale pamiętam jedną panią, która dzwoniła z prośbą o pomoc dla nieprzytomnego męża i potrafiła bardzo dokładnie o wszystkim informować. Dlatego podczas dyżuru cały czas trzeba być bardzo skupionym, bo od naszych decyzji może zależeć czyjeś bezpieczeństwo, a nawet życie.

 

 

 

 

Czuwam nocą  

Agnieszka Sosnowiec

dróżnik

 

Mam trudną i odpowiedzialną służbę. Pociągi jeżdżą 24 godziny na dobę. To znaczy, że w tym czasie kolejarze czuwają, by ludzie mogli bezpieczne i sprawnie podróżować. A tam, gdzie tory kolejowe krzyżują się z drogami, w dzień i w nocy czuwają dróżnicy.

Mój dyżur trwa 12 godzin. Cały czas mam kontakt z dyżurnym ruchu. Muszę wiedzieć, co dzieje się na torach. Gdy nadjeżdża pociąg,
zamykam rogatki i obserwuję, czy nikt ich nie przekracza. Najtrudniejsze są oczywiście noce.

Zimą dodatkowo muszę sprawdzać, czy na torach nie ma śniegu i lodu. Ode mnie przecież zależy bezpieczeństwo pasażerów pociągów, kierowców i pieszych.

 

 

 

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.