Ministrant od efektów specjalnych

Piotr Sacha

|

MGN 12/2016

publikacja 20.11.2017 13:04

Dawno temu w odległej galaktyce… – na ekranie pojawia się znajomy tekst z „Gwiezdnych wojen”. Ale zamiast rycerzy Jedi w filmie występują ministranci z Mysłowic.

Najnowszy film  Krzyśka Łęczyckiego  to ośmiominutowa opowieść  o ks. Franciszku Blachnickim Najnowszy film Krzyśka Łęczyckiego to ośmiominutowa opowieść o ks. Franciszku Blachnickim
Henryk Przondziono /Foto Gość

Akcja „Z Bończyka na koniec świata” toczy się na ministranckim obozie. Bończyk to mysłowickie osiedle, a koniec świata to maleńka wioska Kucoby. W scenie finałowej… oczywiście walka na miecze świetlne i… kosmiczny efekt! – Sekunda filmu składa się z dwudziestu pięciu przesuwających się obrazków – mówi Krzysiek Łęczycki, reżyser, scenarzysta, operator kamery i montażysta w jednej osobie. – Aktorzy tak naprawdę trzymali zabawkowe miecze. A żeby zabawki zaczęły świecić, musiałem w komputerze przerobić tysiące obrazków – wyjaśnia.

Napięcie rośnie

Filmy Krzyśka mają premierę co roku w listopadzie, w dniu św. Tarsycjusza. A to tylko część dorobku lektora z kościoła Ścięcia św. Jana Chrzciciela w Mysłowicach. – Zaczęło się od „Biało-czerwonego Kapturka” – śmieje się Krzysiek. – To był taki filmowy żart, nakręcony tuż przed Euro 2012 – dodaje. – Teraz poruszam poważniejsze tematy – zapewnia i rzuca tajemnicze liczby „12:24”. Pod takim tytułem kryje się jego najnowsze dzieło – ośmiominutowa, trzymająca w napięciu opowieść o ks. Franciszku Blachnickim. Film powstał na konkurs ogłoszony przez Ruch Światło–Życie. – 12:24? To jakaś ważna godzina? – pytam reżysera. – Wszystko wyjaśni się w ostatniej scenie – uśmiecha się Krzysiek, który oazowiczem jest od ponad dwóch lat. W jego filmie jedną z ról zgodził się zagrać biskup pomocniczy archidiecezji katowickiej ks. Marek Szkudło. – Scenę kręciliśmy w budynku kurii. Biskup Marek zagrał biskupa, który otrzymuje telegram o śmierci księdza Blachnickiego – opowiada reżyser ministrant. W lutym minie równo trzydzieści lat od tamtych wydarzeń.

Kamera, akcja… montaż

Teraz przygotowuje krótki, 20-minutowy film o ŚDM. – Jadę z kamerą do uczestniczki Światowych Dni Młodzieży – Krzysiek zdradza swoje najbliższe plany. W lipcu, jako świeżo upieczony licealista, kręcił sporo filmów na ten temat w Mysłowicach i Krakowie. Przede wszystkim rozmawiał z uczestnikami spotkania – i tak stworzył kilka reportaży. Wcześniej, w 2015 roku, montował nagrania promujące spotkanie młodzieży w Polsce. – Jeden z takich spotów nagraliśmy w dziesięciu językach – wspomina. Na kanale YouTube można obejrzeć jego pracę. Bo dobry film wiąże się z naprawdę ciężką pracą. – Osiem minut o księdzu Blachnickim montowaliśmy półtora tygodnia – mówi ministrant. – Sporo scen powstawało późną nocą. Wtedy cały zespół mógł zebrać się razem. Nie spodziewałem się, że po północy będę chodził z kamerą po cmentarzu – uśmiecha się Krzysiek. – Chyba najlepiej czuję się jako operator albo montażysta – stwierdza po krótkim zastanowieniu.

Dobre dźwięki

Krzysiek Łęczycki w swojej parafii jest lektorem. Prowadzi też młodszą grupę ministrantów. – Wiosną chciałbym zapisać się na kurs animatorski – stwierdza. Z kolejnych ministranckich projektów filmowych nie zamierza jednak rezygnować. – Jednym z najtrudniejszych zadań jest wybór muzyki – mówi. – A dobre dźwięki to te, które pasują nie tylko do obrazu, ale też nie łamią praw autorskich – dodaje. Krzysiek zwraca uwagę na jedno i drugie. I na to, by każdy kolejny film był lepszy od poprzedniego.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.