Niezły kocioł

Piotr Sacha

|

MGN 11/2016

publikacja 20.11.2017 13:00

Dwanaście tysięcy lat temu topniejący lodowiec uwolnił strumienie wody. Powstała rzeka Niagara. I jeszcze wodospad, który… zaczął wędrować.

Środkiem Niagary biegnie granica USA i Kanady. Po obu stronach rzeki znajdują się dwa miasta o tej samej nazwie – Niagara Falls Środkiem Niagary biegnie granica USA i Kanady. Po obu stronach rzeki znajdują się dwa miasta o tej samej nazwie – Niagara Falls
Thomas Kitchin & Victoria Hurst /east news

Z potężną siłą żłobi skały – milimetr po milimetrze. Choć gołym okiem tego nie widać, powoli się cofa. W ten sposób od początku swojego istnienia wodospad Niagara przesunął się o około 11 kilometrów.

Wodospad na dotyk

Rzeka Niagara wypływa z olbrzymiego jeziora Erie (w Stanach Zjednoczonych), by 55 kilometrów dalej wpaść do olbrzymiego jeziora Ontario (w Kanadzie). Parkuję samochód mniej więcej w połowie tej drogi. Tu bieg rzeki nabiera szalonego tempa. Słychać już huk trzech wodospadów. Biegnę w ich stronę, razem z prądem wody. Jest pierwszy – Wodospad Amerykański. Jego szerokość wynosi tyle co trzy boiska piłkarskie. Prawie trzysta tysięcy litrów wody w ciągu jednej sekundy wpada do wielkiego kotła. Dwadzieścia pięter niżej (zjeżdżam tam windą) czeka słynny statek. Pływa w tym miejscu pod nazwą „Maid of the Mist” od 1846 roku. Chociaż dzień jest słoneczny, zakładam – jak kilkuset innych pasażerów – niebieską pelerynę. Za chwilę nie tylko zobaczę, ale też poczuję na własnej skórze potęgę wodospadów. Podpływamy pod ścianę wody najbliżej, jak to możliwe. Pojawia się gęsta mżawka. Kurtyna mgły nagle przysłania wodospad.

Amerykanin, Welon i Podkowa

Obok Wodospadu Amerykańskiego spływa maleńki Welon Panny Młodej. Tak nazywa się drugi z wodospadów, oddzielony od pierwszego wysepką Luną. Naprawdę przypomina ślubny welon. A trzeci, dwukrotnie większy od pierwszego i drugiego, wygląda jak podkowa. I tak wszyscy go nazywają. Gdy statek kieruje się w jego stronę, dowiadujemy się, że tu rzeka Niagara ma aż 55 metrów głębokości. I jeszcze coś – największa niespodzianka. Tuż nad wodą ukazuje się przepiękna tęcza. – To żadna niespodzianka – mówią ci, którzy byli tu już wcześniej. – Jeśli nad Niagarą świeci słońce, tęcza gwarantowana – dodają. W pobliżu największego z wodospadów, znajdującego się po kanadyjskiej stronie, rozmowy milkną. Mierzy prawie 700 metrów szerokości. Ktoś czasem tylko westchnie: „Wow!”. Woda z Niagary służy nie tylko do tego, by ją podziwiać. Spora jej część zasila dwie elektrownie – kanadyjską i amerykańską. To znaczy – napędza turbiny i daje energię przydatną na co dzień okolicznym mieszkańcom.

Nowe odkrycie

Ojciec Louis Hennepin był pierwszym Europejczykiem, który zobaczył Niagarę. W środę 7 grudnia 1678 roku francuski misjonarz padł na kolana niedaleko wodospadu. Podobno powiedział też, że „czegoś takiego nie ma w całym wszechświecie”. Rwąca woda musiała zrobić na nim wielkie wrażenie. Wszystko później opisał w książce pod tytułem „Nowe odkrycie”. Dzięki niemu miejsce, które zamieszkiwali kiedyś Indianie, stało się znane również za oceanem. Dziś zjeżdżają tu turyści z całego świata. Czasem przebiegnie im drogę czarna wiewiórka, nazywana szarą. Żyje głównie w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie. Nad Niagarą zamieszkuje najstarszy park stanowy w USA, założony w 1885 roku.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.