Czworonożny radiowóz

Adam Śliwa Adam Śliwa

|

MGN 07/2016

publikacja 20.11.2017 15:01

Nie boją się wystrzałów, rac czy krzyczącego tłumu. Łagodne, ale budzą respekt. Niezastąpieni strażnicy granic i porządku. Ulubieńcy dzieci.

Czworonożny radiowóz Chorzów, posterunek konny policji . Kon Smyczek i jego opiekun sierżant Przemysław Wiza. Roman Koszowski /Foto Gość

Dawniej pracowały na roli, woziły ludzi i przesyłki, walczyły w wojsku. Dziś wydawać by się mogło, że w świecie dronów, samochodów i satelitów konie mogą służyć już tylko do rekreacji. Nic bardziej mylnego. Konie służbowe razem ze swoimi opiekunami w wielu wypadkach są najskuteczniejsze.

Zaufanie

Mimo że koń jest duży i silny, to bardzo strachliwe zwierzę. Istnieje takie powiedzenie, że „gdyby koń o swej sile wiedział, nikt by na nim nie siedział”. I to jest prawda. Koń ma zaufanie do człowieka, że nic złego mu się nie stanie. Jednak może go spłoszyć każda nowa sytuacja: biegnący pies, krzyczące dziecko, a nawet kamień czy siatka, których dotąd na jego trasie nie było. Konie służbowe muszą więc być odporne na swój naturalny strach. – Podczas szkolenia przyzwyczajamy je do hałasu, wystrzałów, płonących przeszkód czy jadących tramwajów. Konie muszą nam zaufać – wyjaśnia sierżant sztabowy, Przemysław Wiza z Posterunku Policji Konnej w Chorzowie. – Wymaga to dłuższego czasu. Pierwszy etap szkolenia trwa 6 miesięcy, drugi 3 miesiące. W tym czasie koń przyzwyczaja się do jeźdźca i do sytuacji, jakie mogą go spotkać podczas patroli czy na przykład meczów piłkarskich. – W policji konnej jest taka zasada: jeden jeździec, jeden koń – mówi pan sierżant. – Do konia trzeba dużo mówić – dodaje. – Dzięki temu poznaje nasz głos i oswaja się z nami. Podczas szkolenia kładziemy na konia flagi, dotykamy różnymi przedmiotami, obok wybuchają petardy – wszystko po to, by koń się nie bał, by się nauczył, że człowiek nad wszystkim panuje.

Respekt

Smyczek jest już gotowy do służby. Ma założone ogłowie i siodło z odblaskowym napisem „Policja”. Obok niego policjant w mundurze i eleganckich wysokich butach z ostrogami. Plac ćwiczeń dla koni służbowych jest inny niż w stadninie. Przeszkodami do pokonania są tu stare fotele, beczki, płonące pale czy kolorowe wstążki. – Musimy przyzwyczajać konie do takich sytuacji, jakie mogą się zdarzyć na służbie. Bywają to płonące elementy czy przedmioty, które koń musi pokonać na przykład podczas zamieszek – tłumaczy policjant. – Po meczach, gdy trzeba przywrócić spokój wokół stadionu, koń zastępuje aż 20 policjantów. Już sam jego widok budzi respekt. Kilku funkcjonariuszy na koniach potrafi opanować teren, nawet nie dotykając napastników. Konny oddział, idąc bokiem, jest w stanie „przesunąć” cały tłum. Kiedy w 1923 roku na stadionie Wembley w Anglii wybuchły zamieszki i wielotysięczny tłum próbował dostać się na przepełniony stadion, fale chuliganów powstrzymał na moście prowadzącym na stadion jeden policyjny biały koń Billy z jeźdźcem George’em Scooreyem. Dlatego dziś most ten nazywa się mostem Białego Konia. Policję konną można spotkać w katowickim Parku Śląskim. Patrol bez trudu radzi sobie na ścieżkach i bezdrożach, a przy okazji jest atrakcją dla odwiedzających park.

Konie w wojsku

Przez wieki polska jazda konna słynęła ze wspaniałego wyszkolenia, odwagi i wielkich zwycięstw. Dziś konie służą tylko w Szwadronie Kawalerii Wojska Polskiego, który jest częścią Batalionu Reprezentacyjnego Wojska Polskiego. Poza dobrym zdrowiem i spokojnym usposobieniem konie reprezentacyjne muszą też mieć odpowiednią maść. Ułani używają koni gniadych, trębacze mają siwki, a dowódca – konia karego. Ułani i ich wierzchowce obowiązkowo uczestniczą w uroczystościach, ceremoniach państwowych i pokazach. – Nasz szwadron eskortuje też zagranicznych gości podczas oficjalnych wizyt w Warszawie – mówi podporucznik Mateusz Szelągowski, zastępca dowódcy. Ułani występują w filmach i w rekonstrukcjach historycznych, ale przede wszystkim przechodzą normalne szkolenie bojowe na poligonie i w strzelnicy. Podobnie jak w innych służbach mają swoje treningi. – Najważniejsze to zdobyć zaufanie konia – potwierdza pan podporucznik. – A to jest bardzo trudne – przyznaje. – W tej służbie koń nie tylko musi ufać człowiekowi, ale także umieć działać w szyku, wśród innych koni. U nas każdy żołnierz ma swojego konia, z którym stanowi nierozerwalny duet. Z nim ćwiczy, czyści go i przygotowuje do uroczystości. Poza tym o wszystkie konie dba także służba dyżurna, odpowiadając m.in. za ich karmienie. Trudno sobie dziś wyobrazić Święto Niepodległości czy Święto Wojska Polskiego bez stukotu kopyt na bruku, parskania i równego rzędu kolorowych proporców na lancach. Barwy szwadronu to amarant i granat, czyli barwy kawaleryjskie. Mundury, w przeciwieństwie do umundurowania reszty wojska, są takie, jakie miały jednostki kawaleryjskie przed wojną. Konie po skończonej służbie idą na emeryturę do zaprzyjaźnionych stowarzyszeń kawaleryjskich. Nie można ich sprzedać ani wykorzystywać do ciężkiej pracy. Dzięki świetnemu wyszkoleniu są wspaniałymi nauczycielami dla młodych jeźdźców.

Konie na granicy

Służą w pięknych Bieszczadach. – To nie tylko ciekawa wizytówka Bieszczadzkiego Oddziału Straży Granicznej – mówi pan Mariusz Smyl, podporucznik Straży Granicznej. – Mimo, że mamy nowoczesne kamery termowizyjne i quady, koń jest niezawodny i skuteczny. Potrafi szybko i sprawnie, niezależnie od pogody, dotrzeć tam, gdzie pojazd terenowy nie może się nawet zbliżyć. Granicy pilnuje obecnie 8 czworonożnych strażników. To konie, które muszą być spokojne, mieć świetne zdrowie i nie więcej niż 5 lat. Podobnie jak konie policyjne przyzwyczajane są do strzałów z broni palnej. W tej służbie koń nie jest przypisany do jednego jeźdźca. Aby pilnowanie granicy było skuteczne, informacja o tym, kiedy i gdzie wyjeżdża patrol, jest informacją tajną.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.