Wojownicy polują na Byki

Piotr Sacha

|

MGN 06/2016

publikacja 20.10.2016 15:58

Gdy wojownik Stephen zaczynał raczkować, byk Michael fruwał nad koszem… jakby nie było grawitacji.

Stephen Curry  z Golden State Warriors,  rok 2016 Stephen Curry z Golden State Warriors, rok 2016
PETER FOLEY CORBIS OUT /EPA/PAP

Tato, wiesz, kto jest dzisiaj najlepszym koszykarzem świata? – Kto? – Stephen Curry. – A wiesz, kto jest najlepszym koszykarzem w historii świata? – pyta tata. – Stephen Curry? – Nie, Michael Jordan. Tak zaczyna się męska rozmowa…

Władca pierścieni

Kto jeszcze nie zapytał rodziców o Michaela Jordana, ten może nic nie wie o… czapkach z czerwonym byczkiem. Każdy chciał je nosić. Ale to było dawno, dawno temu… Kiedy za oceanem grali jeszcze władcy pierścieni… Nie, nie tych pierścieni z książek Tolkiena, ale mistrzowskich pierścieni NBA – skarbów najlepszej ligi świata. „Władcami pierścieni” nazywano koszykarzy Chicago Bulls. Michael Jordan i jego koledzy zdobyli aż sześć takich skarbów. Fani z dżokejkami z bykiem na pewno zapamiętali 16 kwietnia 1996 roku. W ostatnim meczu pierwszej części sezonu Byki pobiły Milwaukee Bucks i… pobiły rekord. 72 wygrane i tylko 10 przegranych! Czy narodzi się taka drużyna, która kiedyś dorówna Chicago Bulls? – zastanawiali się wtedy znawcy koszykówki. Drużyna narodziła się w mieście Oakland, prawie trzy tysiące kilometrów od Chicago. Nazywa się Golden State Warriors.

Mistrz trójek

Od rekordu Byków minęło 20 lat. 14 kwietnia 2016 roku Warriors mieli na koncie 73 wygrane mecze. „Warriors” to po angielsku „wojownicy”. „Golden State”, czyli „złoty stan”, to popularne określenie Kalifornii. A Stephen Curry… to wojownik na wagę złota. Ani duża odległość od kosza, ani wielcy obrońcy nie robią na nim wrażenia. Po rzucie Stephena piłka ląduje w obręczy z siatką. Curry ma 28 lat i jest największym specjalistą od rzutów za trzy punkty w historii. W tym sezonie aż 402 razy trafiał z odległości siedmiu metrów i dwudziestu czterech centymetrów. A jak dotąd nikomu w NBA nie udało się przekroczyć nawet 300 „trójek”. Jego prawy nadgarstek, którym wprawia piłkę w ruch, jest jak automat. Przypomina trochę nadgarstek Michaela Jordana. On też setki razy trafiał do kosza w sytuacjach niemożliwych, a jednak… możliwych. I jeszcze coś. Zdobycze punktowe Michaela i Stephena w ich rekordowych sezonach są prawie takie same. Rok 1996 – w 82 meczach Jordan zdobył 2491 punktów (średnio 30,4 na mecz). Rok 2016 – w 79 spotkaniach Curry zdobył 2375 punktów (średnio 30,1 na mecz). Jest też różnica – Jordan ma sześć pierścieni, Curry na razie jeden. I poluje na kolejne.

Numerek po tacie

I jeszcze jedna kartka z kalendarza: 25 marca 1988 roku. Maleńki Stephen płacze w łóżeczku. Ma dopiero 11 dni. W tym czasie jego tata Dell Curry zakłada koszulkę z numerem 30. Potem wychodzi na parkiet w hali Chicago Bulls. I staje naprzeciwko gracza z numerem 23 – Michaela Jordana. Byki wygrały po dogrywce 111:110. Jordan zdobył 39 punktów, a tata Stephena Curry’ego niewiele mniej – 26. Dziś Stephen też gra z trzydziestką – dawnym numerem swojego taty. Bo wiele tacie zawdzięcza. Pan Dell Curry zaszczepił w synu nie tylko miłość do koszykówki, ale przede wszystkim do Pana Jezusa. Ulubionym fragmentem Biblii najlepszego koszykarza NBA są słowa z czwartego rozdziału Listu do Filipian: „Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia”. A na jego nadgarstku widoczne są słowa z Listu św. Pawła do Koryntian, zapisane po hebrajsku: „Miłość nigdy nie ustaje”. – To najskromniejsza supergwiazda, jaką znam – uśmiecha się Harrison Barnes, inny Wojownik z Golden State. – On nie tylko mówi o swojej wierze, ale żyje nią – zaznacza koszykarz. Stephenowi przyglądał się często David Lee, były Wojownik. Kiedyś zapytał go wprost o Pana Boga. A potem, po wielu rozmowach, postanowił, że Bóg będzie numerem jeden również w jego życiu.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.