Szpile, szpilki, szpileczki

Marcin Jakimowicz

|

MGN 06/2016

publikacja 12.05.2016 10:31

Moja ciocia chodzi co niedzielę na Mszę, ale zawsze przy rodzinnych spotkaniach „nadaje” na Kościół albo na księży. Zastanawiam się, po co ona w ogóle przychodzi na Mszę? Marta

Szpile,  szpilki, szpileczki

Marto! To nic nowego. Sam Jezus często spotykał takie osoby. Szli za Nim krok w krok. Uważnie słuchali Jego słów. Nie spuszczali z Niego oka. Na pierwszy rzut oka wyglądali na pilnych uczniów. Pozornie wyglądało to dobrze. Biblia nie pozostawia jednak wątpliwości: czynili to jedynie po to, by Go oskarżyć! „Śledzili Go, czy uzdrowi w szabat, żeby Go oskarżyć”. Oni nie chcieli widzieć uzdrowienia, nie interesowało ich to, że jakiś biedak, który nigdy nie widział, nagle przejrzał na oczy, a niememu rozwiązał się język. Nie chcieli widzieć łez szczęścia w rodzinach uzdrowionych. Przychodzili na spotkanie z Jezusem tylko po to, by Go oskarżyć i złapać za słówko. Niewiele się zmieniło. Dziś też do kościoła przychodzą niekórzy po to, by wychwycić błąd księdza i znaleźć temat na obgadywanie. Tymczasem Bóg widzi nasze serca i nie da się nabrać nawet na ładnie złożone rączki. Czy żarty z Kościoła są groźne? Tak. Szyderstwo to naprawdę straszliwa broń. Nic tak nie podcina człowiekowi skrzydeł jak złośliwość i ironia. W naszej wspólnocie są dorośli mężczyźni, którzy doskonale pamiętają raniące słowa, złośliwe uwagi, które usłyszeli… w podstawówce! Niby drobnostki, małe szpileczki, a ranią do dziś. Kilka lat temu pojechaliśmy ze wspólnotą na czuwanie Odnowy w Duchu Świętym. Pod murami Jasnej Góry stało ponad sto tysięcy ludzi. „Jezus uzdrawia w tej chwili kobiety cierpiące na ogromną migrenę – mówił prowadzący modlitwę o. Joseph Verlinde. – Jeśli czujesz ciepło otulające twą głowę, podnieś rękę do góry”. Obok mnie siedziała dziewczyna. Nieśmiała, zamknięta w sobie. Ale z wiarą, że to właśnie do niej o. Verlinde wypowiedział słowa, podniosła dłoń do góry. – Co, kierunek wiatru sprawdzasz? – parsknął śmiechem stojący obok niej kumpel. Spłoszona dziewczyna momentalnie schowała rękę i znów zamknęła się w swojej skorupie lęku. Ironia (sama widzisz to pewnie często na szkolnym korytarzu) to straszna broń. A ponieważ to my wszyscy stanowimy Kościół, w chwili gdy z Niego żartujemy, uderzamy… w samych siebie. To gol samobójczy.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.