Polskę szczególnie umiłowałem

Franciszek Kucharczak

|

MGN 05/2016

publikacja 20.10.2016 15:49

Polska przyniosła światu to, co Polsce przyniósł Bóg.

Z krakowskich Łagiewnik, dzięki św. Faustynie Kowalskiej i św. Janowi Pawłowi II  na cały świat promieniuje   Miłosierdzie Boże Z krakowskich Łagiewnik, dzięki św. Faustynie Kowalskiej i św. Janowi Pawłowi II na cały świat promieniuje Miłosierdzie Boże
Beata Zawrzel /REPORTER/east news

Ciężkie chmury gromadziły się nad Europą, gdy prosta polska zakonnica zapisywała słowa Jezusa: „Polskę szczególnie umiłowałem, a jeżeli posłuszna będzie woli mojej, wywyższę ją w potędze i świętości. Z niej wyjdzie iskra, która przygotuje świat na ostateczne przyjście moje”. Zakonnica nazywała się Faustyna. W przyszłości zostanie jedną z najbardziej znanych świętych. Na ołtarze wyniesie ją papież z Polski – Jan Paweł II. Gdy Faustyna umierała w krakowskich Łagiewnikach, przyszły papież był młodym chłopakiem i mieszkał niedaleko. Za kilka lat zostanie księdzem, potem biskupem Krakowa, a potem następcą św. Piotra. Po śmierci Kościół błyskawicznie ogłosi go świętym. Jeśli ktoś na świecie nie słyszał przedtem o Polsce, to usłyszał o niej za sprawą właśnie tych dwojga świętych. Znają ich ludzie i za kołem polarnym, i na Filipinach. Za ich sprawą wielu mieszkańców drugiego końca globu marzy o tym, żeby przyjechać do krakowskich Łagiewnik, żeby modlić się tam, skąd promieniuje na cały świat Boże Miłosierdzie. Kult Bożego Miłosierdzia rozsławił Polskę bardziej niż cokolwiek innego. To jest najlepsza wśród wielu dobrych rzeczy, jakie dla świata wyszły z Polski. Ale pewnie nie byłoby tych rzeczy, gdyby nie to, co stało się 1050 lat temu.

Bezcenna woda

Wiosna już się na dobre zaczęła, gdy książę Mieszko trzykrotnie zanurzył się w wodzie. Tak się wtedy chrzciło. Był 14 kwietnia – Wielka Sobota 966 roku. To się stało prawdopodobnie wtedy. Prawdopodobnie – bo nie wiemy na pewno, nikt tego nie nagrał. Owszem, komórki wtedy były, ale trzymało się w nich, na przykład, narzędzia (nie, nie „tools” – tylko takie zwykłe, do kopania w ziemi, rąbania drewna). Tych wszystkich „prawdopodobnie” wokół chrztu Mieszka I jest sporo, bo i dokładna data, i miejsce, powody i okoliczności (czyli kto chrzcił i jak to konkretnie wyglądało) – wszystko jest niepewne. Ale pewne jest to, że książę Polan Mieszko I w roku 966 porzucił pogaństwo i przyjął chrzest. I to jest absolutnie najważniejsze. Od tamtego dnia woda chrztu płynie, przez Polskę nieustannie, a z nią rzeki łaski.

Chodzi o niebo

– Jakiej łaski? – powie ktoś. – Czy po chrzcie na plecach księcia wyrosły anielskie skrzydła? Czy jego następcy na polskim tronie byli święci? Czy skończyły się wojny, krzywdy, zbrodnie? Czy ludzie przestali umierać? No nie. Ludzie, którzy uwierzyli i przyjęli Jezusa, nie przestali umierać – ale to już była zupełnie inna śmierć: z Jezusem. Niektórzy znaleźli ją nawet szybciej, niż stałoby się to, gdyby dali sobie z Ewangelią spokój. Święty Wojciech nie musiał pchać się do Prusów, głosząc Dobrą Nowinę. Ale robił to z miłości, której by nie miał, gdyby Jezusa nie spotkał. „Przyczyną naszej podróży jest wasze zbawienie, abyście porzuciwszy głuche i nieme bałwany, uznali Stwórcę waszego, który jest jedynym Bogiem i poza którym nie ma innego boga; abyście wierząc w imię Jego, mieli życie…” – wołał święty, zanim dosięgła go włócznia rozgniewanego poganina. Bo to o niebo zaczęło chodzić. I o życie na ziemi, żeby było jak najbliższe niebu.

Rzeczy nowe

Odtąd na polskiej ziemi zaczęły wyrastać wieże kościołów, wskazując kierunek ku górze, a pod ich sklepieniami zabrzmiały modlitwy. Ściany kościołów zapełniły się scenami z Biblii (była to tzw. Biblia dla ubogich) – bo mało kto wtedy umiał czytać. Ludzie mieli zobaczyć, jak ich Bóg kocha – tak bardzo, że za nich umarł. To była rzecz dla pogan niewyobrażalna. Zawsze myśleli, że muszą sobie zasłużyć na przychylność bóstwa, a tu dowiedzieli się, że Bóg sam szuka człowieka, że chce go ocalić. Że chce rozmawiać z człowiekiem, czeka na niego, że skruszonemu chce przebaczyć jego winy, że karmi go… swoim Ciałem. Usłyszeli, że oczekuje miłości nieprzyjaciół i chce, żeby nie odpowiadać złem za zło.

To działa

Ludzie usłyszeli, zobaczyli, i co? Różnie przecież było. Książęta i królowie, choć ochrzczeni, bywali okrutni, chciwi, pazerni na władzę, niesprawiedliwi. Jeden nawet zarąbał biskupa. A ich poddani nie lepsi, a często i gorsi. Wojny, zdrady, morderstwa, bunty, krzywdy. Więc co? Chrześcijaństwo w Polsce się nie udało? Czy chrzest nie działa? Ależ działa. Odkąd na polskiej ziemi stanął krzyż, ludzie, choć grzeszni, mogą się w jego ramionach schronić. I robią to – a gdy szczerze ufają, Bóg robi z nich swoje arcydzieła. Takich ludzi polska ziemia widziała i widzi wielu. Niektórzy zostali ogłoszeni świętymi, ale ogromna większość nie. Nie zawsze rzucają się w oczy, czasem piastują ważne stanowiska. Niezależnie jednak od tego kim są, to oni zmieniają świat.

Dzięki Bogu

Za czasów drugiego chrześcijańskiego władcy Polski, Bolesława Chrobrego, zabłysła świętość Wojciecha. Gdy Polska była rozbita na dzielnice, a ich władcy skakali sobie do oczu, rodaków zdumiewały cuda św. Jacka. Gdy książę Henryk Pobożny, pokonany przez Tatarów, konał na polu pod Legnicą, jego matka, święta księżna Jadwiga, podnosiła na duchu struchlały naród. To wiara kazała świętej królowej Jadwidze porzucić własne plany i wyjść za litewskiego władcę. Dzięki temu Polska zyskała wielkiego króla Władysława Jagiełłę i na długie wieki weszła w unię z Litwą. Bez łaski chrześcijaństwa Polacy nie mieliby siły znosić przeciwności, gdy na kraj zaczęły spadać klęski, aż w końcu państwo przestało istnieć. To chrześcijaństwo nie pozwoliło Polakom upaść, choć upadały powstania. I chociaż wydawało się to niemożliwe, Polska się odrodziła, gdy mocarstwa wykrwawiły się w Wielkiej Wojnie. To chrześcijaństwo przeniosło Polaków przez ciemne lata II wojny i pół wieku komunizmu.

Jeżeli…

Historia Polski to ciąg rzeczy dobrych, gdy Polacy byli wierni łasce chrztu, i ciąg rzeczy złych, gdy byli niewierni. W „Dzienniczku” św. Faustyny zapisane są słowa, że Polska będzie wielka i potężna? Co one znaczą? Czy to zapowiedź, że Polska będzie miała dużą armię i zagarnie potężne obszary? E, tam. To już było. Nasze państwo już sięgało „od morza do morza”, a z jego armią liczył się każdy wielki tego świata. I to się skończyło, bo takie rzeczy zawsze się kończą. Prawdziwa wielkość każdego państwa i każdej osoby zależy od tych słów: „…jeżeli posłuszna będzie woli mojej…”.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.