Wióry lecą

Adam Śliwa

|

MGN 04/2016

publikacja 09.06.2016 10:32

Twarde sęki, gładkie deski i ciepła suszarnia. A do tego piękny zapach.

Wielkie pnie w momencie zmieniają się w płaskie deski.  Suszone, szlifowane, przycinane, staną się półkami, elementami dachów, parkietami czy meblami. Nie zmieni się tylko ciepło drewna  i piękny zapach lasu Wielkie pnie w momencie zmieniają się w płaskie deski. Suszone, szlifowane, przycinane, staną się półkami, elementami dachów, parkietami czy meblami. Nie zmieni się tylko ciepło drewna i piękny zapach lasu
roman koszowski /foto gość

Pod stalowymi zębami pił, a właściwie traka, okrągła kłoda zmienia się w płaską deskę. Krojona jak świeży chleb. Ale to tylko pozór. W tartaku „u Boncorza” w Białym Dunajcu wre ciężka praca.

Trak i siekiera

Na specjalnym podajniku turlają się wielkie pnie drzew. Trak pożera je, by z drugiej strony wypluć deskę. – To główne urządzenie, zwane też czasem pilarką pionową – tłumaczy właściciel, pan Mieczysław Piszczór. Trak, co ciekawe, nie tnie drewna, tylko je przeciera. I to nie koniec ciekawostek. Obok urządzenia widać tory jak od kolejki, fotel i wielkie szczypce. Jeden z pracowników siada w fotelu i odjeżdża do tyłu. Wtedy z podajnika turla się kłoda drewna i wpada przed niego. Szczypce łapią pień i kierują go wprost w zęby pił, które jeżdżąc w górę i w dół, przecierają drewno. Wszystko wydaje się lekkie, tymczasem pień może ważyć nawet 3 tony. – Maszyna ustawiona jest na cięcie sześcioma piłami – pokazuje operator traka, pan Andrzej Bartoszek. – Drewno jest twarde, piły się tępią, więc trzeba je ostrzyć średnio co 20 metrów sześciennych drewna. To jakieś kilkadziesiąt pni. – Czy w tartaku są jeszcze siekiery? – pytam. – Oczywiście, używamy ich do ociosania bardzo grubych pni – mówi pan Mieczysław. – Zwłaszcza przy korzeniu, aby zmieściły się do maszyny.

Suszarnia

„Drwa rąbią, wióry lecą”. Maszyna pracuje na pełnych obrotach, a wiórów wylatuje niewiele. Tajemnica wyjaśnia się w sąsiednim budynku. Wszystkie wióry wpadają na podajnik taśmowy pod trakiem i spadają na wielki stos w drugim pomieszczeniu. – W czasie obróbki drewna tylko 70 procent to przyszła deska czy element dachu – wyjaśnia właściciel tartaku. – Ale proszę się nie martwić, w tartaku nic się nie marnuje. Wióry wpadają do pieca, który ogrzewa suszarnię. W suszarni pocięte, a raczej przetarte drewno schnie. Wszystkim steruje komputer. Patrzymy na wyświetlacz. W środku jest 60 stopni Celsjusza i duża wilgotność. Jak w saunie. Dzięki temu drewno nie popęka. Suszenie jest konieczne. Bez tego drewno wypacza się. Na wolnym powietrzu suszy się nawet 3 lata. W suszarni wystarczy kilka dni, a przy drewnie twardszym – kilka tygodni.

Szlifowanie i sęk

Kolejna maszyna w tartaku to… kombajn. – Tak ją nazywamy, bo kombajn robi wszystko naraz – tłumaczy pan Mieczysław Piszczór. – Wysuszona deska z jednej strony wjeżdża, a z drugiej wychodzi pięknie wyszlifowana i z podciętym brzegiem. Wystarczy ją tylko pomalować i można układać podłogę. Ale jeśli z deski wypadnie twardy sęk i zostanie dziura? I na to jest sposób – urządzenie z laserem. Deskę z sękiem podkłada się w miejsce, gdzie laser tworzy czerwony znak „x”. Następnie cylindryczny nóż wycina sęk. W to miejsce wkleja się drewniany korek. Jeszcze tylko szlifowanie i drewno jest gładkie i delikatne.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.