Krzyżyk od ministranta

Piotr Sacha

|

MGN 04/2016

publikacja 09.06.2016 10:32

– Warto być pobłogosławionym przez ministranta! – mówi Jaś do Tosi. I kreśli palcem krzyżyk na czole młodszej siostry.

Jaś codziennie ćwiczy grę  na skrzypcach Jaś codziennie ćwiczy grę na skrzypcach
Henryk Przondziono /foto gość

Jaś Roman nie został ani mistrzem świata, ani mistrzem Polski, ani nawet mistrzem swojego okręgu. Jest zwykłym ośmiolatkiem z Bolesławca. Dlaczego piszemy właśnie o nim? – To taki zwykły i niezwykły chłopak – mówi ksiądz proboszcz. I trafia w samo sedno! Ale od początku... A na początku było słowo, czyli list.

Flejtuszka

„Pomyślałam, że warto w »Małym Gościu« zamieścić artykuł o moim młodszym bracie Jasiu” – napisała w liście do redakcji Michasia Roman. „Jest wrażliwy i mądry. Mógłby być przykładem dla innych chłopców w jego wieku” – chwaliła brata. Te słowa potwierdza ks. Andrzej Gidziński. – Jaś? To bardzo utalentowany, mądry i dojrzały jak na swój wiek chłopak – uśmiecha się proboszcz parafii Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa w Bolesławcu. – Pamiętam 5-latka, który przychodził do konfesjonału. Najpierw spowiadała się mama, a potem… Jaś. Oczywiście nie spowiadał się, tylko zawsze chciał porozmawiać z księdzem – dodaje. Drzwi do mieszkania państwa Romanów otwiera nam cała rodzina – tata Tomasz, mama Bożena, Michasia, Jaś i Tosia. W pokoju na pulpicie czekają otwarte nuty. Chwilę później wylatuje z nich „Muszka flejtuszka”. Tak nazywa się utwór, który Jaś ćwiczy na skrzypcach. On – drugoklasista i Michasia – czwartoklasistka rano uczą się w szkole prowadzonej przez ojców pijarów, a po południu w szkole muzycznej. Ich młodsza siostra Tosia na razie bawi się w przedszkolu. Ale potrafi już zrobić kilka sztuczek z prawdziwym smyczkiem.

Taca, czyli co?

Pobudka! Rano wszyscy pakują się do auta. Zanim rodzice rozpoczną pracę, a dzieci szkołę, wspólna modlitwa w drodze. – Każdy za coś dziękuje, o coś prosi – mówi mama, pani Bożena. – Jaś modli się na przykład za pomyślny sprawdzian Misi z gry a vista. Z kolei Misia za pomyślne dyktando ortograficzne Jasia – dopowiada tata, pan Tomasz. – I jeszcze błogosławimy się nawzajem – rzuca Jaś. – Bo warto być pobłogosławionym przez ministranta! – zapewnia swoją młodszą siostrę i kreśli krzyżyk na jej czole. Jaś przystąpił do Pierwszej Komunii św. dziewięć dni przed swoimi szóstymi urodzinami. – I zaraz po Mszy pobiegł do zakrystii, żeby zapytać księdza, czy może już służyć – opowiada Misia. – Po wakacjach stałem już przy ołtarzu w niebieskiej szarfie kandydata – dodaje najmłodszy ministrant w parafii. – Raz starsi ministranci powiedzieli, żebym poszedł z tacą. A ja nawet nie wiedziałem, że taca to nazwa koszyczka na pieniądze – śmieje się Jaś. – Wreszcie poszedłem zbierać… – dodaje. – A wszystkie starsze panie głaskały go po głowie – wtrącają rodzice.

Głowa nad ołtarzem

1 lipca w Bolesławcu swoje święto obchodzą siostry Adoratorki Krwi Chrystusa. Tego dnia w wakacyjnym pamiętniku Jasia pojawił się wpis: „1 lipca 2015. Środa – odpust. Wyjechaliśmy do sióstr zakonnych. Trzymałem podczas Mszy laskę biskupa”. – Lektorzy zapytali mnie, czy jestem silny – wspomina tamten dzień ministrant. – Odpowiedziałem im, że jestem… No bo przecież jestem silny. I wtedy dostałem zadanie specjalne – miałem trzymać pastorał – dodaje. – Służyłem też już na Mszy, gdzie było trzech księży i jeden ministrant, czyli ja. W ogóle to w czasie wakacji codziennie byłem na Mszy – mówi dalej Jaś. – Liczyłem, że uzbieram dzięki temu sporo punktów. Dopiero we wrześniu okazało się, że Msze w czasie wakacji nie były punktowane – uśmiecha się. – Zdarzało się, że pozostał sam na polu bitwy. To znaczy, nie było innych ministrantów przy ołtarzu – potwierdza ks. Jakub Norman, opiekun ministrantów. – I radził sobie bezbłędnie! – dodaje. – Tylko ja mocno się stresowałam, czy kielich nie wyleci mu z rąk… – wspomina mama chłopca. – Jaś miał wtedy ołtarz na wysokości swoich oczu – dodaje. – Dziś sięgam już głową ponad ołtarz – śmieje się syn.

Jasiu, skrzypce

– Zauważyłem kiedyś, że w ampułce z winem topi się mucha – przypomina sobie Jaś. – Szafarz pyta: „Co się dzieje?”. A ja na to: „Mucha w winie”. Za chwilę na stoliku stała już nowa ampułka – uśmiecha się chłopiec. Jaś i Michasia na co dzień noszą medaliki. Kilka lat temu razem z mamą i tatą przyjęli szkaplerz karmelitański. – Ja też mam medalik, tylko inny – pięcioletnia Tosia pokazuje mały medalik z Maryją. – Jan to po dziadku, Michalina po babci, a Antonina po prapradziadku Antonim – tak rodzeństwo wyjaśnia pochodzenie swoich imion. – Rodzina jest dla nas bardzo ważna – mówią rodzice. – Basen, piłka, łyżwy, rowery… Wszystko robimy razem – przyznają dzieci. – Ja i Tosia czasem pakujemy naczynia do zmywarki – śmieje się Jaś. Na koniec jeszcze pokazuje niektóre prezenty wigilijne – nowiutką komżę i wszystkie części „Tytusa, Romka i A’Tomka”. Znajduje czas na „Tytusy”, choć szkołę kończy dość późno. – Czytam już „Księgę XXII”. Zostały mi jeszcze trzy – mówi. – Czasem tylko zabawę przerywa mi głos mamy: „Jasiu, skrzypce” – uśmiecha się „zwykły niezwykły ministrant”.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.