sobota, 7 listopada, 2015r.

publikacja 07.11.2015 21:32

sobota, 7 listopada, 2015r.

Hau, Przyjaciele!

Wybiegłam rano do mokrego ogrodu i już wiedziałam, że zacznie się problem moich  brudnych łap. Pani będzie kręciła nosem na każde wyjście, a ja tak lubię w weekendy co godzinę robić obchód swojego terenu. Niestety, obok drzwi pojawił się stary ręcznik, a każdy z domowników został surowo zobowiązany do starannego wycierania moich  łap i sierści. Chyba napiszę do małogościowych „Kochanych problemów”. Ale po południu przybyli niespodziewani goście i niemiły dla mnie temat zniknął jak kamfora. Odwiedziła nas pani Ewa ze swoimi wnukami i szczeniakiem. Zamieszanie było niesamowite. Szczeniak rzucił się na mnie i natychmiast musiałam się z nim szarpać, podgryzać, bez chwili wytchnienia. Maluch tak przy tym piszczał, niby szczekał, że w końcu zostaliśmy wyproszeni do ogrodu. Okrążyliśmy posesję kilkanaście razy, marzyłam, by się położyć, ale nic z tego. Jednocześnie nie pchałam się do mieszkania, bo dochodziły stamtąd radosne okrzyki Marcina i Mateusza. Po chwili Paulina z nietęgą miną zeszła z nimi do nas, bo Pani Ewa chciała wypić kawę, by z nowymi siłami wrócić do domu.  Na szczęście w tym momencie zjawił się Kuba. Chłopcy rzucili się w jego kierunku. Zaczęło się strzelanie bramek i rzucanie twardej piłki szczeniakowi. Ukryłam się w altanie pod ławką, obserwując cicho zmagania Kuby z dzielnymi piłkarzami i Pauliny z niesfornym szczeniakiem. Chyba nawet zapadłam w drzemkę i śniła mi się spokojna sobota. Cześć Astra