Gigant rzeczny

Przemysław Barszcz

|

MGN 10/2015

publikacja 17.12.2015 10:19

Nawet w Amazonce, Nilu czy Mekongu trudno o tak wielką rybę jak wiślany czy biebrzański sum.

Gigant rzeczny Domin Dalessi/EAST NEWS

To jedna z największych ryb słodkowodnych na świecie! Wąsal, złapany w zeszłym roku w Zalewie Rybnickim, miał ponad dwa i pół metra długości i ważył 107 kilogramów. To największy udokumentowany sum w Polsce i jeden z największych w Europie. Na pewno jednak daleko mu do granicy, jaką natura postawiła sumom – o ile taka granica w ogóle istnieje. Bo sumy, tak jak niektóre inne ryby, rosną przez całe życie. Jak duże naprawdę mogą być? Niemiecki klasyk zoologii Alfred Brehm 150 lat temu pisał o sumie z Dunaju, który miał 3 metry długości i ważył niemal 250 kilogramów.

Władca

Moje przyrodnicze szlaki niejednokrotnie krzyżowały się ze ścieżkami tych fascynujących gigantów. Czasem pod czółnem, którym śmigałem po rozlewiskach, pojawiał się dwumetrowy cień, by po chwili rozpłynąć się w rzecznej toni. Pewnego majowego wieczoru, siedząc nad brzegiem Biebrzy przy ognisku, usłyszałem coś jakby deszcz, padający przez moment na taflę spokojnej wody. Zorientowałem się, że to ławica małych rybek w panice wyskakuje z wody. Coś musiało je przestraszyć. Tylko co? W ciemnej wodzie coś zbliżało się do brzegu… Tuż obok zobaczyłem fontannę wody i usłyszałem plusk, jakby ktoś wrzucił do wody płytę chodnikową! Tymczasem w tym miejscu polował władca rzeki, wielki sum.

Wytrwały

Sum najchętniej zamieszkuje duże, spokojnie płynące rzeki z licznymi zakolami i starorzeczami. W ciągu dnia kryje się przy dnie, najchętniej w głębokich na kilka metrów dołach, wypłukanych przez prąd wody. Gdy zapada zmrok, wyrusza na polowanie. Brak światła mu nie przeszkadza. Niewidoczny w ciemności powoli sunie przez toń wód. W rozpoznaniu terenu i poszukiwaniu zdobyczy sumy posługują się węchem i smakiem. Z daleka potrafią wyczuć drobiny rybiego śluzu, bo kupki smakowe ten drapieżnik ma rozmieszczone po całym ciele. Sum potrafi nie tylko „wywęszyć” swoją ofiarę, ale z odległości kilku metrów wyczuwa nawet delikatny ruch innej ryby podążającej w jej kierunku. To dzięki tak zwanej linii bocznej przebiegającej wzdłuż ciała suma, narządowi, który wyczuwa drgania i ruch wody. Gdy sum raz wpadnie na ślad swej ofiary, już go nie gubi. Naukowcy obserwujący sumy polujące w absolutnych ciemnościach w podczerwieni zobaczyli, że drapieżnik za wytropioną płotką płynie dokładnie tą samą trasą co ona. Zawirowania wody powstające za płynącą rybą dla suma były tak „widoczne” jak dla człowieka odciśnięte ślady idącego przed nim. W ostatecznym ataku w zlokalizowaniu zdobyczy pomagają sumowi długie, wysunięte do przodu wąsiska. Atak jest błyskawiczny. Widziałem kiedyś tę rybę polującą na karpia. Atak był tak szybki, że moje oko nie zarejestrowało momentu, w którym karp zniknął w paszczy suma.

Silny

Zdolność suma do wyczuwania drgań wody wykorzystują wędkarze i rybacy, wabiąc te ryby przy użyciu tzw. kwoka. To drewniany, zaokrąglony na końcu rodzaj haka, który zanurzany w wodzie wydaje charakterystyczny odgłos. Przypomina odgłos żab wskakujących do wody lub donośne cmoknięcie, jakie wydaje paszcza suma zasysającego zdobycz z powierzchni. Wprawni rybacy potrafią zwabić suma niemal do ręki. Zdarza się, że wielki sum potrafi zaatakować łódź, biorąc ją za konkurenta żerującego na jego terenie. Sumy żyją na określonym terytorium i bronią swojego rewiru. Bywało, że sum pogryzł płetwonurka podpływającego zbyt blisko. Znane są też opowieści o rybakach, którzy znudzeni zbyt długim czekaniem przywiązywali sznur z przynętą do nogi i drzemiąc, czekali na rybę. Gdy jednak sum zaczął ciągnąć, było za późno, by odwiązać linę, i nieostrożny rybak ginął w głębinie.

Podstępny

Jeżeli tam, gdzie mieszkacie, przepływa duża rzeka, to pewnie i niej mieszkają sumy. Nawet nad Wisłą w samym centrum Krakowa, niedaleko Wawelu, gdzie brzegi rzeki są betonowe, ludzie karmią kaczki lub opalają się, przejeżdżają rowerami do pracy lub po prostu przychodzą posiedzieć nad rzeką, można dojrzeć suma. Opowiadała znajoma, że któregoś dnia, gdy poziom wody był nieco wyższy, w miejscu, gdzie do rzeki uchodziła rura doprowadzająca wodę opadową, na brzegu siedziało stadko gołębi. Nagle bez żadnego ostrzeżenia z wody wyłoniła się wielka rozwarta paszcza suma, celująca prosto w gołębie. Uciekły w ostatniej chwili.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.