niedziela, 13 września, 2015r.

publikacja 13.09.2015 14:51

Hau, Przyjaciele!

Kuba wrócił zachwycony z pielgrzymki na rolkach! Szkoda, że nie widziałam, jak pędzili do Matki Bożej na rolkach, a inni na hulajnogach. Niestety, wiem, że to nie dla mnie. Ale nie narzekam, bo dzisiaj i ja pielgrzymowałam, tyle, że do Magdalenki. To taka niezwykła kaplica w środku lasów, która ocalała z wielkiego pożaru, który ponad 20 lat temu wypalił i wielkie obszary. A Magdalenka przetrwała. Rodzinka i ich przyjaciele gnali tam na rowerach. A ja? Hm, muszę się przyznać, że jednak tempa nie wytrzymałam, język wisiał mi przy samej ziemi, aż się Paulina zatrzymała i przekonała, że lepiej usiąść wygodnie w koszu i obserwować okolicę, ostrzegać przed niebezpieczeństwem. Łaskawie się zgodziłam i tak dotarłyśmy do kaplicy. Ależ tam było dużo rowerzystów. No i psów nie brakowało. Nie tylko ja tak podróżuję. Poznałam sympatycznego jamnika, wesołą kundelkę oraz parę foksterierów. Ci ostatni zachęcali nas do gonitwy,  wyścigów, a gdy któryś pies usiadł, to zaraz szczekały, podgryzały, goniły.   Pani mnie potem wychwalała, że nie mam aż tyle energii. Teraz siedzę z Pauliną i jej koleżanką w altanie. Słucham jakiś smutnych historii rodzinnych, nie wszystko rozumiem, ale nagle Paulinie przypomniała się zasłyszana niedawno mądrość. Aż trzy razy powtórzyła, by nie mówić Bogu, że ma się wielki problem, tylko problemowi powiedzieć, że się ma wielkiego Boga! Obie roześmiały się i aż się ociepliło i rozjaśniło.  Zadowolona zdrzemnę się pod stołem w promieniach wrześniowego słońca. Cześć Astra