Jenotom, szakalom 
i szopom: Nie!

Przemysław Barszcz

|

MGN 09/2015

publikacja 28.11.2023 11:31

Czy to afrykański busz? A może amerykańskie prerie? Nie, to polski las! 
A w nim pomiędzy świerkami i sosnami pomykają szakal złocisty, amerykański żółw czerwonolicy, szop pracz czy jenot.

Szopy pracze rodem z Ameryki Północnej dotarły do Polski z hodowli w Niemczech Szopy pracze rodem z Ameryki Północnej dotarły do Polski z hodowli w Niemczech
Radius Images /EAST NEWS

W ostatnim czasie w Polsce doszło do całego szeregu zagadkowych wydarzeń. W lasach województwa zachodniopomorskiego znaleziono szczątki niewiadomego pochodzenia. Gdzieś pośrodku polskiej ziemi, pomiędzy Bugiem a Odrą, wysłannik Zachodu spotkał się z wysłannikiem Wschodu. Tymczasem ja…


Czerwone 
plamy żółwia


Pewnego dnia, myszkując po nadwiślańskim lesie łęgowym, tuż nad brzegiem małego stawu zauważyłem żółwia wygrzewającego się na kłodzie drewna. Serce zaczęło mi bić szybciej. Pomyślałem, że to jeden z najrzadszych przedstawicieli polskich zwierząt – żółw błotny. Żółw w Polsce – prawdziwa egzotyka! Mało kto widział go na wolności. 
Nie spuszczając oczu z błyszczącej w słońcu wypukłej skorupy, z której wystawał krótki ogonek, zacząłem przedzierać się przez gmatwaninę kolczastych jeżyn i dwumetrowych pokrzyw. Głowa gada od mojej strony była niewidoczna. W końcu – udało się. Spocony i poparzony (przynajmniej nie będę miał reumatyzmu: ) powoli wystawiłem głowę z zarośli. Przed oczami zobaczyłem czerwone plamy. Zapewniam, że z moim zdrowiem było wszystko w porządku. Plamy były na głowie żółwia. To nie był rodzimy żółw błotny tylko żółw czerwonolicy pochodzący z Ameryki Północnej, zapewne wypuszczony przez niefrasobliwego hodowcę.


Szakale i jenoty


Innym zagadkowym wydarzeniem, jak wspominałem, było odnalezienie dziwnych szczątków w lasach województwa zachodniopomorskiego. Jak wykazały badania przeprowadzone przez naukowców w Białowieży, były to szczątki szakala złocistego. Do niedawna występował on tylko w Afryce, Azji i na południowych krańcach Europy. Kilka miesięcy temu zawędrował do północnej Polski i co ciekawe, nie był to pierwszy szakal w naszym kraju. 
Niedawno też zetknęły się w Polsce dwa niespecjalnie przy-
jazne gatunki: jenoty – średniej wielkości psowate drapieżniki pocho-
dzące z bardzo dalekiej Azji – i szopy
 pracze z Ameryki Północnej, które do Polski dostały się, uciekając z hodowli w Niemczech. 
Ktoś mniej wtajemniczony pomyśli: „Wspaniale! Nowe egzotyczne gatunki – przyroda bogatsza”. Nic bardziej mylnego. Zarówno jenoty, jak i resztę tej egzotycznej menażerii trzeba niestety… tępić. Dlaczego? Posłuchajcie historii o raku.


Pręgowane zamiast szlachetnych


Kiedyś nasze wody pełne były wspaniałych raków należących do gatunku raków szlachetnych. W XIX wieku, wraz z wodami balastowymi statków płynących z USA, przywleczono do Europy pierwotniaka, który u raków powoduje chorobę zwaną dżumą raczą. Choroba była śmiertelna, rozprzestrzeniała się szybko i wkrótce większość raków z zainfekowanych wód wyginęła. 
Żeby zapełnić raczą pustkę, zaczęto z Ameryki sprowadzać do Europy raki pręgowane. Raki te były odporne na zarazę. Nikt nie przypuszczał jednak, że są one równocześnie jej nosicielami. W krótkim czasie raki rozniosły chorobę tam, gdzie jeszcze nie dotarła, i wytępiły niemal doszczętnie europejskie raki szlachetne. Drapieżny rak pręgowany łatwo przetrzebił wiele gatunków ryb i wodnych bezkręgowców. Tym bardziej że w przeciwieństwie do raka szlachetnego nie przejmuje się zanieczyszczeniem wód.
Jeżeli więc dziś zobaczymy raka, najprawdopodobniej nie będzie to nasz polski rak szlachetny (niedobitki przetrwały tylko tu i ówdzie), ale groźny i niszczycielski rak pręgowany.


Lwy do Afryki


I jeszcze jedno. Ostatnio na nasłonecznionych ścianach budynków można zaobserwować ogromne ilości biedronek. To azjatyckie biedronki z gatunku zwanego potocznie arlekinem. Kilkadziesiąt lat temu zostały sprowadzone do Europy, by zwalczać mszyce – przysmak biedronek. Niestety, azjatyckie arlekiny pogardziły mszycami, a ich celem stały się boże krówki. Zamiast pomocy, ludzie sprowadzili nowy kłopot. Dziś biedronek europejskich jest coraz mniej, więc nie ma kto regulować liczby mszyc. A arlekinów wciąż przybywa…
Jenoty, szopy, szakale, żółwie czerwonolice i wiele innych gatunków to zwierzęta, które w nowym miejscu stają się gatunkami inwazyjnymi. Sympatyczne zwierzątka wypuszczone z domowej hodowli do lasu szybko rozmnażają się i ruszają na polowanie. Głuszce, cietrzewie, kuropatwy, zające, chomiki, popielice, żaby i wiele innych, które przez pokolenia nauczyły się uważać na lisa, rysia czy wilka, nie potrafią ustrzec się przed sprytnym szopem.
Gatunki inwazyjne to obecnie jedno z największych zagrożeń dla przyrody. Niekiedy przekradają się w ładowniach statków, w transportach drewna płynących przez ocean, a czasem sprowadzane są i wypuszczane przez ludzi. Często kończy się to bardzo źle dla miejscowej przyrody. 
Jeżeli człowiek naprawdę chce chronić świat, musi zrozumieć, że każde stworzenie ma swój dom – miejsce, gdzie w zgodzie z naturą żyli jego pra-
szczurowie. I dobrze, by tak zostało. By lwy pozostały w Afryce, kojoty na amerykańskich preriach, kangury w Australii, a w Polsce żubry, sarny i borsuki. Porządek rzeczy to naprawdę dobra rzecz, a poza tym, tak jest po prostu ciekawiej.


Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.